Toruńskie „Anioły” notują najgorszy początek rozgrywek PGE Ekstraligi od lat. Po trzech kolejkach podopieczni Jacka Gajewskiego zamykają ligową stawkę z okrągłym zerem na koncie. W najbliższą niedzielę Get Well odjedzie kolejne spotkanie. Tym razem na MotoArenę przyjedzie stająca na nogi Unia Leszno, która po pierwszych meczach jest wymieniana w roli kandydatów do Mistrzostwa
Nadzieja towarzyszyła zawsze toruńskim kibicom żużla. Od lat wiązała się ona z medalowymi aspiracjami „Aniołów”. Tegoroczne rozgrywki pokazują jednak, że o jakimkolwiek krążku należy na razie zapomnieć i mieć nadzieję na wyjście torunian ze strefy spadkowej. Po trzech kolejkach Get Well zajmuje ostatnią pozycję w tabeli z trzema porażkami na koncie. Dla torunian to najsłabszy początek rozgrywek od lat. W niedzielę nadarzy się kolejna okazja do zdobycia punktów. Na MotoArenę przyjedzie Unia Leszno, która powoli wstaje z kolan po nieudanym zeszłym sezonie. W przeciwieństwie do Get Well, leszczynianie notują znakomity początek rozgrywek i po pierwszym meczu są wymieniani jako faworyci do zdobycia kolejnego mistrzostwa Polski.
W pierwszym spotkaniu leszczynianie pokonali na własnym torze Falubaz Zielona Góra 64:26, czym pokazali, że wracają go walki o najwyższe cele. Po meczu od razu stało się jasne, że wyjazd do Torunia dla Leszna wcale nie musi zakończyć się porażką. W przeciwieństwie do Get Well, Unia dysponuje bardzo wyrównanym składem, który wygląda lepiej nie tylko na torze, ale również na papierze. Barwy „Byków” reprezentuje m.in. Emil Sajfutdinow, Peter Kildemand, Nicki Pedersen, Janusz Kołodziej czy Piotr Pawlicki. Cała piątka pokazała w meczu z Falubazem, że jest w formie i groźni będą również na wyjazdach.
Diametralnie inaczej przedstawia się sytuacja w szeregach Get Well. Drużynie brakuje lidera, ponieważ każdy z zawodników jeździ bardzo nierówno, a niektórzy wręcz słabo. Mowa tutaj o Gregu Hancocku i Chrisie Holderze, którzy stanowią fundament toruńskiej ekipy. Ostatnie dwa spotkania Get Well jasno pokazują, co dzieje się w momencie, gdy któryś z dwóch mistrzów świata nie będzie dobrze punktował – torunianie tracą punkty i notują coraz większe straty w tabeli. Nie pociesza również słaba dyspozycja Pawła Przedpełskiego. W „Pawełku” były pokładane wielkie nadzieje, a tymczasem torunianin wciąż nie może udanie wejść w wiek seniora. Idzie mu słabo zarówno w zawodach ligowych, jak i indywidualnych. W meczach w Zielonej Górze i Wrocławiu zastępował go Grzegorz Walasek, ale te spotkania tylko pokazały, że także on nie jest pewnym punktem swojego zespołu.
Wszystkie te czynniki wskazują na to, że Leszno ma spore szanse, by z Torunia wywieźć dwa punkty. Nie jest to jednak przesądzone. Należy pamiętać, że dalej handicap własnego toru będzie po stronie gospodarzy, a to już jest znaczny atut. Niestety drugą sprawą jest wykorzystanie go, a z tym, jak pamiętamy z meczu ze Stalą Gorzów, jest już gorzej. Jeśli zostały wyciągnięte odpowiednie wnioski, to mamy szansę zobaczyć powrót do walki o fazę play-off toruńskich „Aniołów”. Jeśli jednak będzie inaczej, to należy już powoli zacząć myśleć, jak wygramolić się ze strefy spadkowej. Bądź co bądź, w perspektywie kolejny trudny wyjazd – tym razem do Częstochowy.