[NASZ CYKL] Co ma piernik do papryczki? #3

0
1847

Wróciłem z urlopu, a wraz ze mną cykl, który – mam nadzieję – jeszcze Państwo pamiętacie. Jura Krakowsko-Częstochowska to wspaniałe miejsce pozwalające całkowicie uciec od naszego toruńskiego piekiełka, a podopieczni Fundacji Ducha zabierają człowieka w całkiem inny świat. Niestety, albo stety, ponownie trafiłem do Piernikowa, a tutaj jak zwykle – trochę śmieszno, trochę straszno

Polityka

Zaczął się rok szkolny, a więc można było się spodziewać kwiku działaczy opozycji fatalnej, która ma w końcu pretekst do tego, by wrócić do zmasowanej krytyki reformy edukacji. Swoje trzy grosze dorzuciła już nasza Joanka Szojring-Wielgus z Kropki Nowoczesnej, która wyraziła swoje głębokie zaniepokojenie, że uczniowie nie posiądą odpowiedniej wiedzy historycznej. Dlaczego? Bo zamiast poznawać tajniki arcyciekawego życia chłopów i mieszczan, będą nadal uczyć się o bitwach, które im to życie gwarantowały. Trzeba przyznać, że faktycznie to bardzo fashystowski i nienowoczesny sposób nauczania. Nie od dziś wiadomo, że wolność Polsce wywalczyli chłopi na pługach ciągniętych przez woły i z widłami w ręku. A może z sierpem i młotem? Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby taka wersja nauczania historii się w Kropce Nowoczesnej przyjęła. To na szczęście tylko takie moje zrzędzenie, bo nic nie wskazuje na to, by koledzy naszej Joanki w przyszłości jakąkolwiek reformę przeprowadzili. Nie w tym ugrupowaniu.

Gwałtu rety! Strzelają! A właściwie strzelali w lutym tego roku w podtoruńskim Grodnie. Kto? Pan minister Szyszko wraz z grupą cechowych kamratów myśliwych. Jak zwykle przy takich okazjach zostało podniesione larum, że prawa zwierząt, że to nieetyczne, że Szyszko, że rosół z bażanta dla ojca Rydzyka itd. itp. I wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że cała ta, jak to określają media „masakra” była zorganizowana zgodnie z prawem i podobnież przebiegła. Powód, by pokrzyczeć jednak zawsze się znajdzie. A co do ministra Szyszki – to mimo wszystko łobuz z niego niesamowity. Lasy wytnie wraz z bidnymi kornikami, bażanty powystrzela jak kaczki, przepiórkom też nie przepuści. Rozkręca nam się coraz bardziej. Jakby zobaczył już drugą kadencję na horyzoncie. Jeśli to nie fatamorgana, to bardzo współczuję lemingom. Przez cztery lata nazbierało się ich od groma i jest ich chyba więcej niż bażantów.

Jakże się ucieszyłem, kiedy oczy moje ujrzały kolejny znakomity pomysł Czasu Mieszkańców. Radny „Cichy” długo czekał aż będzie mógł się znów do czegoś przyczepić i pozrzędzić. I w końcu się doczekał. Na tapetę powraca sprawa płatnej strefy parkowania i kto jest zwolniony z wnoszenia opłat, a kto powinien płacić, by inni nie musieli tego robić. El Presidente podał swoje propozycje szczęściarzy, którzy zaoszczędziliby kochane pieniążki na parkingach, a „Cichy” kategorycznie się na to nie zgodził twierdząc, że za postój powinni płacić wszyscy. Muszę powiedzieć, że po kim jak po kim, ale po „Cichym” nie spodziewałem się takiego aktu solidarności z mieszkańcami. Tylko co, jeśli trzeba będzie zostać w pracy parę godzin dłużej i cena parkingu również wzrośnie o kilka(naście) kochanych złotych? Chociaż z drugiej strony, pozwolę sobie na powtórzenie, po kim jak po kim, ale po Maćku Cichowiczu się tego nie spodziewam.

Ostatecznie cała hucpa zakończyła się tym, że „Cichy” pozrzędził, namarudził, wstrzymał się od głosowania i w ostatecznym rozrachunku wyszedł ze wszystkiego z twarzą „obrońcy mieszkańców” i z prawem do darmowego parkowania. Chyba nikt się nie spodziewał, że radni odbiorą sobie ten przywilej zaoszczędzenia paru groszy? Prawdę powiedziawszy jestem bardzo zawiedziony, że cała sprawa poszła tak gładko i podczas głosowania nie spotkała się z żadnym sprzeciwem opozycji. Liczyłem na coś bardziej widowiskowego, a przynajmniej śmiesznego. Na przykład tupanie nogami pod stołem w ramach sprzeciwu, zablokowanie mównicy albo zakoszenie przewodniczącemu Czyżowi łańcucha z szyi. Śmiem zaryzykować twierdzenie, że ten Czas Mieszkańców to tylko mocny w gębie jest. A przecież wiadomo, że to nieprawda!

Swoją drogą, fajnie by było gdyby „Cichy” wystartował w zbliżających się coraz większymi krokami wyborach prezydenckich. To człowiek z pomysłami dla miasta, a nade wszystko dla tych felietonów. Czuję, że mojemu ulubionemu radnemu poświęciłbym chyba wtedy osobny cykl. Ironia przeze mnie przemawia, ale to z połowicznej radości, że wróciłem do naszego toruńskiego piekiełka.

