Masowe zbrodnie, jakich dokonali ukraińscy nacjonaliści, wobec zamieszkałej na Wołyniu i Galicji Wschodniej ludności polskiej przez długi czas były tematem tabu i pomijanym wydarzeniem w historiografii. Ostatnie dwudziestolecie to czas zmian. Zarówno strona polska, jak i ukraińska dążą do wpajania rzetelnej wiedzy, dobrosąsiedzkiej współpracy i przede wszystkim odnalezienia grobów wymordowanych osób i uczczenia o nich pamięci. W działania te zaangażowała się także toruńska grupa archeologów. Jej członkini – Dominika Siemińska opowiedziała nam o etapach pracy i historii dwóch wołyńskich miejscowości
Wspomnienia, które wciąż żyją
Ludobójstwo dokonane przez ukraińskich nacjonalistów wobec zamieszkałej w Województwie Wołyńskim i Galicji Wschodniej ludności polskiej, w niedużej części także rosyjskiej, czeskiej czy żydowskiej, dokonano w latach 1943–1944. Rzeczpospolita wówczas była okupowana przez III Rzeszę oraz Związek Radziecki. Województwo Wołyńskie znalazło się pod strefą wpływów nazistów i weszło w skład Komisariatu Rzeszy Ukraina. Przed wybuchem wojny było częścią II Rzeczpospolitej, stąd osiedlało się tam wielu Polaków. Choć jako pierwszy na Wołyń polską ludność sprowadzał z Mazowsza król Władysław Jagiełło.
Niemcy szacowali liczbę Polaków na Wołyniu na około 306 tysięcy, co stanowiło 14,6% ogółu ludności. Pierwszy, gwałtowny spadek populacji Polaków na tych terenach był spowodowany zbrodniami sowieckimi i niemieckimi, zsyłkami i wyjazdami na przymusowe roboty.
W 1942 roku na Wołyniu nastąpił rozwój ruchu partyzanckiego. Przejawem tego było utworzenie nacjonalistycznych formacji takich, jak Ukraińska Powstańcza Armia oraz Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów. Przywódcą tej drugiej był Stapan Bandera, stąd ukraińskich zbrodniarzy często określa się terminem „banderowcy”.
Obie formacje nie uznały kształtu granic ustanowionych na konferencjach w Teheranie i Jałcie. W myśl postanowień, tereny zamieszkane przez ludność ukraińską miały zostać podzielone pomiędzy Polskę i ZSRR. Ich celem było powstanie niepodległego, jednonarodowego państwa ukraińskiego. Chcąc zrealizować swoje plany, banderowcy przeciwstawiali się władzom niemieckim, Armii Czerwonej, NKWD, aż w końcu przeszli do okrutnych czynów. Z ich rąk życie straciło około 50-60 tysięcy Polaków…
Ponad dwadzieścia lat prac
Od 1990 roku z inicjatywy Leona Popka – historyka lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, autora książki „Ostrówki. Wołyńskie ludobójstwo” – na terenie wsi wołyńskich prowadzone są prace poszukiwawcze i ekshumacyjne ofiar zbrodni dokonanych przez UPA. Grupy archeologiczne, w skład których wchodzą także toruńscy badacze, poszukują zbiorowych lub pojedynczych mogił, by w należyty sposób uczcić pamięć i pochować ofiary „rzezi wołyńskiej”.
– Inicjatorem naszych prac jest historyk, dr Leon Popek – powiedziała Dominika Siemińska. – Jego rodzina za równo ze strony matki, jak i ojca zginęła w czasie „rzezi wołyńskiej”. Zajmuje się on tym tematem ze strony zawodowej oraz osobistej. W 2007, później 2013-2014 roku razem z panem profesorem Kolą i całym zespołem uczestniczyliśmy i pomagaliśmy w pracach poszukiwawczych i ekshumacyjnych ofiar „rzezi wołyńskiej”.
30 sierpnia 1943 roku oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii wkroczyły do wsi Ostrówki i Wola Ostrowiecka. Zrabowały majątki mieszkańców, zniszczyły wszelkie zabudowy i w okrutny sposób wymordowały około 1050 Polaków. Dziś na terenie takich miejscowości trudno doszukać się widocznych śladów po dawnych mieszkańcach. Pozostała za to pamięć po zbrodniach.
