W niedzielę udamy się do lokali wyborczych, aby wybrać prezydenta. Choć kampania wyborcza kończy się wraz z nadchodzącą dzisiaj ciszą wyborczą, to jej końcówka zapowiada się na wyjątkowo ciekawą. O ostatnich wydarzeniach związanych z wyborami rozmawiamy z doktorem Wojciechem Peszyńskim, politologiem i wykładowcą na Wydziale Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK
ChilliTorun.pl: Panie doktorze, kto wygra wybory? Faworytem jest chyba Andrzej Duda.
dr Wojciech Peszyński, Wydział Politologii i Studiów Międzynarodowych UMK: Duda jest faworytem, bo ma przewagę psychologiczną. Poza tym, nie był faworytem przed I turą, a teraz przystępuje do decydującej bitwy, jako wygrany. Nikt się nie spodziewał, że kandydat PiSu może wygrać pierwsze stracie. Jednak nazwisko nowego prezydenta poznamy w niedzielę. Wynik kandydatów będzie oscylował w granicach 50% i zwycięzca musi wiedzieć, że tak naprawdę ma 5 lat na przekonanie do siebie resztę społeczeństwa.
CT: W sondażach to Duda ma przewagę, ale nieznaczną. Czy karta może się odwrócić i tym razem badania „skłamią” na korzyść urzędującego prezydenta?
dWP: Duża różnica pomiędzy wynikami badań opinii publicznej, a wynikami rzeczywistymi wynika z tego względu, że ogromy elektorat ma ten „trzeci kandydat” – nazywa się „trudno powiedzieć”, albo „nie wiem”. Ci ludzie stanowią około 13% całości. Oni zaważą o wynikach tych wyborów.
CT: Czy wyborcy „trudno powiedzieć” to wyborcy Pawła Kukiza?
dWP: Nie do końca. Wyborcy Kukiza stanowią tylko ich część. To są również wyborcy, którzy nie głosowali w I turze. To są tzw. wyborcy grillowi, weekendowi czy sytuacyjni. Przy tak wyrównanej walce poczucie ważności głosu bardzo wzrasta i to sprawi, że ten poziom partycypacji będzie większy.
CT: A co zaważyło o wynikach I tury?
dWP: Duda świetnie ją rozegrał. Nigdy nie ma jednej przyczyny. Komorowskiego zgubiła zbytnia pewność siebie. Lekceważył elektorat i wybory, traktował je, jako coś, co musi się odbyć, ale i tak je wygra. Nikt nie zakładał wariantu, że prezydent może być drugi. Druga przyczyna to to, że Duda wpędził Komorowskiego w sprawy czysto krajowe. Tak naprawdę to był plebiscyt. Ocena ośmiu lat rządów PO. Elektorat Komorowskiego to ludzie zadowoleni z ostatnich ośmiu lat. Reszta zagłosowała inaczej. Duda zrobił dużą przewagę w Social Media, ale też w terenie. Przykładem jest Brodnica, gdzie był i Duda i Wilk i Kukiz. Prezydent to zlekceważył, pojawił się tam dwa razy pusty Bronkobus. Ludzie to widzą. Szesnaście pustych Bronkobusów to nietrafione posunięcie. Można było te środki zagospodarować lepiej.
CT: Brak uczestnictwa Komorowskiego w debacie przed I turą mógł mieć wpływ na jej wynik?
dWP: To mogło mieć wpływ, bo zachował się trochę jak panisko i hrabia, który z plebsem rozmawiać nie będzie. Duda przyszedł na tę debatę i wypadł wprawdzie słabo, ale wykorzystał czas na rozmowę z kandydatami, których to głosów będzie teraz potrzebował. Zakulisowe rozmowy w tej sprawie najpewniej w gmachu TVP się odbyły.
CT: Z drugiej strony – czy te ostatnie debaty mogą wpłynąć na wybory?
dWP: Z pewnością. Prezydent Komorowski pokazał pazury. Niedźwiedź, który spał, błądził i popełniał błędy był stanowczy i konsekwentny. Szczególnie ta pierwsza debata to trochę taka rozmowa ojca z synem i reprymenda od starszego człowieka. Takie warunki narzucił Bronisław Komorowski.
CT: Spotyka się opinie, że dla wyborców Dudy wygrał kandydat PiSu, dla wyborców Komorowskiego wygrał właśnie prezydent, a ci niezdecydowani uważają debaty za nudne.
dWP: Wynika to z tego, że raczej nikt nie wygrał tych debat zdecydowanie. Kandydaci wypadli ogólnie blado.
CT: Czwartkowa debata może zadecydować o wynikach?
dWP: Może tak być, choć bardzo ważne będą piątkowe sondaże. Trochę może się jeszcze wydarzyć. Po nudnej kampanii przed I turą, mamy teraz arcyciekawe starcie.
CT: Jaki wpływ na wynik wyborów może mieć osoba Pawła Kukiza? On wyraźnie sugeruje swoim wyborcom, żeby oddali głos na Andrzeja Dudę, choć nie mówi tego wprost.
dWP: Takie nawoływanie może pomóc, ale pamiętajmy, że elektorat Pawła Kukiza to wyborcy sytuacyjni. Kukiz dostał bonus, bo był liderem wyborców antyestablishmentowych. Jego elektorat nie chce uczestniczyć w sporze PiS – PO, tylko głosuje na trzeciego kandydata. To trochę casus Grzegorza Napieralskiego, który miał 14% w ostatnich wyborach. Ten wynik to z jednej strony efekt kuli śniegowej, a z drugiej typowy underdog effect, czyli im bardziej Kukiz był okładany w mediach głównego nurtu, tym więcej zyskiwał.
CT: Reszta antysystemowców może uznać wybory za udane?
dWP: Wyborcy Korwin-Mikkego pokazali mu żółtą kartkę. Otrzymał aż 15 tysięcy głosów mniej niż w tych do Parlamentu Europejskiego, dlatego jednak to Kukiz zebrał całe żniwo tej grupy kandydatów.
CT: Przejdźmy do frekwencji – czemu podczas tych wyborów była taka niska?
dWP: Przede wszystkim kwestia niechęci do polityki. Nie widzimy przełożenia z polityki na nasze życie.
CT: Czemu na wsiach ludzie chętniej biorą udział w wyborach?
dWP: To jest trochę inna społeczność i inne relacje międzyludzkie. Bardziej te relacje są zacieśnione, ludzie się znają, wiedzą kto głosuje, a kto nie. Jest to tam duże wydarzenie i z tego wydarzenia ludzie korzystają.
CT: Teraz frekwencja będzie wyższa?
dWP: Tak, z pewnością. Poczucie wagi głosu bardzo wzrosło. Przed I turą byliśmy uśpieni, każdy był przekonany, że to Bronisław Komorowski wygra tę część wyborów. Teraz każdy głos waży dużo więcej.
CT: To większa mobilizacja dla elektoratu Dudy czy Komorowskiego?
dWP: Obecność wyborców sytuacyjnych, grillowych to raczej większa korzyść dla wyborców urzędującego prezydenta.
CT: Bukmacherzy uruchomili zakłady na zwycięzcę tych wyborów. To chyba ryzykowna gra? Zdecydowałby się Pan na obstawienie nazwiska wygranego?
dWP: (śmiech) Po pierwszej turze przegrałbym bardzo duże pieniądze, teraz bym się z pewnością nie zdecydował.