Nikt nie dawał wielkich szans torunianom w meczu rewanżowym w Gorzowie. Od samego początku byli skazani na porażkę. Ostatecznie przewidywania stały się faktem, a „Anioły” przegrały szósty mecz w tym sezonie. Porażka boli tym bardziej, że do pewnego momentu zespół Get Well prezentował się naprawdę nieźle. Mimo wszystko torunianie przegrali w Gorzowie 35:55
Powrót do formy, wyjście na prostą, jest coraz lepiej. Jakimi to określeniami nie próbowano opisać sytuacji panującej w Get Well Toruń po wyjazdowym zwycięstwie w Grudziądzu przed tygodniem. W Toruniu kibice popadli w hurraoptymizm i ponownie chcieli widzieć swoją drużynę w fazie play-off. Tymczasem rzeczywistość ponownie okazała się daleka od ideału. Bardzo daleka. Torunianie przegrali szóste spotkanie w tym sezonie i tak jak otwierali fatalnie rozgrywki, tak samo fatalnie otworzyli rundę rewanżową. Przed meczem tliła się iskierka nadziei, że chociaż może bonus uda się wywieźć z Gorzowa. W końcu jak oni mogli u nas, to my możemy u nich. Faktycznie, zawodnicy z Torunia potrafili postraszyć Cashbroker Stal, ale tylko do dziesiątego wyścigu. Potem piąty bieg wrzucili podopieczni Stanisława Chomskiego i pewnie wygrali kolejny mecz w tym sezonie. A „Anioły” opuściły Gorzów z ponownie podciętymi skrzydłami.
Przed meczem wiele mówiło się o powracającym do dobrej formy Pawle Przedpełskim, który miał poczynić spore zakupy sprzętowe. Podobnie u Chrisa Holdera. Australijczyk zmienił tunera. Podziękował Peterowi Johnsowi i skorzystał z usług Ashleya Holloway’a. Faktycznie, obaj zawodnicy prezentowali się nieco lepiej, ale to dalej cień żużlowców z przeszłości. Ten mecz musiał tylko utwierdzić Jacka Gajewskiego, że mimo symptomów świadczących o powolnym odbudowywaniu się obu zawodników, skład bez nich jest nierówny i ciężko myśleć o dobrych wynikach.
Bardzo dobre zawody zaliczył Greg Hancock, który znalazł już lekarstwo na swoją niemoc z pierwszych kolejek. Amerykanin na swoim koncie zgromadził jedenaście punktów i robił, co mógł by zmniejszyć wymiar kary. Przed wyścigiem dziesiątym wydawało się, że torunianie w Gorzowie mogą zaliczyć jeszcze całkiem dobre zawody. Potem coś pękło. Wszyscy poza Amerykaninem zaczęli zawodzić i to sprawiło, że wynik końcowy to nie jest nieznaczna porażka, ale dwudziestopunktowa przewaga Stali – 55:35. Co ciekawe, Hancock jest jedynym zawodnikiem, który pokonał w niedzielę Przemysława Pawlickiego. Starszy z dwójki braci zanotował chyba jeden z najlepszych występów w tym sezonie i był bezapelacyjnym liderem gorzowian. Pawlicki był mocno wspierany przez Martina Vaculika, Bartosza Zmarzlika i Nielsa Kristiana Iversena. To trio zdobyło razem aż trzydzieści cztery punkty.
Mecz pomiędzy Stalą a Get Well nie przyniósł żadnych zmian ani na szczycie ani na dole tabeli. W dalszym ciągu gorzowianie są liderami, a torunianie zajmują szóste miejsce. Do czwartej Unii Leszno tracą tylko dwa punkty, ale należy pamiętać, że „Anioły” jako jedyny zespół odjechały wszystkie spotkania w tegorocznej edycji PGE Ekstraligi. Pozostałe drużyny mają jeszcze sporo do odrabiania.
Następny mecz Get Well pojedzie u siebie na MotoArenie. Już za tydzień zawodnicy Jacka Gajewskiego podejmą Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra, która dzisiaj wygrała wyjazdowe spotkanie w Grudziądzu. Przed „Aniołami” kolejne ciężkie spotkanie. Nie wiadomo tylko czy przyjdzie się po nim cieszyć czy płakać.
Get Well Toruń – 35:
1. Chris Holder – 6 (0,1,2,2,1)
2. Michael Jepsen Jensen – 3+1 (2,0,1*,-)
3. Greg Hancock – 11+1 (1*,3,3,1,3)
4. Paweł Przedpełski – 4 (2,1,1,0,0)
5. Adrian Miedziński – 7 (3,2,1,w,1,0)
6. Daniel Kaczmarek – 3+1 (2,0,1*)
7. Igor Kopeć-Sobczyński – 1+1 (1*,0,0)
Cash Broker Stal Gorzów – 55:
9. Niels Kristian Iversen – 11+2 (3,3,2,2*,1*)
10. Linus Sundstroem – 4+1 (1,1,0,2*)
11. Przemysław Pawlicki – 13+1 (3,3,2*,3,2)
12. Martin Vaculik – 11+1 (0,2*,3,3,3)
13. Bartosz Zmarzlik – 12+1 (2,2,3,3,2*)
14. Alan Szczotka – 0 (0,d,0)
15. Rafał Karczmarz – 4+1 (3,1*,0)
(Źródło wyników: sportowefakty.wp.pl)