Jeśli ktoś popełnił zbrodnię, powinien za to ponieść karę, a jeśli ta dobiega końca, to powinno zostać postawione pytanie – czy ten człowiek jest nadal zdolny do zrobienia czegoś karygodnego? 56-letni Andrzej G. dziś określany jest jako „człowiek, który nie powinien wrócić do społeczeństwa”, lecz zostać objęty ustawą o bestiach. W toruńskim sądzie okręgowym rusza proces pedofila i seryjnego gwałciciela
Zacznijmy od początku. Pierwsze przestępstwa Andrzeja G. to koniec lat 90. Za gwałt i inne występki, toruński sąd skazał recydywistę na karę 5 lat pozbawienia wolności. Odsiadka trwała od 1999 do 2004 roku. Po 4 latach przestępca powrócił do więziennych murów. 8 lat pozbawienia wolności, taki wyrok postawił grudziądzki sąd za gwałt.
Ponowne wyjście z więzienia Andrzeja G. okazało się zwiastunem do najbardziej brutalnego ataku, jakiego dokonał. W nocy z 11 na 12 sierpnia 2015 roku zabił na Wrzosach mężczyznę, a kilkanaście godzin później zgwałcił 13 latka, którego uprzednio odurzył.
– Do dziś moje dziecko nie doszło po tym wszystkim do siebie. Boi się nawet wyjść z domu z psem… – mówi matka chłopca na łamach toruńskich Nowości.
Czy nie można było temu zapobiec? Wydaje się oczywistym, że jeśli kogoś więzienie dwa razy nie potrafiło nauczyć, to za trzecim razem również może się nie udać. Małgorzata Oberlan w swoim artykule dla Nowości napisała, że można było wcielić w życie tzw. ustawę o bestiach. Ludziach niebezpiecznych, którzy są groźni dla społeczeństwa.
– Nie mieliśmy ku temu podstaw. Nie było niepokojących sygnałów – mówi ppłk. Marek Kulwicki cytowany przez dziennik.
Trudno jednak, żeby w czterech ścianach przestępca takowe sygnały przesyłał. Jeśli miał na swoim koncie już szereg przewinień i wielu podobnych mu ludzi także posunęło się do takich czynów, to czy nie lepiej byłoby z tych czterech ścian ich nie wypuszczać?
Proces ze względu na drastyczność czynów będzie utajniony. Należy mieć nadzieję, że sąd okręgowy podejmie właściwą decyzję, co do dalszej przyszłości 56-latka.