Książka Roberta Małeckiego była jedną z bardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego roku. To właśnie on pokazał mi, że akcja mająca miejsce w Toruniu może być ciekawa i zarazem zaskakująca, choć spaceruje się z bohaterami doskonale znanymi ulicami. Czy i tym razem Robert zdał egzamin z kryminału na szóstkę?
„Porzuć swój strach” to kontynuacja poprzedniej powieści Roberta Małeckiego, której akcja rozgrywa się trzy lata po poprzednich zdarzeniach. Marek Bener jest właścicielem jednej z toruńskich gazet, do którego zgłasza się znany biznesmen w sprawie zaginięcia jego córki, Moniki Żelaznej. Sprawa komplikuje się, kiedy Bener orientuje się, że zaginiona rankiem była w jego redakcji, zostawiając dla niego wiadomość, której nie potrafił rozszyfrować. Bener postanawia szukać córki Żelaznego, jednak ciąg zdarzeń, które nakładają się na siebie, ukazuje czarne światło na przeszłości dziennikarza. Jak Bener poradzi sobie z wiadomościami z przeszłości pozostawionymi przez jego zmarłego teścia oraz jaki związek ze zniknięciem jego ciężarnej żony ma śledztwo współpracownicy Benera, Aldony? Tego musicie przekonać się sami, a ja obiecuję, że się nie zawiedziecie.
Książka Roberta ma jeden ogromny minus, mianowicie jest zdecydowanie zbyt krótka. Dla mnie mogłaby mieć jeszcze jakieś 300 czy nawet 400 stron więcej, bo akcja bez wątpienia wciąga czytelnika, nie pozwalając mu oderwać się od lektury.
Skoro już wspomniałam o wadzie to teraz przejdę do, według mnie, największej zalety książki, czyli opisu miasta. Ja wiem, że Toruń nie jest tu najważniejszy, ale czasem miałam wrażenie, że Małecki opisał nasze miasto właśnie w sposób taki, jakby to ono grało tu pierwsze skrzypce. Bohaterowie odwiedzają znane nam doskonale miejsca, poznajemy także trochę historii miasta. Nie brak tu także miejskiego humoru, który chyba jedynie mieszkańcy miasta zrozumieją, bo to jest nam naprawdę bliskie. Zdaję sobie doskonale sprawę, że to kryminał, ale Małecki niejednokrotnie wywołał swoimi obserwacjami uśmiech na mojej twarzy…i to porównanie do wielkiej skarbonki. Brawo Robert!
Książkę, jak najbardziej polecam i szczerze przyznaję, że Małecki zdał egzamin z kryminału. I to nie na szóstkę, ale szóstkę z wielkim plusem.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję autorowi oraz Wydawnictwu Czwarta Strona, a mi nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejną część przygód dziennikarza.