We wtorek do Energi Toruń dołączyła Alexis Hornbuckle. 32-latka określana mianem „Strzelby zza Oceanu” ma uzdrowić zmienną formę Katarzynek i pomóc w drodze na szczyt!
ChilliToruń: Dołączasz do zespołu w trakcie sezonu. To duże ryzyko i wyzwanie?
Alexis Hornbuckle: Na pewno jest trudno dołączyć do zespołu w środku sezonu, ponieważ dopiero poznałam trenera, zawodniczki i nasz system gry, ale jestem podekscytowana i w pełni otwarta na wyzwanie.
CT: To była spontaniczna decyzja?
AH: Stało się to bardzo szybko. Kiedy mój agent powiedział mi, że pojawiła się taka szansa, długo się nie zastanawiałam. Wiedziałem, że polska liga jest silna. To tyczy się także drużyny. Byłam naprawdę szczęśliwa, kiedy usłyszałem wiadomość o proponowanym transferze.
CT: Debiut w niedzielę?
AH: Oczywiście! Zadebiutuję w niedzielę. Żałuję, że nie szybciej, ale dotarłam tu ostatniej nocy, a właściwie to dziś rano*. Mimo to jestem gotowa do gry!
CT: Na aklimatyzację w nowym zespole nie potrzebujesz zatem wiele czasu.
AH: To prawda, nie potrzebuję dużo czasu. Gram w koszykówkę od wielu lat. Gdziekolwiek przychodzę, ciężko trenuję, rywalizuję i próbuję odgrywać znaczącą rolę w moim zespole. To jedyna słuszna droga.
CT: Czego oczekujesz od nowego zespołu?
AH: Spodziewam się tutaj wysokiego poziomu koszykówki i przede wszystkim sukcesu. Mam na myśli nie sam środek rankingu, lecz najlepszą czwórkę. Wierzę, że możemy osiągnąć naprawdę wiele.
CT: Forma w lidze całkiem zmienna – 4 porażki i 4 zwycięstwa. Czy to powód do rozczarowania?
AH: Nie mogę powiedzieć o rozczarowaniu. Dopiero tu dotarłam i nie chcę oceniać zespołu po samych liczbach. Już pierwszego dnia zauważyłam, że wszyscy chcą tutaj coś osiągnąć. Jesteśmy nastawieni na sukces. Czas wspiąć się na szczyt.
CT: Na zmienną formę klub zareagował dwoma transferami. Czy jesteś w stanie odmienić tę drużynę?
AH: Tak, myślę, że mogę poprawić grę zespołu. Gdyby tak nie było, nie sądzę, by się po mnie zgłosili (śmiech). Nie pora na ryzykowne ruchy transferowe, a takim na pewno nie jestem.
CT: Odpowiedzialność w jakimś stopniu spada na twoje barki. Czy czujesz presję?
AH: Nie, nie ma żadnej presji. Przyszłam tu, by robić, co do mnie należy, a wychodzi mi to całkiem nieźle. Mam wesprzeć zarówno ofensywę, jak i defensywę. Myślę, że będzie dobrze!
CT: Zmieńmy temat. Najlepszy okres w twojej karierze to z pewnością WNBA
AH: Jednym z ulubionych wspomnień jest czas, gdy zdobyłam dwukrotnie mistrzostwo WNBA. Co więcej, w jednym roku sięgnęłam po dwa różne tytuły, bo również NCAA. To było wspaniałe uczucie. Wprawdzie w 2014 roku przeniosłam się do Europy, ale moja pasja do koszykówki i chęć zdobywania kolejnych mistrzostw wcale nie zmalały.
CT: Amerykanie po prostu kochają basket. Czego właściwie uczy NBA i dlaczego jest najlepsza?
AH: Cóż, myślę, że jest najlepsza, ponieważ wychowuje najlepszych graczy z całego świata. Każdego dnia gwarantuje ci ciężki mecz, a nawet otwiera drzwi na olimpiadę. Jeśli nie jesteś gotowy, by wejść na scenę i dobrze się zaprezentować, po prostu będzie się za siebie wstydzić. Musisz się podnieść i dzień w dzień grać najlepiej jak potrafisz.
CT: Jak długo potrwa przygoda w kraju nad Wisłą?
AH: Cały sezon. Może również ten następny. Właściwie nie wykluczam takiej możliwości. Dokończę ten sezon i być może będę tu kontynuowała grę.
CT: Myślisz już o zbliżającym się końcu kariery?
AH: Właściwie to nie. Mam 32 lata, jestem twarda i wytrzymała. Czuje się wciąż młoda. Będę grała tak długo, aż moje ciało powie mi, że już ma dość (śmiech).
* Rozmowę przeprowadzono we wtorek (21 listopada).