Anna Dąbrowska to autorka mieszkająca niedaleko Torunia. Debiutowała powieścią „Stalowe serce” wydaną pod pseudonimem Laven Rose. Pod jej prawdziwym nazwiskiem ukazała się książka pt. „Nakarmię cię miłością” oraz „W rytmie passady”, którą miałam okazję przeczytać. Czy lokalna autorka skradła moje serce?
„W rytmie passady” to książka opowiadająca historię wchodzącej w dorosłość Julity oraz dziesięć lat od niej starszego Marcela, który jest tancerzem. Zachęcony do udziału w konkursie chłopak, szuka partnerki do tańca zmysłowej kizmoby. Podczas zajęć zumby poznaje młodą Julitę, która wydaje się wręcz stworzona do tego tańca. Podczas wspólnych treningów, okazuje się, że dziewczyna z racji swojej przeszłości boi się mężczyzn. Marcel, który jest oczarowany partnerką, postanawia dowiedzieć się, co gryzie Julitę oraz pokazać, że jemu warto zaufać. Czy to mu się uda? Tego już zdradzić nie mogę.
Książka Ani Dąbrowskiej jest bombą emocji. Sama nie jestem zbyt wylewna, ale ta książka spowodowała, że moje myśli powracają jeszcze teraz do historii tej dwójki. Doskonały styl i lekki język, dają możliwość wchłonięcia w opowieść i przeczytanie jej w jeden dzień. Autorka igra z emocjami czytelnika, dostarczając mu radość, smutek, a nawet zdziwienie (o ojcu Julity, to ja tego się absolutnie nie spodziewałam!) w jednej książce. Czy może być coś piękniejszego? Ależ oczywiście. Piękniejsze jest dla mnie zakończenie tej powieści, którego się nie spodziewałam. Zapada w pamięć oraz pozostaje w sercu. Bezapelacyjnie Anna Dąbrowska pokazała klasę i dopracowany warsztat, czego wielu może jej pozazdrościć, bo ciężko stworzyć książkę, o której będzie się myśleć nawet po kilku dniach od poznania jej zakończenia. Ani się to udało i z całego serca jej tego gratuluję.
Ja natomiast obiecuję nadrobić zaległości z poprzednimi tytułami i czekać cierpliwie na nową książkę pt. „Jutro będziemy szczęśliwi”, która już w sierpniu trafi na księgarniane półki. Ja kupię na pewno, a i Wam polecam zapoznać się z twórczością naszej Ani.