O Geralcie z Rivii słyszał chyba niemal każdy Polak. Bohater książek Andrzeja Sapkowskiego już dawno podbił całą Polskę. Przeniesienie jego przygód na ekrany komputerów i telewizorów spowodowało, że dzisiaj anachronicznego wiedźmina poznały już miliony fanów fantastyki na całym świecie. Śmiało można powiedzieć, że Geralt, chociaż to postać fikcyjna, jest jednym z najważniejszych ambasadorów Polski i prawdziwym fenomenem kulturalnym. Nieustannie od ponad trzydziestu lat
„Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy, od Bramy Powroźniczej.”
Geralt z Rivii – mrukliwy, anachroniczny, nieczuły wiedźmin. Zabija bez mrugnięcia okiem i na dodatek robi to za pieniądze. Nie ma żadnych problemów, by stanąć w szranki z najstraszniejszym biesem, leszym czy innym potworem. Na tym w końcu polega jego praca. Jest wiedźminem – płatnym zabójcą wszelkiego rodzaju monstrów. W 1986 roku takiego bohatera wykreował Andrzej Sapkowski, który dziś jest uważany za ojca polskiej literatury fantasy. Jego opowiadanie „Wiedźmin” ukazało się na łamach miesięcznika „Fantastyka”. Dopiero potem trafiło do zbioru zatytułowanego „Ostatnie Życzenie”. Opowieść o wiedźminie wojującym z krwiożerczą strzygą zyskała sobie pokaźne grono fanów. Jak miały pokazać następne lata, była to dopiero mała iskierka w porównaniu z ogniem popularności jakim teraz cieszy się Geralt z Rivii.
Aż dziw bierze, że posępny wiedźmin zyskał sobie takie uznanie. Mutant, za którym chodzi śmierć – to właśnie on jest jedną z ikon dzisiejszej popkultury. Książki Andrzeja Sapkowskiego o jego przygodach stały się inspiracją dla innych twórców. Nie trzeba było długo czekać na komiksy osadzone w wiedźmińskim uniwersum. Kolejnym etapem była próba przeniesienia przygód Geralta na ekrany. Niestety ówczesne warunki nie pozwoliły Markowi Brodzkiemu na godne zekranizowanie dzieła Sapkowskiego. Zamiast serialu na miarę bestsellera, wyszedł kicz, z którego internauci śmieją się po dziś dzień. Dopiero studio CD Projekt potrafiło podbić serca fanów wiedźmina. W 2007 roku została wydana gra oparta na motywach powieści Sapkowskiego. Produkt CD Projekt Studio odniósł taki sukces, że książki Sapkowskiego zaczęto tłumaczyć na inne języki (nawet na tajwański i brazylijski), co przyczyniło się do wiedźmińskiej ekspansji. W 2015 roku wydano trzecią część gry zatytułowaną „Dziki Gon”. Gra trafiła do czternastu milionów klientów z czego tylko milion było z Polski. Dodatki „Serce z kamienia” i „Krew i wino” tylko spotęgowały sukces „Dzikiego Gonu”. Na ostatniej części trylogii CD Projekt zarobiło przeszło miliard złotych. Łącznie sprzedano dwadzieścia pięć milionów egzemplarzy gier z wiedźmińskiej serii. Nie trzeba chyba wspominać, że wiele milionów razy gra została pobrana z nielegalnych źródeł.
To tylko najbardziej znane przykłady wykorzystania świata przedstawionego w „Wiedźminie”. Należy również pamiętać, że Geralt z Rivii jest inspiratorem wielu wydarzeń kulturalnych. W Rosji mieliśmy swego czasu do czynienia z operą opowiadającą o przygodach Wiedźmina. Z kolei w Toruniu w ostatnich miesiącach aż trzy razy występował zespół Percival Schuttenbach odpowiedzialny za muzykę do „Dzikiego Gonu”. Co więcej, utwory te można usłyszeć każdego wieczoru przy fontannie Cosmopolis. Wiąże się z tym inauguracja wiedźmińskiego repertuaru przy tej fontannie, która miała miejsce nieco ponad dwa tygodnie temu. Dzień później w tym miejscu zorganizowano Wiedźmiński Dzień Dziecka.
Literatura Andrzeja Sapkowskiego w Kraju Nad Wisłą jest wciąż żywa, a Polacy zarażają nią obcokrajowców. To najlepiej świadczy o fenomenie Geralta z Rivii. Co ciekawe, trudno jednoznacznie określić na czym ten fenomen polega, co tylko pokazuje, że mamy do czynienia z czymś unikatowym, wyjątkowym. Krótko mówiąc: Brama Powroźnicza stała się furtką do wielkiego świata.
