Frontman krakowskiej kapeli Terrordome. Flagowy reprezentant polskiego crossoveru, który przyczynił się do odrodzenia tego gatunku w naszym kraju. Z Uappą porozmawialiśmy przy okazji ich niedzielnego koncertu w Dwóch Światach
ChilliToruń: Jak zaczęła się historia Terrordome?
Uappa: Zespół powstał z ambicji połączenia punka z metalem. 10 lat temu stwierdziłem, że chciałbym założyć kapele, na którą przyjdą hardcorowcy, punkowcy i metale. Napisałem na jakimś portalu ogłoszeniowym wiadomość i odezwał się do mnie Mekong. Powiedziałem mu szczerze, że chce ostro napieprzać i złączyć tę scenę. Chciałem, żeby nasza muzyka nie była idealna. Żeby była trochę niedbała i chaotyczna, ale szła do przodu i była bardzo, bardzo szybka. On powiedział, że jak najbardziej w to wchodzi i założyliśmy zespół.
CT: Na przestrzeni lat mieliście dużo rotacji w składzie kapeli. Odbiło to się jakoś na zespole?
U: Można powiedzieć, że w Terrordome były dwa, albo trzy stabilne składy na parę lat. W międzyczasie przewijało się sporo takich osób, które grały z nami tylko jako muzycy sesyjni od miesiąca do mniej więcej roku. Jednak nie za dużo wnieśli do zespołu, bo nie kumali naszej wizji, dlatego się nie dogadywaliśmy i po prostu przerwaliśmy z nimi współpracę. Pierwszy skład Terrordome to, oprócz mnie i Mekonga, basista Picho i gitarzysta Mosh. Po paru latach doszedł do nas Tom the Srom na bas oraz Paua na gitarę. Dwa lata temu, kiedy graliśmy gig z Anthrax, pożegnaliśmy Toma, a na bas wskoczył Wojtek Kapica. Obecnie nasz skład tworzą właśnie ja, Mekong, Wojtek i Paua.
CT: Wydaliście ostatnio nowy long play – „Machete Justice”. Jesteście zadowoleni z przyjęcia płyty? Dużo macie propozycji koncertowych?
U: Szczerze mówiąc, propozycję koncertowe powoli spływają. Stwierdziłem, że przypieczętujemy wydanie albumu trasą koncertową. Odbyło się 15 koncertów, które sam zorganizowałem we współpracy z kolegami z zespołu. Była to dość ciężka praca, ale daliśmy radę to wszystko ogarnąć. Trasa ma za zadanie pokazać, że istniejemy. Kolejne propozycje powinny spływać już same i tak też się dzieje. Zgłaszają się do nas ludzie z innych krajów. Ostatnio nawet padła propozycja zagrania trasy w Rosji, ale nad tym się mocno zastanawiamy. Płyta jest jak wino – troszeczkę musi poleżeć, żeby była doceniona. To okres około pół roku po wydaniu, zanim to się jakoś rozkręci.
CT: Czy w Polsce da radę wyżyć z muzyki jaką gracie? To dla was bardziej hobby czy praca?
U: Nie ma szans w przypadku crossover trash. Od poniedziałku do piątku pracujemy w korporacjach, żeby w weekend pojechać gdzieś i zagrać koncert. Jeździmy busem i musimy, po prostu, wyłożyć na to hajs, żebyśmy potem „wyszli na zero”. To dosyć ciężkie, ale jednocześnie granie jest tak przyjemne i wręcz uzależniające, że nie da się tego opisać. Coś pięknego.
CT: Wspomniałeś, że gracie też za granicą. Cieszycie się dużą popularnością poza Polską?
U: Graliśmy w wielu państwach: Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy, Niemcy, Słowacja, Słowenia, Włochy, Szwajcaria, Francja. Było tego sporo. Odbiór jest bardzo dobry. Ludzie potrzebują takiej muzyki. Na gigi nie przychodzi dużo osób – średnio 100, ale jest dobrze. Nie narzekamy.
CT: Graliście trasę z brazylijskim zespołem Uganga i nagraliście splita z chilijskim Dekapited. Jak do tego doszło? Skąd taki egzotyczny kierunek?
U: Przede wszystkim Facebook nam bardzo pomaga. Ludzie się ze sobą kontaktują: lajkują, komentują itd. Wymieniamy się płytami z ludźmi z innych krajów. Warto wprowadzać takiego ducha, jaki był w latach 80., kiedy ludzie tradowali ze sobą, polecali sobie muzykę – to było coś pięknego. Próbujemy to trochę podtrzymać i dzięki temu nasze kontakty cały czas rosną w siłę. Mamy wiele opcji, nawiązujemy wiele przyjaźni. Wszystko się fajnie kręci.
