Sensacja niewarta ludzkich nerwów, czyli jak media straszą zamachami

0
4768

Nie ma chyba wątpliwości, że przyszło nam żyć w niespokojnych czasach. Wątpliwa jest za to przyszłość, jaka czeka świat, a zwłaszcza Europę, która jest przyłączana do trwającego od kilkunastu lat konfliktu na Bliskim Wschodzie. Wojna dotknęła wiele tamtejszych państw tj. Syrię, Afganistan czy Kurdystan. Codzienne donosy o bombardowaniach czy atakach Państwa Islamskiego, są tłem i przyczynkiem do prawdziwego zalewu Europy przez imigrantów. Od kiedy przedstawiciele władz Starego Kontynentu zaczęli przyjmować uchodźców, momentalnie skoczył też w górę współczynnik zamachów terrorystycznych. Nie oznacza to jednak, że stoją za nimi sami uchodźcy

Co prawda wśród nich są bojownicy Państwa Islamskiego, a samo IS temu nie zaprzecza, ale najczęściej za zamachy są odpowiedzialni ci, którzy na danym terytorium spędzili wiele czasu i dali się we znaki organom chroniącym prawo. Kryzys imigrancki jest w tym wypadku tylko katalizatorem ich działań. Niemniej giną setki ludzi, co jest olbrzymią tragedią. Niestety, nawet takie dramaty potrafią być wykorzystywane przez media, by wywołać sensację, o czym przekonujemy się coraz częściej

W 2003 roku rozpoczęła się wojna, która trwa do dzisiaj. Do Iraku przyjechali ludzie z wielkiego świata, cywilizowani i z bronią w ręku. Amerykanie posłusznie wspierali George’a Busha, który posłał ich na wschód, by zdobyli dla Stanów Zjednoczonych ropę i ojczyźnie zapewnili pozycję mocarstwową. GIs (amerykańscy żołnierze biorący udział w irackiej wojnie – przyp. red.) od razu wzięli się do pracy, zapewniając miejscowej ludności piekło. Dla tych, którzy się przeciwstawiali przewidziano los gorszy niż Guantanamo. W drodze po ropę nie cofnięto się przed niczym. Oczywiście, miejscowi w końcu się przeciwstawili Amerykanom. Z biegiem czasu intencje stały się nieco mniej szlachetne, przynajmniej dla człowieka wychowanego w duchu cywilizacji łacińskiej. Bo dla wyznawcy Islamu nie ma w tym nic złego. Zaczęły się tworzyć organizacje takie jak Al-Kaida, a w późniejszym czasie również Dżabhat an-Nusra. O losach wschodu decydowali ludzie tacy jak Saddam Husajn, Baszar al-Assad, Abu Bakr al-Bagdadi czy Abu Musab az-Zarkawi. Wojna z Amerykanami doprowadziła do tego, że lokalni watażkowie zaczęli wojować między sobą, co potem przyniosło jedynie tragiczne skutki. Nie tylko dla Lewantu, Syrii, Kurdystanu czy Iraku, ale również dla Europy. Nikt jeszcze nie wiedział, jak wielkie zło zrodzi się z tego konfliktu. Poza tymi, którzy świadomie dążyli do powstania IS – Państwa Islamskiego, które dzisiaj terroryzuje cały świat w imię źle pojętego dżihadu.

Wojna w wyżej wymienionych regionach trwa już niemal piętnaście lat, a jej końca próżno szukać. W końcu doszło do tego, że wypędziła ona z kraju wielu ludzi, którzy w dalszym ciągu zmierzają ku Europie, by tam zamieszkać, korzystając z prowadzonej przez państwa zrzeszone Unią polityki tolerancji i współczucia. Jak powszechnie wiadomo, Europa wcale z tego tytułu wielu korzyści nie ma, a straty można liczyć codziennie. W przeciągu dwóch lat na Starym Kontynencie ludzie doświadczyli dziesiątek zamachów, w wyniku których zginęły setki niewinnych ludzi. Okazuje się bowiem, że w szeregach „Bogu ducha winnych” uchodźców znajdują się bojownicy Daula Islamija (arab. – Państwo Islamskie), którzy chcą nawracać niewiernych za pomocą przysłowiowej stali i ognia. Sprawa jest prosta: nie przechodzisz na Islam – czeka cię śmierć. Od dwóch tygodni trwa Ramadan – święty miesiąc w religii Islamu. Wówczas od wschodu do zachodu słońca nie można jeść ani pić i należy przestrzegać reszty nakazów tzw. saum. Co ciekawe, ale i zatrważające, w czasie Ramadanu można też zaobserwować wzmożoną aktywność islamskich radykałów, którzy w imię Allaha nakazują zabijać innowierców. Tylko w ciągu dziesięciu dni tegorocznego Ramadanu (dane z 6 czerwca br.) doszło do pięćdziesięciu pięciu zamachów, w których zginęło ponad pół tysiąca ludzi. To tylko bilans ostatnich dni. Przypomnijmy, że do podobnych zamachów na Starym Kontynencie dochodzi od dwóch lat. Statystyki są zatem zatrważające. Władze europejskie na to wszystko pozostają jednak bierne, pomimo tego, że wśród obywateli panuje strach i niepewność.