Świat nie potrzebuje bohatera, ale zawodowca
Żeby wyjaśnić fenomen kulturowego zjawiska jakie dokonuje się za sprawą „Wiedźmina”, w pierwszej kolejności trzeba przenieść się do średniowiecza i polskich terenów, które wówczas zamieszkiwali pogańscy Słowianie. Większość terytorium jest zarośnięta przez gęste puszcze i bory. Na polanach i łąkach rozlokowane są drewniane chaty ze słomianą strzechą i paleniskiem w środku. Po lasach rozsiane są kapliczki, przy których wieśniacy oddają cześć słowiańskim bożkom. Między drzewami, szczególnie w nocy, grasują strzygi, kikimory, utopce czy dziwożony, które przetrwały do dzisiaj – jako ludowe wierzenia i pozycje w słowiańskim bestiariuszu. W takiej właśnie scenerii rozgrywa się akcja „Wiedźmina” (tylko zamki i duże miasta są zbudowane z kamienia, co jest małą nieścisłością w porównaniu z historią). Dla Polaków brzmi to zupełnie jak opis życia Słowian, o którym uczyli się w szkołach podstawowych. Niekoniecznie tak musi być w przypadku obcokrajowców. Na przestrzeni lat Polskę wielokrotnie starano się zdyskredytować, co w dużym stopniu się udało. Być może dlatego jeszcze wiele osób, szczególnie na zachodzie, na hasło „Polska” wytrzeszcza oczy ze zdziwienia. Kultura jednak zawsze w naszym kraju była monolitem, który pozwalał Polakom przetrwać każdą próbę i tą kulturę w swoich książkach przekazuje Andrzej Sapkowski. Trzeba wyobrazić sobie Amerykanów, którzy po zagraniu w „Wiedźmina” nagle sięgają po książki o Gwynnbleid (w języku driad z Brokilonu – białowłosy) i odkrywają przedstawiony tam egzotyczny dla nich świat. Świat, który jest pełen uroku, niepewności, magii i najzwyczajniej w świecie wciąga. Przedstawia to, co Polska ma najlepsze – nieznaną na Zachodzie słowiańską kulturę. Czytelnik w jednym momencie staje się częścią niezwykle tajemniczej rzeczywistości, którą otaczają barwne postaci, słyszy archaiczny język i jest świadkiem znaczących wydarzeń. Wszystko to powoduje, że książki o Geralcie z Rivii czyta się jednym tchem, a po ich lekturze żałuje, że to już koniec.
Zauważmy jak bardzo Geralt różni się od bohaterów, które serwuje nam dzisiejszy świat. Batman, Superman, Antman, Ironman, Spiderman, Ironfist, X-meni czy Wonderwoman – to tylko niektóre z postaci, których pełno na ekranach kin i telewizorów. Powiedzmy sobie szczerze – każda z nich jest taka sama – ratuje świat przed zagładą i zawsze kroczy w glorii chwały. Jakże zupełnie inaczej jest w przypadku wiedźmina z Rivii. Geralt nie ingeruje w ludzkie sprawy, stara się pozostać neutralny, jest wyzbyty z uczuć, nie współczuje, jeśli to możliwe, nie wychodzi z cienia i chce zostać anonimowy. Za nic ma, że o jego dokonaniach krążą legendy i wciąż wyśpiewuje o nim jego przyjaciel – bard Jaskier. Wiedźmin nie ma nic wspólnego z ikonami filmów i komiksów Marvela. Nie jest bohaterem – jest zawodowcem. Dostaje zlecenie na wampira, zabija go, odbiera zapłatę i idzie w swoją stronę. Zawsze wywiązuje się ze swoich obowiązków. To zupełnie inny typ postaci niż te, których pełno w Stanach Zjednoczonych czy innych zachodnich krajach. Ciężko przejść obojętnie obok takiego kogoś jak Geralt z Rivii. Tym bardziej, kiedy żyje się w erze superbohaterów stawianych młodym jako wzór do naśladowania. Powtórzmy: amerykańscy bohaterowie mają supermoce, ciała kulturystów, są przystojni, atencjonalni, kroczący w świetle reflektorów, fleszów i chwały. Tymczasem nasz wiedźmin nie jest wzorem do naśladowania: potrafi zabić bez mrugnięcia okiem, jest mrukliwy, tajemniczy i stroni od towarzystwa.