– Prowadzimy prace w trzech miejscowościach – Ostrówki, Wola Ostrowiecka i oddalony od nich około 120 kilometrów Gaj – mówi pani Siemińska. – W tej chwili tych miejscowości już nie ma. Tego samego dnia, 30 sierpnia 1943 roku zostały one zniszczone, a ich mieszkańców zamordowano. Jedynym zachowanym elementem dawnej wsi Ostrówki jest cmentarz. Dr Leon Popek z grupą byłych mieszkańców, przyjaciół i chętnych pomocników zaczął go remontować. Dziś jest odnowiony. Są postawione nowe lub odnowione stare nagrobki. Chowane są tam też ofiary, które znajdujemy podczas ekshumacji. W 2011 rok, przy wsparciu Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, na cmentarzu w Ostrówkach został wybudowany pomnik poświęcony pamięci zamordowanych mieszkańców wsi.
Poszukiwania w zapomnianej ziemi
Pierwszym i zarazem najtrudniejszym etapem działań jest zlokalizowanie mogił. Na terenie opuszczonych wołyńskich wsi trudno o jakąkolwiek wskazówkę, gdzie mogą spoczywać ofiary rzezi. Wokół widzimy jedynie zarośnięte pola, drzewa, krzewy – zupełnie niepozorny krajobraz, który wiąże ze sobą okrutną historię. Na ziemi tej znajdowały się niegdyś posiadłości gospodarcze, domy, szkoły, kościoły i inne zabudowania, które służyły polskim rodzinom. Dziś nie ma po nich absolutnie żadnego śladu.
– Pierwsze prace poszukiwawcze i ekshumacyjne prowadzone były już w latach 90-tych – dodaje nasza rozmówczyni. – Ponieważ żyły jeszcze osoby, które pamiętały tamte wydarzenie, Leon Popek zbierał od nich cenne informacje. Pierwsze szczątki ofiar wydobyto z grobów, które były widoczne w terenie. W tej chwili trudno dostrzec, gdzie mogą znajdować się groby. Po prostu nie pozostało po nich śladu. Tak samo jest w innych miejscowościach, na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.
Oprócz relacji światków do odnalezienia grobów wykorzystywane są przedwojenne mapy, które nałożone na dzisiejsze mapy Google mogą wskazać odpowiednie miejsca w danej wsi.
– Kolejne prace poszukiwawcze prowadziliśmy w 2011, 2013 i 2014 roku. Do tej pory udało nam się ekshumować ofiary z ośmiu grobów. Przed wydobyciem ofiar, były to zupełnie zarośnięte, niepozorne miejsca. Stając tam trudno było przypuścić, co może znajdować się pod warstwą ziemi.
Po odszukaniu w terenie miejsca, w którym znajdować się może mogiła, archeolodzy muszą upewnić się czy rzeczywiście w ziemi mogą być ludzkie szczątki. W celu przebadania gleby używa się specjalnych urządzeń.
– Przy lokalizacji grobów używa się ręcznego geologicznego świdra. Za pomocą tego urządzenia wydobywa się próby ziemi, które my dokładnie analizujemy i oceniamy. Patrzymy na to, czy gleba się zmienia i czy znajdują się w niej ludzkie szczątki. Sukcesywnie, metr po metrze badamy wyznaczoną przestrzeń i na tej podstawie lokalizujemy mogiły. Czasami używamy innych metod. Wszystko zależy od tego, w jakim jesteśmy terenie i na jakiej głębokości może znajdować się mogiła.
Setki lat istnienia, jeden dzień zagłady
Ostrówki i Wola Ostrowiecka powstały prawdopodobnie w końcówce XVI wieku. Polacy zamieszkujący te i inne wołyńskie miejscowości zachowywali swoją odrębność narodową, wyznaniową, językową i obyczajową. Mieszkańcy wsi w dużej mierze byli katolikami. W dniu zagłady rozległa parafia Ostrówki, do której należało aż 16 miejscowości, liczyła około 2100 wiernych. Parafia uważana była za niezwykle religijną, a wiernych charakteryzowała pobożność i patriotyzm. Z upływem wieków wśród mieszkańców umacniała się więź wzajemnego pokrewieństwa. Całkowity kres ich istnieniu nastał 30 sierpnia 1943 roku. Ostrówki oraz Wola Ostrowiecka zostały zniszczone. Ocaleli mieszkańcy uciekli w stronę Polski i osiedlili się między innymi w Toruniu. Była to jednak znikoma grupa. Większość Polaków zostało zamordowanych.
