Nowi zawodnicy, nowy tor, nowy sprzęt i nowa jakość w drużynie. Wszystkie te „nowości” miały zapewnić Get Well Toruń udany sezon. Tymczasem podopieczni Roberta Kościechy polegli już w pierwszym spotkaniu PGE Ekstraligi. Torunianie podejmowali na własnym torze aktualnego mistrza Polski – Cash Broker Stal Gorzów. Z początku nic nie wskazywało na to, by Stal miała sprawić gospodarzom większe problemy, ale kolejne biegi całkowicie obnażyły słabości torunian. Ostatecznie mecz zakończył się dwupunktowym zwycięstwem gości
W przeciwieństwie do lat poprzednich, w tym sezonie niewielu toruńskich sympatyków żużla stawiało Get Well w pozycji faworyta PGE Ekstraligi. Przed rozgrywkami narastało wiele wątpliwości. Mecz inaugurujący najlepszej ligi żużlowej świata w pełni potwierdził słuszność obaw. Torunianie ulegli na własnym torze aktualnym mistrzom Polski – Cash Broker Stali Gorzów, a sam przebieg meczu wypunktował wszystkie ich słabości.
Pierwsze dwa biegi należały zdecydowanie do gospodarzy. Torunianie szybko wyszli na sześciopunktowe prowadzenie, głównie dzięki Igorowi Kopeć – Sobczyńskiemu, który wygrał bieg juniorski. W następnej gonitwie Gorzowianie pokazali jednak pazur i zwyciężyli w stosunku 5:1. Prowadzenie Get Well zmalało do dwóch „oczek” i rozpoczęła się rywalizacja na styku.
Chociaż sparingi pokazywały co innego, to kibice na własne oczy zobaczyli, że przebudowany tor służy walce na dystansie nie gorzej niż jego poprzednia wersja. Było wiele mijanek, a z tych jednak gorzej wychodzili gospodarze. Torunianie co prawda byli lepsi na starcie, ale podczas wyścigu brakowało im mocy w silnikach, przez co rywalizacja była bardziej wyrównana niż być powinna. Ten problem dotyczył nie tylko żużlowców drugiej linii, ale także lidera – Chrisa Holdera. Australijczyk zdobył tylko siedem punktów i trudno powiedzieć, by spełnił swoje zadanie. Podobnie można powiedzieć o Pawle Przedpełskim, który najzwyczajniej w świecie był wolny. Torunianin uzbierał tylko pięć „oczek”, a w jednym z wyścigów dał się pokonać debiutującemu w lidze Hubertowi Czerniawskiemu. Śmiało można przypuszczać, że właśnie ten jeden stracony punkt zaważył na zwycięstwie gorzowian.
Co jeszcze przesądziło o wyniku? Przede wszystkim przebudzenie Krzysztofa Kasprzaka, który zawody rozpoczął z dwoma zerami. W następnych biegach potrafił jednak przywieźć dwie ważne „dwójki” i przyczynić się tym samym do zwycięstwa.
Nie ma wątpliwości, że zwycięstwo gorzowianie mogą zawdzięczać rewelacyjnemu Martinowi Vaculikowi. Słowak w zeszłym sezonie reprezentował barwy toruńskiego Get Well, w związku z czym na MotoArenie został przywitany głośnymi gwizdami. W trakcie meczu zagrał jednak na nosie toruńskim fanom i był bliski zdobycia kompletu punktów. Ostatecznie jedynym jego pogromcą w piętnastym biegu został Greg Hancock, a Vaculik zakończył zmagania a dwunastoma „oczkami” i dwoma bonusami.
Pierwszy mecz z mistrzami Polski wyraźnie pokazał, że torunianie mogą nie być jeszcze gotowi do rywalizacji o najwyższe cele. Przed drużyną Roberta Kościechy trudny wyjazd do Zielonej Góry, a następnie do Wrocławia. Potem na MotoArenę przyjedzie Unia Leszno. Od wyników tych trzech spotkań będzie zależał ligowy byt Get Well. Jaki będzie? Oby lepszy niż poniedziałkowy mecz.
Powiedzieli po meczu:
Robert Kościecha (trener Get Well Toruń): Trzeba nam przełknąć gorzką pigułkę. Przegraliśmy pierwszy mecz u siebie i to jest bardzo niedobrze, zważywszy na to, że w najbliższej perspektywie mamy przed sobą dwa ciężkie wyjazdy. W tym wszystkim jest jeden pozyty – juniorzy pojechali na równym, dobrym poziomie. Co do samego meczu – punkty nie kłamią. Mieliśmy problemy z seniorami, którzy niepotrzebnie pogubili punkty. Znakomicie zaprezentował się Martin Vaculik, który przeważył o losach spotkania.
Greg Hancock (Get Well Toruń): Przede wszystkim chcę pogratulować Gorzowowi. Oni dzisiaj byli lepszą drużyną. Niepotrzebnie pogubiliśmy punkty na dystansie i to zadecydowało o wyniku. Szkoda, że tak się stało. Wiem, że również popełniłem błędy i mam małe problemy, ale staram się to wszystko naprawić.
Stanisław Chomski (trener Cash Broker Stali Gorzów): Na zwycięstwo zapracował cały zespół. Chcę zaznaczyć, że bez punktu Huberta Czerniawskiego byśmy tego meczu nie wygrali. Nasi juniorzy byli określani jako dziura w składzie. Okazuje się, że tak nie jest. To młodzi chłopcy, którzy stawiają pierwsze szlify. Podobał mi się również Igor Kopeć – Sobczyński – to jest przyszłość polskiego żużla.
Przemysław Pawlicki (Cash Broker Stal Gorzów): W jednym biegu się pomyliłem i nie poszedłem w tą stronę, w którą iść chciałem. Przegapiłem pewną rzecz. To dopiero początek sezonu. Tutaj jeszcze każdy z nas szuka odpowiednich ustawień dla siebie.
Cash Broker Stal Gorzów – 46
1. Niels Kristian Iversen – 7+1 (2,1,1*,2,1)
2. Krzysztof Kasprzak – 4+1 (0,0,2,2*)
3. Przemysław Pawlicki – 12 (3,3,0,3,3)
4. Martin Vaculik – 12+2 (2*,2*,3,3,2)
5. Bartosz Zmarzlik – 9+1 (3,2,2,2*,w)
6. Rafał Karczmarz – 0 (0,0,0)
7. Hubert Czerniawski – 2+1 (1,0,1*)
Get Well Toruń – 44
9. Greg Hancock – 10+1 (3,3,1*,0,3)
10. Michael Jepsen Jensen – 5 (1,1,2,1,0)
11. Adrian Miedziński – 9+1 (0,2*,3,3,1)
12. Paweł Przedpełski – 5 (1,3,0,1)
13. Chris Holder – 7+1 (1*,1,3,0,2)
14. Igor Kopeć-Sobczyński – 4 (3,0,1)
15. Daniel Kaczmarek – 4+1 (2*,2,0)
Fotogaleria autorstwa Bartosza Tomczaka
(Źródło wyników: sportowefakty.wp.pl)