Desant spadochronowy, przejęcie mostu, obrona przed nieprzyjacielem. Wszystko to brzmi, jak żywcem wyjęte z filmu wojennego. O wojnie jednak nie ma tutaj mowy. Już niebawem w Toruniu odbędą się manewry wojsk powietrznodesantowych NATO w ramach ćwiczeń „Swift Response.” W treningu wezmą udział polscy, brytyjscy oraz amerykańscy żołnierze
6. Brygada Powietrznodesantowa w Krakowie już od paru miesięcy intensywnie przygotowuje się do operacji, która ma być przeprowadzona na terenie Torunia. „Swift Response” mają mieć charakter ćwiczeniowy, ale mimo to już zostały okrzyknięte mianem największej operacji powietrznodesantowej od dziesiątek lat. Tylko część operacji odbędzie się na terytorium Polski. Jej kontynuacja będzie przebiegać już w Niemczech. Przewiduje się, że w ćwiczeniach weźmie udział blisko pięć tysięcy żołnierzy.
Operacja rozpocznie się za niespełna cztery tygodnie, w nocy z 5 na 6 czerwca. Rozpocznie ją grupa awangardowa 6. Brygady Powietrznodesantowej, która desantuje się na toruński poligon Centrum Szkolenia i Artylerii Uzbrojenia. Zadaniem skoczków będzie przygotowanie zrzutowiska, na którym zostaną przyjęte siły główne, rozpoznanie i zabezpieczenie terenu przed przenikaniem sił przeciwnika.
– Scenariusz ćwiczeń zakłada, że jeden z krajów sojuszniczych został zaatakowany. Wobec takiego zagrożenia NATO kieruje do działania siły szybkiego reagowania, czyli pododdziały, które w krótkim czasie można przerzucić drogą powietrzną – wyjaśnia kpt. Marcin Gil.
Wszystkie ruchy, które będą wykonywane w ramach operacji będą tylko preludium do tego, co stanie się 7 czerwca. Nad Toruniem pojawi się 30 samolotów, w tym: polskie C-130 Hercules, C-295M CASA a także amerykańskie C-17 Globemaster. Z pokładów maszyn w ciągu dwóch godzin desantuje się około dwóch tysięcy amerykańskich spadochroniarzy z 82 Dywizji Powietrznodesantowej, którzy na ćwiczenia „Swift Response” przylecą prosto z Fortu Bragg w Karolinie Północnej. Wraz z nimi desantują się Brytyjczycy z 16 Brygady Desantowo-Szturmowej a także żołnierze z 16 Batalionu Powietrznodesantowego.
– Zanim na zrzutowisku wylądują pierwsi żołnierze, Amerykanie zrzucą z pokładu C-17 haubice. Kilkanaście minut później przylecą polskie Herculesy i rozpocznie się desantowanie. W kilkuminutowych odstępach na niebie pojawi się dziewięć Globemasterów i dwa brytyjskie Herculesy. Chwilę później z pokładu dziesięciu C-295M desantuje się nasz batalion powietrznodesantowy – mówi kpt. Marcin Mikołajewski.
Celem desantujących skoczków będzie zajęcie mostu na Wiśle, który będzie od punktu zrzutu oddalony o 17 kilometrów. Po dotarciu do celu przyjdzie im się zmierzyć z przeciwnikiem, w którego wcielą się żołnierze z 18. Bielskiego Batalionu Powietrznodesantowego, wyposażeni w wozy HMMWV.
Dla Polaków będzie to drugi raz, kiedy będą uczestniczyć w tego typu manewrach. Rok temu w ćwiczeniach powietrznodesantowych uczestniczyło również koło pięciu tysięcy żołnierzy, ale z aż jedenastu krajów. Wówczas polską stronę reprezentowali wojskowi z Gliwic i Bielska-Białej.