CT: Muzycznie też mocno inspirujecie się latami 80. Skąd zajawka na to?
U: Wyrośliśmy na Slayerze, na Dark Angel, na Razor – to są takie zespoły, które właśnie w latach 80. się rozwijały i zrzeszały bardzo wiele osób na gigach. Chcemy w tym zostać.
CT: Wynika to z rozczarowania tym co się dzieje obecnie na scenie?
U: Nie. Jest to po prostu kontynuacja dorobku tamtych kapel. Jesteśmy fanami takiego grania i chcemy to przekazać ludziom – i to działa. Naprawdę ludzie chwytają zajawkę. Nie jest ich dużo, ale myślę, że warto. Widać potem zaangażowanie w scenę, w robienie gigów i w kontakt. Są to naprawdę zajebiście nawiązane przyjaźnie na całe lata.
CT: Jesteście zaangażowani w wydawanie kompilacji thrash metalowych. Skąd w ogóle ten pomysł?
U: Stwierdziliśmy z Mekongiem, że chcemy zintegrować scenę w Polsce. Tych kapel jest trochę, ale się ze sobą nie integrują. Pomyślałem, że jak wydamy płytę kompilacyjną to zespoły nawiążą ze sobą bliższe kontakty i zaczną wspólnie koncertować . Jeżeli np. ktoś z Krakowa chce jechać w trasę to ma kilka punktów zaczepienia, gdzie można się wyspać, zagrać, napić się piwa, żeby to hulało. Myślę, że „Thrashing Damnation” w tym pomogło ze względu na to, że kupujesz płytę i płacisz wyłącznie za koszty produkcji. Płyta kosztuje 10 zł, więc nie jest to jakiś duży wydatek, a poznajesz kilka kapel. Działa to w dwie strony – dla kapel jest to promocja i integracja pomiędzy innymi zespołami, a słuchacze, którzy rozkminiają, kto jest w czołówce thrashowych kapel w Polsce mogą to szybko ogarnąć. Na płytę trafiają zespoły wyłącznie aktywne i mające coś do pokazania.
CT: I jaki jest tego skutek? Myślisz, że scena thrashowa w Polsce jest „zjednoczona”? Utrzymujecie ze sobą kontakty?
U: Może nie zjednoczona, ale jest, już od paru lat, trochę uporządkowana. Myślę, że przyczyniła się do tego seria tych składanek. Widać różnicę. Jest lepiej!
CT: Mówiłeś w jednym z wywiadów, że nazwa zespołu jest inspirowana numerem zespołu hip-hopowego Public Enemy. Jakimi gatunkami muzyki się inspirujcie?
U: Słuchamy bardzo różnej muzyki. W najmłodszych latach słuchaliśmy dużo metalu – były to najcięższe odmiany muzyki. Obecnie starzejemy się trochę i zaczynamy się inspirować się przeróżnymi zespołami. Stąd ten hip-hop miejscami na przykład. Mekong lubi nawet disco z lat 80. posłuchać. Może to śmiesznie brzmi, ale przy tym można się wychillować i znaleźć też pewne inspiracje. Ja bardzo lubię nowojorski hardcore. Jaram się Agnostic Front, chociaż ostatnio trochę zawodzą na koncertach, ale i tak miło ich zobaczyć, przybić piątkę i posłuchać starych numerów.
CT: Macie w planach jeszcze jakieś współprace z innymi zespołami?
U: Planujemy bardzo dużo, ale nie wiem czy nie zapeszać. Nie lubię obiecywać. Planujemy trasę w Brazylii, ale co z tego będzie to czas i pieniądze pokażą. Mamy sporo wydatków i sporo długów… (śmiech)
CT: Jakie zespoły z Polski poleciłbyś komuś kto chcę zacząć swoją przygodę z thrash metalem?
U: Poleciłbym Świniopas, który już nie istnieje, ale swoim przekazem urzeka. Tak samo Tester Gier, który jest kontynuacją Świniopasa tylko w troszeczkę innym wydaniu. Thermit, Definition, Rusted Brain, Soul Collector – to bardzo dobre kapele. My jesteśmy związani z Defense Records. Jest to wytwórnia, która ma do pokazania ludziom naprawdę sporą dawkę dobrej metalowej muzyki z Polski. Polecam wejść na stronę Defensa i sprawdzić ich wydawnictwa. Wszystko jest w internecie do pobrania, do sprawdzenia na YouTube, więc muzyka jest zupełnie za darmo, a jeśli ktoś chce się zaopatrzyć w wersję fizyczną to może zamówić ze sklepu.
Bartosz Kalemba