W sobotę w Ostrowie Wielkopolskim odbyła się trzecia, i zarazem ostatnia, runda cyklu Speedway Best Pairs. Przed zawodami na prowadzeniu znajdowała się „toruńska” para z drużyny Monster Energy. Gregowi Hancockowi i Chrisowi Holderowi przyszło jednak obejść się smakiem. Dwaj mistrzowie świata ostatecznie nie znaleźli się na „pudle” cyklu, a niepodziewanie tryumfowali najmłodsi w stawce Polacy
Sobotnie zawody miały wyłonić najlepszą parę żużlową w Europie. Po tytuł pewnie zmierzali żużlowcy Joe’a Parsonsa, który nie dość, że miał w swoim składzie znakomitych Hancocka i Holdera, to jeszcze zdecydował się na „dokoptowanie” do nich aktualnego mistrza świata – Taia Woffindena. Brytyjczyk tym samym zajął miejsce Pawła Przedpełskiego, ale w zawodach nie wystartował ani razu. Decyzja okazała się zaskakująca tym bardziej, że w pierwszych dwóch biegach żużlowcy Monster, delikatnie rzecz ujmując, nie zaskakiwali. Od drużyny bijącej się o tytuł parowych mistrzów Europy wymaga się, by wygrywała z takimi żużlowcami, jak Martin Smolinski. Tymczasem Niemiec nie miał wielkich problemów z wyprzedzeniem dwóch mistrzów świata. Na pocieszenie zostało im to, że przywieźli za plecami Nickiego Pedersena. Okazja, by zmienić któregoś z zawodników i wstawić w jego miejsce Woffindena pojawiła się już w trzecim biegu Monster Energy. W drugiej swojej gonitwie Greg Hancock zanotował defekt, co poskutkowało tym, że „Potwory” przegrały 4:2 wyścig z Boll Team. Joe Parsons konsekwentnie stawiał jednak na Kalifornijczyka, ale ten przywiózł tylko jeden punkt.
Na zmianę w drugiej fazie zawodów zasłużył również Chris Holder. O ile Hancockowi udało się znaleźć optymalne ustawienia w swojej maszynie, to Australijczyk wciąż nie potrafił „dogadać” się ze swoim sprzętem. Ostatecznie zamiast powiększać swoją przewagę i walczyć o zwycięstwo w cyklu, drużyna Parsonsa musiała obejść się smakiem. Hancock z Holderem nie awansowali choćby do barażu ostrowskiego turnieju, co totalnie przekreśliło ich szanse na pierwsze miejsce w cyklu. Na domiar złego przegrali również bieg dodatkowy, którego stawką był najniższy stopień podium Speedway Best Pairs.
Po tytuł najlepszej pary w Europie niespodziewanie sięgnęła ekipa FOGO Power w składzie: Piotr Pawlicki, Bartosz Zmarzlik i Tobiasz Musielak. O ile pierwszy turniej w Toruniu nie był najlepszy w ich wykonaniu, to następne dwa były znakomite. Szczególnie ten w Ostrowie. I Pawlicki i Zmarzlik jechali na najwyższym światowym poziomie. Do tego dodali wiele swojej brawurowości i zaciętości. Skutek był wymarzony – parowe mistrzostwo Europy. Na drugim stopniu podium stanęli zawodnicy z drużyny Eport2000.pl Team, w której skład wchodzą również sami Polacy: Grzegorz Zengota, Piotr Protasiewicz i Janusz Kołodziej. Najniżej na „pudle” uplasowali się żużlowcy Nice Racing Teamu: bracia Łagutowie oraz przebojowy Antonio Lindbaeck.
Cykl Speedway Best Pairs dobiegł końca i zapisał na kartach polskiego żużla kolejną piękną historię. To jeszcze jednak nie koniec imprez żużlowych emocji gwarantowanych przez One Sport. Już niebawem kibice będą mogli emocjonować się ściganiem w cyklu Speedway European Championships.