Miasto

Skoro już wywołałem do tablicy Ojca Dyrektora, to i o nim wspomnę. Jak denuncjują różne śmieszne portale, do jego przepastnej kieszeni wpłynęła kolejna pokaźna sumka. Tym razem obrzydliwym pretekstem jest budowa geotermii na terenie Portu Drzewnego. Dobrze, że Polska przepełniona jest młodymi, wykształconymi i z wielkich ośrodków, którzy przestrzegają, by nikt w takie bujdy nie wierzył. Przecież wiadomo, że kochane pieniążki wylądują miękko w przepastnej kieszeni, a geotermię się machnie za jakieś zaskórniaki. Najlepiej te sprzed denominacji. Nie da się? A mówią, że Ojcu Dyrektorowi to wszystko wolno.

Dwie wieże mogą stanowić bramę do Torunia. Taki pomysł przedstawiła firma A-Symetria, która zaproponowała, by tuż przy wjeździe na most im. Elżbiety Zawackiej stanęły dwa wysokościowce. Przyznaję, ciekawa wizja i popieram ją w stu procentach. Doda tylko kolorytu naszemu miastu, a okolice Placu Daszyńskiego staną się naszym małym Szanghajem, albo – dla co większych patriotów – Warszawką. Oczywiście, znalazło się już całkiem pokaźne grono malkontentów, którzy narzekają, że nic miałoby zastąpić coś. W tej sytuacji nie dam pola do dyskusji i przytoczę pewien kultowy cytat dla tych, którzy się nie zgadzają ze mną i z poparciem dla fajnego pomysłu toruńskich Dwóch Wież: „Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza, że właśnie moja racja jest racja najmojsza.” I koniec i bomba, a kto się nie zgadza ten trąba.

Podzielę się z Państwem moimi przykrymi przemyśleniami. Ostatnio zauważyłem dramatyczny spadek jakości w toruńskich mediach. O ile większość z nich nie miała się czym pochwalić od dawna, tak teraz nawet największe potęgi lecą na łeb na szyję i zaraz będą brzuchami po dnie szorować. Przykry to widok, że znakiem naszych czasów staje się hasło „kliki ponad wszystko”. Mam tylko nadzieję, że w całej swojej zgryźliwości nie dojdzie nigdy do tego, że poczuję się w obowiązku napisać „artykuł” pod tytułem „Nie uwierzysz, gdzie są toruńskie media. Są na…”. Z tego miejsca pozdrawiam cieplutko wnikliwych obserwatorów lokalnych mediów.

Sport

Nie kończy się cyrk z Grigorijem Łagutą. POLADA po raz kolejny ustaliła termin werdyktu ogłoszenia kary. Wyobrażam sobie jak bardzo musi chichotać teraz pod nosem Rosjanin myśląc, jaki numer tym razem wywinąć specom do dopingu. Może się nie stawi i POLADA odwoła swój złowrogi panel dyscyplinarny i znów ustali nowy termin. Jeszcze śmieszniej by było, gdyby tym razem dla jaj Łaguta udawał, że nagle zapomniał polskiego i przyprowadził ze sobą tłumacza, który musiałby mu wszystko tłumaczyć na rosyjski. Efektem zapewne byłoby odroczenie sprawy na kolejne dwa tygodnie aż tłumacz stanie się przysięgły, a Łaguta znów zanosiłby się śmiechem. Brzmi niewiarygodnie? Niezupełnie. Biorąc pod uwagę, że cała ta sytuacja jest paradoksalna i najzwyczajniej w świecie śmieszna, można się spodziewać, że ta cwana rosyjska ptica taki numer wywinie, bo w robieniu sobie jaj z „poważnego” polskiego wymiaru walki z dopingiem Łaguta robi się coraz bardziej kreatywny. A POLADA? POLADA dalej zostanie na lodzie i dodatkowo z ręką w nocniku na widoku całej żużlowej Polski.

O dziwo bardzo spokojnie na to wszystko reaguje „Termos”. Pewnie, nie było mnie dwa tygodnie w Toruniu i w zasadzie niewiele mnie interesowało, co imć właściciel ma do powiedzenia w jakiejkolwiek sprawie, ale – słowo daję – po powrocie zrobiłem sobie research perfekcyjny na fejsbuku, a tam tylko „Termos” cieszy się, że nie przekręcają jego nazwiska na Sportowych Faktach. Bardzo jestem zawiedziony tym stanem rzeczy. Po dwutygodniowej nieobecności wróciłem głodny teorii spiskowych pt. „kto kopie pod Toruniem dołki?” a tu taki zawód. A może jak „Termos” się zorientował, że pisanie głupot na fejsiku może kosztować uszczerbek na kochanych pieniążkach, to nagle zaczął studzić emocje? Zawsze wiedziałem, że i jego na to stać. Chociaż przyznaję, trochę teraz nudno bez buńczuczenia na lewo i prawo. Coś mi jednak podpowiada, że to jeszcze nie koniec.


Informujemy, że niniejszy cykl ma jedynie charakter satyryczny i bynajmniej jego celem nie jest obrażanie kogokolwiek. Nasza obserwacja toruńskiej sceny politycznej, sportowej czy kulturalnej skutkuje tym, że dopatrujemy się pewnych sytuacji, które nawet jeśli dotyczą rzeczy ważkich, to można je zamienić w żart. Zdajemy sobie sprawę, że wielu ludzi, w tym naszych Czytelników, ma różne poglądy, dlatego nie chcemy ich w żaden sposób urazić, a jednie ukazać weselsze spojrzenie na pewne kwestie. Tym samym zachęcamy do lektury naszego cyklu.