Przełamać pechową passę. Lepszej okazji może nie być

0
1727

Przed Get Well Toruń kolejne spotkanie w tym sezonie PGE Ekstraligi. Dotychczas torunianie pozostają najsłabszą drużyną w lidze, a postawa tzw. „liderów” zespołu pozostawia wiele do życzenia zarówno w rozgrywkach drużynowych jak i indywidualnych. Mimo to, zła passa może zostać przełamana. Już w niedzielę o 16:00 „Anioły” podejmą ROW Rybnik. To dotychczas najlepsza okazja, by zdobyć pierwsze punkty. Nie należy jednak liczyć na łatwy mecz

Ten sezon bez dwóch zdań jest najgorszy dla Get Well Toruń od lat. Po czterech kolejkach można schować w kieszeń marzenia o kolejnym medalu i spojrzeć prawdzie w oczy – torunianom pozostała już tylko walka o utrzymanie. Zapoczątkuje ją niedzielne spotkanie z ROW-em Rybnik i, co tu dużo mówić, odpowie na pytanie, czy „Anioły” stać na utrzymanie. Mecz z legendarnym śląskim zespołem zdaje się być najlepszą okazją do pierwszego w tym sezonie zwycięstwa. Rybniczanie są już drugi rok z rzędu ligowym średniakiem, który jednak potrafi utoczyć krwi najlepszym. Mogą to zrobić także Get Well i niewielkie ma tu znaczenie, że będzie to dla „Rekinów” mecz wyjazdowy.

Na korzyść gości przemawia zdecydowanie formacja juniorska. Dość powiedzieć, że Robert Chmiel i Kacper Woryna wspólnie potrafią w każdym meczu zdobyć nawet dwadzieścia punktów. Czasem ponad. To głównie zasługa najmłodszego z rodu Worynów, który zdobywa w tym sezonie same dwucyfrówki, ale Chmielowi nie można odebrać starań i ambicji. Młody rybniczanin swoje silniki oddał do dyspozycji Peterowi Johnsowi i ten ruch póki co wychodzi mu na dobre.

Zaufanie Jonhsowi okazał również Chris Holder, ale w przeciwieństwie do Chmiela, nie chwali sobie tej współpracy i narzeka, że silniki od angielskiego tunera są najzwyczajniej w świecie wolne. Widać to zresztą po jego jeździe. Nie wiadomo, gdzie leży prawda. Pewne jest jednak, że Holder zdecydowanie nie ma formy i w niczym nie przypomina wieloletniego kapitana zespołu. Podobnie sprawa wygląda u drugiego z tzw. „liderów” Get Well – Grega Hancocka. O ile na MotoArenie nie można mieć do niego wielkich pretensji (póki co), to na wyjazdach zawodzi. Zarówno w zawodach drużynowych, jak i indywidualnych. Idealnym przykładem na to jest sobotnie Grand Prix Łotwy w Daugavpils. Hancock, podobnie jak Holder, nie był w stanie nawiązać z przeciwnikami kontaktu i z kretesem zakończył zawody po pierwszej serii startów. Niespokojnym można też być o Pawła Przedpełskiego. Torunianin ostatnio w Landshut pokazał, w jakiej teraz jest formie.

Pozostaje mieć nadzieję, że Michael Jepsen Jensen wraz z juniorami pociągną drużynę, co da motywacyjnego „kopa” pozostałym kolegom z drużyny. W przeciwnym razie może być naprawdę krucho, bo przecież są powody, by się obawiać rybnickiej drużyny. Ich ogromnym atutem, jak wspomnieliśmy wcześniej, są juniorzy oraz Grigorij Łaguta. Rosjanin jako były zawodnik KS Toruń doskonale zna toruński owal i z pewnością podzieli się swoją wiedzą z kolegami. Oczywiście, nawierzchnia została przebudowana, ale pierwsze kolejki pokazują, że to wcale nie jest dla gospodarzy handicapem. Chociaż dobrze, żeby się tak stało. I to najlepiej już jutro. Początek spotkania na MotoArenie o godzinie 16:00.