Zwolniony wczoraj (03.04) trener Elany, Jerzy Cyrak w wywiadzie pożegnalnym mówi o współpracy z kibicami, swojej pracy, przyszłości klubu i walce o awans. Wywiad przeprowadzili: Michał Tuszyński z TV Toruń, Sławomir Pawenta z Nowości, oraz Marcin Lewicki z chillitorun.pl
Zapraszamy do lektury!
Michał Tuszyński (TV Toruń): Panie trenerze, chyba nie tak to miało wyglądać…
Jerzy Cyrak: Inne były plany, oczekiwania. Ta praca miała zakończyć się awansem w tym sezonie. To miał być wspólny cel. Władz, piłkarzy, sztabu i przede wszystkim kibiców. Robiliśmy to dla nich, żeby wynik był jak najlepszy.
MT: Przyjął Pan decyzję o dymisji ze zrozumieniem? Jest jakiś żal?
JC: Na tym polega ta praca. Jeżeli coś się nie udaje, to należy to zmienić. W tym wypadku zmiana polega na trenerze. Podchodzę do tego z pokorą i szanuję tę decyzję. Jest mi natomiast przykro, że nie uda mi się tego zakończyć i wypełnić kontrakt. Jestem przekonany, że ten zespół zacznie grać, ostatni mecz pokazywał ogromny progres. Drużyna jest dobrze przygotowana do rundy. To pokażą następne mecze i pokazywały badania przedsezonowe.
MT: Pan negatywnie ocenia początek rundy?
JC: Ten pierwszy mecz nam nie wyszedł. Po przerwie zespół pokazał dużego zęba i charakter. Nie udało nam się tego meczu wygrać, nie daliśmy już rady odrobić tak dużej straty (mecz z Gwardią Koszalin Elana przegrała 2:3 – przyp. red.). Mecz w Przodkowie był bardzo nieszczęśliwy. Odejście podstawowego zawodnika na dłuższy okres z powodu kontuzji (kontuzja Rafała Więckowskiego – przyp. red.). W minutę straciliśmy dwa punkty. Trudny mecz, na jeszcze trudniejszym boisku. Zespół grał na tyle, na ile pozwalało boisko, ale zawodnicy potrafią grać jednak zdecydowanie lepiej. Ostatni mecz natomiast pokazał naszą dominację nad innym kandydatem do awansu.
Marcin Lewicki (chillitorun.pl): Z czego wynikały słabsze drugie połowy w wykonaniu Elany?
JC: Pewność siebie zespołu ginęła, gdy należało utrzymać się więcej przy piłce i dalej dominować. Po strzelonych bramkach schodziło z nas napięcie, a to musi być utrzymywane do końca. Stąd wyglądało to różnie.
ML: Pomyślmy o przyszłości. Jeżeli do trenera zadzwoni nowy szkoleniowiec Elany, to pomoże mu Pan?
JC: Oczywiście! Musimy sobie pomagać. Nadal zależy mi na dobru tego zespołu. Odchodzę tutaj z lekkim niedosytem, ale dalej będę Elanę wspierał, kibicował i życzył jej wszystkiego najlepszego. To dziewięć miesięcy mojej pracy. Wraz z moimi kolegami ze sztabu pracowaliśmy nad tym zespołem. Zrobię wszystko, co mógłbym zrobić, czyli np. podpowiedzieć nowemu szkoleniowcowi, żeby rzeczywiście to się udało.
Sławomir Pawenta (Nowości): Jak trener zareagował na ultimatum – trzy mecze, trzy wygrane?
JC: Liczyliśmy, przy ogromnym wsparciu kibiców, że to się uda. Było blisko, ale jeden rzut wolny zdecydował niestety o stracie punktów.
SP: Jest u Pana niedosyt? Elana z meczu na mecz prezentowała się coraz lepiej…
JC: Praca systemowa i poukładana polega na tym, że za przekręceniem czarodziejskiego pierścienia zespół gra doskonale, tylko to proces. Zespoły, z którymi pracuję idą coraz wyżej. Okres letni jest krótki, a mimo tego tendencja szybko była bardzo rosnąca. W okresie zimowym można było odcisnąć piętno na zespole i to się udało. Trzeba poczekać na efekt. Runda trwa trzy miesiące i niewiele jest zespołów, które przez cały czas utrzymują najwyższe obroty. Są spadki i są wzniosy. Przy dużych kadrach i silnych zespołach można pozwolić sobie na dużą rotację. U nas, zwłaszcza przy pozycjach defensywnych tej rotacji nie ma. To też jest problem.
