Gdyby Stanisław Bareja żył, to z pewnością nakręciłby film o bydgosko-toruńskich (lub toruńsko-bydgoskich, aby nikogo nie urazić) perypetiach z regionalnymi politykami w obsadzie. Rolę główną w komedii absurdów (na wzór legendarnego Misia) dostałby prezydent Rafał Bruski. Tytuł dla filmu też już jest – Lot. W kosmos. Najlepiej z jedynego w regionie lotniska
O co znów jest ta awantura? O nazwę. Toruń chce zwiększyć swoje udziały w bydgoskim porcie i zainwestować kilka milionów w jego rozbudowę. Pieniądze bardzo przydatne, bo w Bydgoszczy (jak wszędzie) lotnisko przynosi straty, a taka kwota może pomóc w rozbudowie i rozwoju portu lotniczego w Grodzie nad Brdą.
Jest tu jednak jedno „ale” – za inwestycję Toruń chce mieć swój udział w nazwie. Ot, pomoc w turystycznym rozwoju miasta i zacieśnianie współpracy w regionie. Początkowo sprawa wydawała się prosta, marszałek Piotr Całbecki jest za (województwo to największy udziałowiec portu), inni akcjonariusze raczej też, lecz wtedy do gry włącza się – oczywiście – prezydent Bruski. Jak dziecko w piaskownicy chce zabrać swoje zabawki, nie dać pobawić się innym, choć razem mogą wybudować naprawdę efektowny zamek.
Bruskiego nie obchodzi, że Toruń może pomóc w przyciągnięciu większej liczby pasażerów na lotnisko (miasto Kopernika jest zdecydowanie bardziej znanym ośrodkiem turystycznym w Europie, z czym bydgoski prezydent musi się w końcu pogodzić). Nie obchodzi go to, że takie sztuczki stosuje się na całym świecie. Włodarze z Bydgoszczy nie chcą rozwoju dla tego pięknego miasta. Oni szukają każdej okazji, żeby pokłócić się z torunianami – w najgłupszych nawet sprawach.
Sam lubię Bydgoszcz, mam tam wielu bardzo dobrych znajomych, którzy często odwiedzają Toruń. Ja nie mam kompleksu Bydgoszczy, oni zdecydowanie nie mają kompleksu Torunia. Zdarzają się między nami przyjacielskie uszczypliwości, ale nigdy na wrogim tle. Z Rafałem Bruskim jest zupełnie inaczej – wyraźnie widać, że ma on kompleks Torunia i jego jedynym celem jest zbijanie kapitału politycznego na tej bzdurnej wojnie.
Bydgoszcz i Toruń mogłyby zbudować razem naprawdę silny duet, który sprzyjałby rozwojowi naszego (!), regionalnego lotniska. Bydgoscy politycy tego nie chcą. Może więc warto im coś dać od siebie? Oddajmy im nazwę jednej z naszych flagowych budowli – Bydgoska Arena Toruń, albo Jordanki Przyjaźni Bydgosko-Toruńskiej. Wyobrażacie to sobie?
[poll id=”8″]