Zamach jako dobry temat

Z dnia na dzień te dwa uczucia są coraz bardziej potęgowane i z powątpiewaniem patrzy się w telewizor, gdzie pokazywane są ogromne grupy uchodźców zmierzających w stronę Europy. Wszyscy mają w pamięci ofiary, które straciły życie, nie wiedzieć do końca za co. Za niewinność. Europę ogarnęła trwoga. Odczuwa się ją tylko mniej lub bardziej. Niestety, jest to pożywka dla mediów. Oczywiście, trzeba zaznaczyć, że w znacznej większości portale, telewizje, gazety i radia wywiązują się z reporterskiego obowiązku i informują o faktach. Oczywiście, każde medium interpretuje wszystko po swojemu i zgodnie ze swoją ideą, ale niemniej jednak informacje są oparte w mniejszym lub większym stopniu na wydarzeniach prawdziwych. Zewsząd dobiegają do nas wieści o zamachach, ruchach terrorystów, o zamordowanych za wiarę chrześcijanach czy kampanii IS, która ma na celu zabicie papieża Franciszka lub nalotach na syryjskie Aleppo. Zdarzają się jednak dziennikarze, którzy tak poważny temat jakim jest terroryzm obracają w nieznaczącą drobnostkę i sami wymyślają pewne fakty, nie zachowując żadnej dziennikarskiej rzetelności i uczciwości w stosunku do czytelnika. Oczywiście najbardziej traci na tym społeczeństwo, które nie dość, że jest dezinformowane (chociaż bardziej pasowałoby słowo „okłamywane”), to jeszcze ma nowe powody do nerwów. Słowo ma ogromną moc i do wielu ludzi trafia ono bardziej, niż potrafimy sobie to wyobrazić. Kto jak kto, ale dziennikarz powinien wiedzieć o tym najlepiej. Jeśli tego nie wie, nie powinien nazywać się dziennikarzem.

Zamach podczas festiwalu Skyway? Nie ma podstaw, by się tego obawiać (fot. Krzysztof Maliszewski/chillitorun.pl)
Nie ma podstaw, by obawiać się zamachu podczas toruńskich festiwali (fot. Krzysztof Maliszewski/chillitorun.pl)

Parę dni temu jeden toruński portal opublikował na swoich łamach artykuł zatytułowany „Zamach terrorystyczny podczas Skywaya, to możliwe?”. Polska ma w Europie niechlubną opinię kraju raczej wstecznego, niż rozwojowego. Wielka w tym zasługa mediów, które pieją wniebogłosy o zacofaniu naszego państwa, bo nie chcemy przyjmować imigrantów. Racja – polski rząd zapowiedział, że nie przyjmie żadnego uchodźcy i słowa dotrzymał. Dlatego dzisiaj Polska nie musi borykać się z problemem terroryzmu. A jeśli już, to atrakcyjniejszym celem dla terrorystów byłaby zapewne stołeczna ulica Marszałkowska w godzinach szczytu, niż festiwal światła w Toruniu. Tym bardziej nie na miejscu jest pisanie artykułów, które sugerują, że w Toruniu mogłoby dojść do zamachu. Temat został wyssany z palca, a najgorzej wyszli na tym mieszkańcy, których autor pamfletu najzwyczajniej w świecie zażenował i wystraszył. Na tekst zareagował nawet prezydent Michał Zaleski, który wyraził swoje oburzenie i zaznaczył, że formułowanie podobnych pytań może powodować niepokój i strach.

– Jestem oburzony! Z niepokojem zapoznałem się z treścią artykułu (…) – czytamy w oświadczeniu prezydenta Zaleskiego. – Chciałbym z całą stanowczością podkreślić, że formułowanie takich pytań w kontekście imprez masowych w Toruniu wzbudza niepotrzebne emocje, strach i obawy mieszkańców oraz gości toruńskich wydarzeń. Należy również zaznaczyć, że w kontekście ostatnich zamachów i incydentów na świecie, sugerowanie zagrożenia dla poszczególnych miejsc i wydarzeń może odnieść skutek odwrotny do zamierzonego i być swego rodzaju punktem zapalnym dla niosących niebezpieczeństwo zamierzeń.

Niemałą burzę wywołał również ostatnio Witold Gadowski, publicysta tygodnika „wSieci” oraz gospodarz programu „Łowca Smoków” emitowanego w TVP. Gadowski w poście na Facebook’u poinformował, że Państwo Islamskie ma prowadzić rozeznanie topograficzne w naszym kraju i podał powody, dla których IS miałoby rozpocząć serię zamachów w Polsce. Dziennikarz jako jeden z nich podaje Przystanek Woodstock jako najgorzej chronioną imprezę masową w Polsce. Jednak Gadowski, dość enigmatycznie, podał źródła uzyskanych informacji. Publicysta zdradził, że doniesienia pochodzą od żydowskich organizacji zbliżonych do Mossadu. Nie napisał jednak żadnych konkretów.

Sprawa była nagłaśniana przez wiele mediów z Radiem Zet na czele. Nigdzie jednak nie pojawił się choćby jeden ślad potępiający działania, które mogą powodować niepotrzebny niepokój. Pozostaje wierzyć, że red. Gadowski działał w dobrej wierze. Należy jednak pamiętać, że podobne treści mogą siać strach i niepewność wśród czytelników.

Słowem podsumowania

Temat terroryzmu to nie jest byle zlepek informacji. W doniesieniach jakie codziennie otrzymujemy, słyszymy o zabitych, rannych i porwanych. Przed oczami widzimy walące się budynki i pożogę, będącą efektem tychże zamachów. W gazetach i Internecie czytamy o tym, że zamachowcami znów byli bojownicy Państwa Islamskiego, które coraz bardziej się panoszy na ulicach europejskich miast. Do Polski terroryści z IS jeszcze nie dotarli i jeśli nasze państwo będzie w stosunku do imigrantów prowadzić politykę taką jak do tej pory, nie powinniśmy mieć większych powodów do obaw. Nie ma więc co siać paniki wśród odbiorców przekazu medialnego tylko w imię szukania taniej sensacji. To wbrew etyce dziennikarskiej. Kto jej nie przestrzega, dziennikarzem zwać się nie powinien.