ML: Porozmawiajmy o chwilach miłych. Co trener będzie wspominał najlepiej?
JC: Poczynając od boiska, na którym stoimy, pięknie przygotowanym, wiele rzeczy będę pamiętał. Będę pamiętał i dziękował zarządowi za możliwość pracy tutaj. Dziękuję piłkarzom, z którymi współpracowałem, za to, że poddali się reżimowi treningowemu, profesjonalnej pracy. Taką chciałem wprowadzić i oni to akceptowali. Dziękuję mojemu sztabowi: Krzysztofowi Wasilkiewiczowi, Izaakowi Stachowiczowi, Tomkowi Rudnickiemu. Dziękuję za ich upór, pasję, którą nawzajem się zarażaliśmy. Dążyliśmy do jednego celu. No i to, co urzekło mnie najbardziej – zaangażowanie kibiców. Ich oddanie każdego dnia. Wszyscy kibice tu przychodzili, żeby nam pomagać. Wspierali nas dobrym słowem, materialnie. Dziękuję wszystkim kibicom, którzy każdego tygodnia za nami jeździli. Do odległych miejscowości, nawet tam gdzie nie było miejsca na trybunach dla kibiców. Pamiętam jak stali za płotem i nam kibicowali. Oczekiwali, że do nich przyjdziemy po meczu i to jest coś wyjątkowego. Do końca życia będę to pamiętał. Ich wsparcie i serce, które dają klubowi.
MT: Sporo pozytywnych opinii można przeczytać o trenerze w Internecie. To chyba bardzo miłe, prawda?
JC: Miłe jak ludzie doceniają pracę, jak widzą jak to wygląda. Niech kto inny oceni moją pracę, nie będę sam o niej opowiadał. Chciałbym, żeby ta praca była pokazywana dobrą grą. Jestem pewny, że ona nadejdzie. W ten sposób najbardziej chciałem podziękować kibicom. Zostało mi powiedzieć, że dziękuję im za wsparcie, proszę, żeby dalej wykonywali swoją pracę. Ja im mocno kibicuję, tak jak klubowi. Będę robił wszystko, żeby – na miarę moich możliwości – pomóc klubowi.
SP: W tej niemiłej sytuacji, jest kilka tych miłych akcentów. Spodziewał się Pan takiego wsparcia dla swojej osoby?
JC: Absolutnie nie. To jest coś, co spotkało mnie pierwszy raz w życiu. Udział kibiców w rozwój klubu jest czymś wyjątkowym. Tak jak w profesjonalnych klubach, a miałem w takich przyjemność pracować. Piłka nożna jest dla kibiców i to oni ją tworzą.
SP: Jest Pan zadowolony z tego, że Izaak Stachowicz i Krzysztof Wasilkiewicz podali się solidarnie do dymisji?
JC: Nie wymagam tego, absolutnie. Oni są profesjonalistami przez duże „P”. Ich miejsce powinno być w tym klubie, powinni uczestniczyć w procesie rozwoju tej drużyny. Dopinguję ich do tego, aby kontynuowali swoją pracę, ale to będzie ich decyzja.
MT: Osiem punktów straty do lidera – ta drużyna może dalej walczyć o awans?
JC: Musi. Jeżeli trafi się taka seria jak na jesień, to z pewnością zespół szybko doskoczy do Gwardii Koszalin. Myślę, że do końca będziemy się bić o sukces. Powtarzam wielokrotnie, że to nie jest łatwe zadanie. Wiele zespołów ma ten sam cel. Na tym polega ten zawód i ta dyscyplina, że będzie trzeba rywalizować do końca. Jestem przekonany, że to się uda.
ML: Która z drużyn będzie najgroźniejsza w walce o awans?
JC: Na pewno Gwardia, jak wskazuje tabela. Z dobrej organizacji gry wynika też, że Lech II Poznań. To będą drużyny, które mogą sprawić Elanie największe trudności.
—
Komentarz autora:
Jerzy Cyrak w swojej pracy wykazywał się profesjonalizmem i ogromnym zaangażowaniem. Trener Cyrak zawsze z szacunkiem traktował również pracę dziennikarzy, z którymi świetnie współpracował. Dziękujemy za ową współpracę i za wkład włożony w rozwój piłki w Toruniu. Życzymy powodzenia w dalszej karierze! Do zobaczenia!