Jacek Frątczak od paru dni pełni funkcję nowego menedżera Get Well Toruń. Przed doświadczonym działaczem trudne zadanie – utrzymanie w lidze. Frątczak zapewnia jednak, że dołoży wszelkich starań, by Toruń występował w 2018 roku w najwyższej klasie rozgrywkowej
Niemal tydzień temu Klub ogłosił, że zastępcą Jacka Gajewskiego został Jacek Frątczak. Dla wielu kibiców to było zaskoczenie, ale dla dużej ich części niekoniecznie. Fani również domagali się przyjścia Frątczaka do Klubu, by ten ratował toruński speedway. Nowy menedżer to człowiek o takiej samej renomie jak Jacek Gajewski. O żużlu wie wszystko i niewiele rzeczy jest go w stanie zaskoczyć. Dzisiaj Jacek Frątczak spotkał się z dziennikarzami. W spotkaniu wzięła również udział prezes Ilona Termińska.
– Myślę, że tą zmianę będziemy mogli ocenić dopiero po zakończeniu sezonu – mówi Termińska. – Jesteśmy w ciężkiej sytuacji, bo na końcu ekstraligowej tabeli. Wierzymy w drużynę i w to, że nie będziemy musieli przeżywać takich stresów jak do tej pory. Wierzę również, że Jacek Frątczak naszą drużynę poprowadzi wyłącznie do zwycięstw.
Czy to możliwe? Wielu kibiców sobie zadaje to pytanie, bo zawodnicy na torze prezentują wątpliwy poziom. W przerwie między rozgrywkami jednak wiele się zmieniło, a i sam menedżer jest bojowo nastawiony i przekonuje, że jego celem jest zwycięstwo we wszystkich pozostałych spotkaniach.
– Przychodzę do Torunia, by wygrać wszystkie mecze, które są przed nami – zapewnia Jacek Frątczak. – Wierzę, że się to uda. Natomiast nie będę uprawiał tutaj śmiesznej i banalnej retoryki. Sytuacja, w której się znajdujemy jest bardzo trudna. Ona się zmieniła diametralnie. Mam na myśli sytuację związaną z Gregiem Hancockiem. Sądzę, że gdyby nie ten pech, to dzisiaj bylibyśmy w lepszej sytuacji. Trzeba jednak pamiętać, że musimy koncentrować się na rzeczach, na które mamy wpływ. Nie mamy już wpływu na to, co się stało z Gregiem Hancockiem czy na wyniki poprzednich spotkań. Musimy myśleć nad przyszłością i koncentrować się na każdym kolejnym meczu.
Frątczak odniósł się również do kolejnego meczu Get Well. Przypomnijmy, że już w niedzielę „Anioły” zmierzą się w arcytrudnym wyjazdowym meczu z Unią Leszno.
– Nie ma co mówić, że jesteśmy „demonem ligi” – mówi menedżer. – Do Leszna nie jedziemy jako faworyt. Czasami jednak taka pozycja usypia rywala. Po jednej i drugiej stronie jest siedmiu zawodników, a tor jest równy dla wszystkich. Jeśli chłopaki będą w stanie pojechać na poziomie swojego potencjału sportowego, to moja głowa w tym, żeby pokazać to na torze. Jestem już bardzo doświadczony w tym, co robię i chyba śmiało mogę powiedzieć, że los, który spotkał Toruń trafił na godnego rywala.
Jak wiadomo od wczoraj, w Lesznie wystąpi młodszy z braci Holderów – Jack. To będzie jego debiut w toruńskich barwach. Ściągnięcie go do Torunia było pomysłem, a jakże, nowego menedżera. Frątczak zaznacza, że nie jest ważne to jaki poziom prezentuje, ale to, że jest gotowy, by jeździć w Polsce.
– Świetnie by było, jakby Jack Holder okazał się odkryciem sezonu w ostatnich paru kolejkach – twierdzi Frątczak. – Wiadomo jednak, że to nie jest żużlowiec klasy Hancocka. Dla nas najważniejsze jest to, że jest zdrowy, ma ręce, ma nogi i ma głowę. Co więcej jeździ regularnie i zdobywa punkty. To jest dla nas ważne. Dla mnie ciekawostką czysto sportową będzie to jak jego obecność wpłynie na Chrisa.
Jakie owoce przyniesie niedawno rozpoczęta praca Jacka Frątczaka w Grodzie Kopernika? To pokaże czas. Odczuwalny jest jednak powiew świeżości w Klubie. Widać, że nowy menedżer przyniósł ze sobą jakiś powiew świeżości i dużo pewności siebie. Tego w toruńskim żużlu brakowało od miesięcy. Czy przełoży się to na dobry wynik? Może nie zobaczymy tego już w Lesznie, ale w przyszłym tygodniu na MotoArenie na pewno.