Aborcja to temat, który nie znika z ust całego świata od lat. Szczególnie w Europie. „Postępowość” XXI wieku przekonuje ludzi, że nie ma w tym nic złego. Doskonale jednak wiadomo, że w wyniku aborcji ginie jeszcze nienarodzone dziecko. W niniejszej polemice nie mam zamiaru eksponować własnego zdania i przekonywać do niego innych. Mogę tylko zdradzić, że jestem przeciwnikiem aborcji i staram się nie udzielać w dyskusji nt. jej słuszności. Nie czuję się upoważniony, by mówić o czynach innych ludzi. Inna sprawa, to polemika nt. protestów antyaborcyjnych
W minioną niedzielę na ulicy Szerokiej w Toruniu odbyła się kolejna antyaborcyjna manifestacja zorganizowana przez lokalnych działaczy pro-life. To już swoista praktyka, której efekty można oglądać, co niedzielę najczęściej przy szpitalu na Bielanach. Wówczas manifestanci w spokojny sposób wyrażają swoje zdanie. Nie ma agresywnych okrzyków i buńczucznych haseł. Są za to zdjęcia martwych płodów. Dzieci, które w wyniku aborcji poniosły śmierć jeszcze przed przyjściem na świat. Wielu przechodniów w miniony weekend wyraziło na portalach społecznościowych swoje oburzenie i irytację tym, co zobaczyli. To dobry powód, by zastanowić się, czy taka forma wyrażania sprzeciwu aborcyjnego jest dobra i powinna mieć rację bytu.
Nie ma co tutaj mówić, że z takimi drastycznymi tematami nie powinno wychodzić się na ulicę. W naszym państwie, wbrew zapewnieniom opozycyjnych ugrupowań, w dalszym ciągu panuje demokracja i nie można zabronić wyrażać swojego zdania. Tym bardziej, że nie dalej jak w październiku zeszłego roku przez Polskę przelała się fala czarnych protestów, które też dotyczyły aborcji. Oczywiście, pojawiały się głosy sprzeciwu, ale niewielkie miały one znaczenie w świetle tego, że manifestacja była legalna. Nie mam zamiaru oceniać jej słuszności. Zostawię to dla siebie. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że zarówno podczas czarnych protestów jak i manifestacji pro-life mowa była o aborcji.
Internauci w niedzielę skarżyli się, że podczas niedzielnego spaceru ich dzieci były zmuszone do oglądania drastycznych zdjęć, na których widniały martwe płody. Nie ulega wątpliwości, że zdjęcia, które były eksponowane przed manifestantów były, delikatnie rzecz ujmując, „mocne w przekazie”. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy wobec haseł „moja macica, moja decyzja”, które również były eksponowane podczas czarnych marszów, jest to zachowanie nie na miejscu. Równie dobrze dzieci w wieku trzech lat (o których mówią internauci) mogły przyswoić sobie i te hasła nie wiedząc, o co tak właściwie chodzi. Mimo wszystko zrozumiałe jest oburzenie rodziców, kiedy dzieci widzą te obrazki i zadają pytania o to, co było na nich przedstawione. W podobnym tonie wyrażali się rodzice, kiedy z dziećmi w spokojny weekend przechodzili na spacerze obok czarnego protestu.
W tym momencie można sobie odpowiedzieć na pytanie, czy takie manifestacje są stosowne. Polska to kraj demokratyczny i nikt nie może zabronić wyrażania swoich poglądów. Z tego punktu widzenia manifestacja pro-life jak i czarne marsze miały w Toruniu rację bytu.
A jakie zdanie na ten temat mają nasi czytelnicy? Czy podobne manifestacje powinny być organizowane w centralnym punkcie miasta? Prosimy o oddawanie głosów w ankiecie.
[poll id=”23″]