Znaczny wpływ na podkreślanie fenomenu wiedźmińskiego świata ma CD Projekt Studio. Gra „Wiedźmin III: Dziki Gon”, to absolutne arcydzieło. Ta produkcja daje nie tylko możliwość wcielenia się w rolę Geralta i przeżycia kilkudziesięciu godzin wspaniałej przygody, ale także wiele walorów wpływających na to, że do tej gry chce się powracać. Po pierwsze krajobrazy pojawiające pojawiające się w niej zapierają dech w piersiach i jako żywo przypominają te, które można zobaczyć w Polsce. Mamy jeziora, morza, góry, pagórki i łąki. Co więcej, słowiańskiego klimatu dopełnia architektura tak charakterystyczna dla średniowiecza. Bardzo istotne są detale pokazujące różnorodność przedstawionego świata oraz minigry (kościany poker, gwint) pozwalające jeszcze bardziej się zagłębić w wirtualną rzeczywistość. Całości towarzyszy muzyka słowiańska wykonywana przez Percival Schuttenbach. Wszystko razem daje kapitalną wizytówkę „Wiedźmina”, studia CD Projekt i nade wszystko polskiej kultury, którą gra jest przepełniona.
Geralt z Rivii ambasadorem Polski
Dzisiejsze czasy są bardzo niespokojne. Często słyszy się doniesienia o nadchodzącej wojnie, formowaniu się sił zbrojnych różnych mocarstw, zamachach terrorystycznych i konfliktach, które trwają przede wszystkim w krajach Bliskiego Wschodu. Co więcej, do Europy w dalszym ciągu przybywają tysiące imigrantów, w tym bojownicy Państwa Islamskiego, co w wielu przypadkach skutkuje częstymi atakami terrorystycznymi. Polityka naszego rządu w kwestii imigrantów pozwala Polakom jednak cieszyć się spokojem i bezpieczeństwem. Jak podaje w najnowszym numerze „wSieci” Stanisław Janecki, według portalu Dailyinsider Polska została wyróżniona jako strefa wyjątkowego bezpieczeństwa. Jest to korzystne dla rozwoju ruchu turystycznego w naszym kraju. Tym bardziej „Wiedźmin” jako byt przepełniony polską kulturą jest szczególnie atrakcyjny dla przybyszów zza granicy. Teraz mamy do czynienia z książkami, komiksami i grami, które godnie reprezentują Polskę za granicą pod wiedźmińskim szyldem. Na tym jednak nie koniec. CD Projekt Studio zdecydowało się stworzyć kolejną grę osadzoną w uniwersum Sapkowskiego i wręcz wyjętą z książki.
„Gwint” to gra karciana, której wersja fizyczna znalazła już dziesiątki tysięcy pasjonatów, ale powstała również jej wersja wirtualna, która ma trafić do jeszcze większej liczby odbiorców. To jednak nic przy hicie ostatnich dni. W zeszłym miesiącu koncern Netflix ogłosił, że zajmie się produkcją serialu w całości opartego na książce Andrzeja Sapkowskiego. To największe wyróżnienie z jakim do tej pory spotkała się saga o Geralcie. Początkowo miała powstać hollywoodzka produkcja, której reżyserią miał się zająć Tomasz Bagiński. Do roli głównej przymierzany był już nawet Viggo Mortensen grający Aragorna we „Władcy Pierścieni”. Ostatecznie stwierdzono jednak, że fabuła jest zbyt rozbudowana, by zmieścić ją w jednym filmie i zapadła decyzja, że powstanie serial. Jak przekonuje Tomasz Bagiński, który ma kręcić w każdym sezonie przynajmniej jeden odcinek: „Wiedźmin” będzie tak dobry jak „Gra o Tron”.
– Andrzej Sapkowski stworzył bogaty i niezapomniany świat – z jednej strony pełen magii, a zarazem tak znajomy – mówi Erik Barmack, wiceprezes firmy Netflix ds. seriali międzynarodowych – Jesteśmy niezwykle podekscytowani, że będziemy mogli pokazać ten świat naszym użytkownikom.
Z tej nobilitacji cieszy się również sam Andrzej Sapkowski, który nie zawsze podchodził optymistycznie do działań toczących się wokół jego twórczości.
– Cieszę się, że Netflix stworzy adaptację moich opowiadań dla fanów, zachowując wierność materiałowi źródłowemu i motywom, pisaniu których poświęciłem ponad trzydzieści lat – mówi Sapkowski. – Jestem niezmiernie zadowolony z naszej współpracy i zespołu, któremu przypadło zadanie ożywienia bohaterów moich książek.
„Wiedźmin” na przestrzeni trzydziestu lat spotkał się z gigantycznym docenieniem. Wypromował polską kulturę i szczyt swojej popularności zyskał w momencie, kiedy nastała „moda na Polskę”. To marka dobrze znana już teraz, a wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze lepiej. Że o Geralcie z Rivii dowiedzą się kolejne setki tysięcy ludzi. To wielka nobilitacja dla Polski i niepowtarzalna szansa na pokazanie wszystkich swoich walorów. Czy bez Geralta z Rivii byłoby to możliwe? Ciężko na to pytanie odpowiedzieć. Pewne jest jednak, że saga o wiedźminie bardzo Polsce pomogła, a samego jej bohatera śmiało można nazywać godnym polskim ambasadorem.