– W miejscowości Gaj w okresie między wojennym przy budynku szkolnym znajdowała się strzelnica, gdzie ćwiczyła młodzież – komentuje pani Sieminska. – 30 sierpnia 1943 roku mieszkańcy zostali spędzeni do tej szkoły i tam zamordowani. Po trzech dniach mieszkańcy sąsiednich wiosek zostali zmuszeni przez UPA, żeby ich pochować. By nie trudzić się za bardzo, po prostu wrzucili ciała pomordowanych do tej strzelnicy i z wierzchu przysypali ziemią. Informacje o tym poznaliśmy właśnie z relacji świadków. W 2001 roku prowadzone tam były odwierty sondażowe, które potwierdziły znajdowanie się tam kości ludzkich. W 2013 roku wróciliśmy tam, by przeprowadzić prace ekshumacyjne. Okazało się, że na miejscu tej mogiły, został wykopany dół i wrzucono tam śmieci. Ktoś niestety sprofanował szczątki pomordowanych osób…
Od ekshumacji po należyte pochowanie
Po znalezieniu grobów i ekshumacji szczątków, następuje kolejny etap prac, czyli dokładne przebadanie ludzkich kości, ustalenie odpowiednich danych i zebranie jak największej liczby informacji. Największe trudności pojawiają się przy mogiłach zbiorowych. Archeolodzy zmuszeni są nawet do wydobywania pojedynczych części układu kostnego ofiar.
– Po ekshumacji do pracy dołącza antropolog. Jego zadaniem jest opisanie szczątków, to znaczy ustalenie płci, wieku, ewentualnych urazów, schorzeń i – jeśli jest to możliwe – przyczynę śmierci – dodaje badaczka. – Jeżeli odnajdujemy mogiłę zbiorową, gdzie szczątki zostały w nieładzie wrzucone razem, nie ma możliwości wydobycia pojedynczych ofiar. Musimy po prostu wyjąć wszystkie szczątki, a następnie oddzielnie układamy każdą część. Antropolog bada każdy rodzaj kości, a nie pojedynczo ofiary. Czasami jednak zdarzają się groby, w których szczątki są oddzielnie poukładane i istnieje możliwość wydobycia ich pojedynczo.
Dotychczasowe badania szczątków wykazały chociażby to, w jak okrutny sposób mordowano ludzi. Banderowcy użyli do zbrodni takich narzędzi jak siekiery, pałki, młotki, maczugi i broń palną. Oprócz szczątków ofiar, archeolodzy znajdują przeróżne przedmioty, które wówczas mieli oni przy sobie. Najczęściej są to drobne elementy, przedmioty codziennego użytku lub fragmenty ubioru.
– Ponieważ te groby są dosyć płytkie, a na szczątki mają wpływ warunki atmosferyczne – deszcz, susza, mróz – to tak naprawdę niewiele pozostaje. Najczęściej znajdujemy guziki, fragmenty butów, odzieży, medaliki, różańce, sprzączki od pasków, grzebienie, monety, czy elementy amunicji. Zdarzały się także orły od czapek wojskowych. W dwudziestoleciu międzywojennym, we wsiach na Wołyniu osadzani byli osadnicy wojskowi, którzy z inicjatywy Piłsudskiego dostawali ziemie. Przenosili się głównie z centrum czy zachodniej Polski, otrzymywali ziemie i tam się osadzali. Te orły mogły należeć do nich. Z dumy wciąż przy sobie nosili – opisuje Siemińska.
Niektóre przedmioty znalezione w ekshumowanym masowym grobie w Starym Gaju na Wołyniu (fot. Adam Kuczyński)
Obecnie na około 1500 miejscowości na Wołyniu jedynie w 150-180 istnieją jakiekolwiek upamiętnienia ofiar w postaci krzyży czy pomników. Wciąż nieodnalezionych jest wiele ofiar. Trudno określić gdzie znajdują się następne mogiły i ile ofiar nie zostało jeszcze odnalezionych. Toruńscy archeolodzy przygotowują się na kolejny wyjazd na Ukrainę.
– Ostatni etap naszych prac to pochowanie ofiar – podsumowuje Dominika Siemińska. – Na ceremonie przybywają rodziny ze strony polskiej oraz ukraińskiej. Na końcu w celu upamiętnienia stawiany jest pomnik, o który stara się strona polska.
Cmentarz parafialny – Sokól na Wołyniu. Mogiła – miejsce wiecznego spoczynku ofiar ze wsi Gaj zmordowanych w 1943 roku przeniesionych z ekshumowanej zbiorowej mogiły w 2013 roku. (fot. Adam Kuczyński)
***
W pracach biorą udział polscy i ukraińscy archeolodzy, wolontariusze z Fundacji Niepodległości, a także wspierający ich funkcjonariusze Straży Granicznej. Głównymi członkami toruńskiej grupy archeologów są – profesor Andrzej Kola, Dominika Siemińska, Michał Siemiński, Olaf Popkiewicz oraz Adam Kuczyński.
Od przyszłego roku 11 lipca będzie „Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP”.