W ramach 11. Kolejki PGE Ekstraligi doszło do rewanżowego starcia Get Well Toruń i Unii Tarnów. Przed trzema miesiącami na MotoArenie nieznacznie lepsi okazali się torunianie. Niedzielne spotkanie w niczym nie przypominało tego majowego. „Jaskółki” na torze praktycznie nie istniały, co torunianie skrzętnie wykorzystywali
Kłopoty tarnowian rozpoczęły się już w pierwszej gonitwie, którą podwójnie wygrali Martin Vaculik oraz Kacper Gomólski. Co ciekawe, gospodarze nie zdobyli w tym wyścigu ani jednego punktu. Defekt na trasie zanotował Piotr Świderski, a na ostatnim łuku upadł Leon Madsen, który miał o to ogromne pretensje do Gomólskiego. Powtórki wyraźnie wykazały, że pomiędzy oboma zawodnikami nie było najmniejszego kontaktu, zatem agresywne zachowanie Duńczyka było całkowicie nieuzasadnione. Sędzia Ryszard Bryła zdecydował się ukarać Madsena żółtą kartką.
Drugi bieg rozegrano… godzinę później. Płynny przebieg zawodów zakłócił deszcz, który zaczął padać wraz ze startem pierwszego wyścigu. Na szczęście udało doprowadzić się tarnowski tor do ładu i mecz wznowiono. Nie przyniosło to żadnych zmian w postawie gospodarzy. Tarnowianie gonitwę drugą przegrali 2:4 i mieli już siedem punktów straty do „Aniołów”. Ich pierwszym łupem padł dopiero wyścig dziesiąty, który wygrali 4:2. Swoim zwycięstwem gospodarze nie wyrządzili torunianom wielkiej straty, bo po dziewięciu wyścigach przegrywali już różnicą piętnastu punktów. Ponadto żużlowcy Get Well wygrali cztery kolejne wyścigi, czym przypieczętowali swoje imponujące zwycięstwo.
Na porażkę gospodarzy złożyło się wiele czynników, poczynając od fatalnego spasowania z torem po złą organizację w drużynie. Dość powiedzieć, że dwukrotnie tarnowianie tracili punkty, ponieważ nie zgłosili w odpowiednim czasie zmian taktycznych. Dodatkowo raz na torze pojawił się Janusz Kołodziej, który wyjechał do wyścigu bez rękawiczek i ze źle zawiązanym laczkiem. Wynikało to z tego, że były mistrz Polski o swoim udziale w wyścigu został poinformowany w trakcie czasu dwóch minut, które mają zawodnicy, by przygotować się do biegu.
Torunianie do tej pory nie mieli najlepszego bilansu spotkań wyjazdowych. Podopieczni Jacka Gajewskiego wygrali zaledwie raz na torze beniaminka w Rybniku. Meczem w Tarnowie znacznie podreperowali swoje statystyki. Na słowa pochwały zasługuje cała drużyna. Najlepiej spisał się jednak Martin Vaculik, dla którego tarnowski owal nie stanowi żadnych tajemnic. Słowak pojawił się na torze pięć razy i zdobył czternaście punktów. Wysoko punktowali również Chris Holder oraz Greg Hancock. Na słowa uznania zasłużyli także Kacper Gomólski, który został cichym bohaterem tego meczu oraz Igor Kopeć – Sobczyński. Najmłodszy z torunian pokazał wolę walki i potrafił wyprzedzać swoich przeciwników nie tylko w biegu juniorskim.
Aktualnie Get Well Toruń plasuje się na trzecim miejscu w tabeli z dorobkiem szesnastu punktów. Wyżej od nich są tylko przedstawiciele Ziemii Lubuskiej – Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra oraz Stal Gorzów, z którą torunianie zmierzą się za tydzień na własnym obiekcie. Pierwszy mecz obu drużyn zakończył się zwycięstwem Stali 62:28, więc na punkt bonusowy raczej nie ma co liczyć. Trzeba zrobić wszystko, by zanotować dwa kolejne „oczka” w ligowym zestawieniu i tym samym zagwarantować sobie fazę play-off.