„Studia przestały być elitarne – co ma wpływ na szachy” – Dr hab. Krzysztof Olechnicki, prof. UMK [WYWIAD]

0
2152

Od wielu lat, dr hab. Krzysztof Olechnicki łączy zamiłowanie do nauki z regularną rywalizacją przy szachownicy. Od 2015 roku jest jednym ze współorganizatorów „Szachów w Harmonijce” na Wydziale Humanistycznym UMK. Przy okazji szóstej edycji, opowiedział nam o powodach zaangażowania w tej projekt, o tym dlaczego jego zdaniem studenci niechętnie przychodzą na szachy oraz o irytujących sytuacjach na dużych eventach, związanych z królewską grą

Chillitorun.pl: „Harmonijka” weszła już na stałe na rynek toruńskich szachów. Skąd w ogóle wziął się pomysł na zorganizowanie takiego dużego turnieju i jakie są plany na przyszłość?

Dr hab. Krzysztof Olechnicki, prof. UMK: Pierwszym powodem jest to, że ja i mój znakomity kolega – sędzia szachowy Adam Pituła, jesteśmy szachowymi pasjonatami, a jako że w Toruniu od pewnego czasu nie organizowano turniejów szachów klasycznych (częściej zdecydowanie są turnieje szachów szybkich – dopis red.), to uznaliśmy, że jest taka potrzeba – mówiąc brzydko, że będzie rynek na taki turniej. Szachowa mapa grodu Kopernika go potrzebowała i jak się okazało – idea „chwyciła”. Pierwszy turniej był skromny, dwudniowy, ale ponieważ byli chętni, projekt się rozrósł i obecnie spotykamy się na trzy dni. Gramy siedem partii i jak nam się wydaje – sądząc po liczbie zawodników oraz ich opinii po turnieju, formuła została przyjęta z zadowoleniem. Mamy nadzieję, że będziemy się stale rozwijać, gdyż chcemy oczywiście organizować kolejne edycje.

CT: Uczelnia chyba też jest zadowolona. Macie co roku za partnera Program Absolwent, a Ty sam przecież jesteś ściśle związany z UMK i współpracujesz z dziekanem WH.

KO: Turniej organizują trzy insytucje – Wydział Humanistyczny UMK, Program Absolwent oraz Fundacja Amicus Universitatis Nicolai Copernici, przy czym ścisła współpraca i największy udział jest po stronie wydziału oraz programu. Ponieważ turniej odniósł względny sukces, władze są zadowolone – dziekan, który sam jest szachistą i uświetnił pierwszy turniej swoją czynną obecnością, tzn. grał z nami, każdorazowo turniej wspiera na rozmaite sposoby.

CT: Czyli rozumiem, że w kolejnych latach nadal gramy. W tej samej formie?

KO: Mamy nadzieję, iż wsparcie będzie, a sami nieco turniej upgrade’ujemy. Obecnie gramy w dwóch salach ze względu na ograniczenia samej Harmonijki, co nie jest zbyt wygodne ani dla sędziów, ani dla zawodników, bo brakuje nam dużej sali, która byłaby zaadaptowana w pełni do gry w szachy. Natomiast ze względu na planowane remonty, za rok, lub najdalej za dwa mamy nadzieję spotkać się w wielkiej sali, która – jak mnie zapewnia dziekan – będzie dostosowana do wszelakich potrzeb wydziału i studentów, ale także szachistów. Z całą pewnością będziemy się rozwijać.

CT: Powiedz jak to wygląda z perspektywy samego zawodnika, bo oprócz organizacji, sam grasz w Harmonijce.

KO: Patrząc na to okiem zawodnika i organizatora – jest to niezwykle męcząca praca. Gra w szachy sama w sobie jest męcząca i wymagająca, a jak do tego dołożyć wszystkie czynności organizacyjne, które trzeba wykonać, aby turniej przebiegł sprawnie, to jest to trudne. Nagrodą jest jednak olbrzymia satysfakcja. Zawodnicy nam to mówią oraz w prywatnych rozmowach da się słyszeć, że gra im się bardzo dobrze i jest to turniej najbardziej przyjazny w okolicy, na którym króluje gra fair-play, gdzie rzadko zdarzają się konflikty, wcale nie tak znowu dalekie od środowiska szachowego – wbrew pozorom gracze są zazwyczaj impulsywni i potrafią się wdawać w żywe dyskusje. Myślę, że ta atmosfera sprawia, że nasz turniej jest wyjątkowy. Przyjeżdżają ludzie z całej Polski, z Łodzi, Gdańska i innych ośrodków. Oczywiście nadal dominują lokalni – Toruń, Bydgoszcz i Włocławek. Z pewnością nie zamykamy się na toruński rynek.

CT: Jakbyś tak spojrzał szerzej na toruński rynek, czy za takimi ideami jak „Szachy w Harmonijce” będą szły następne? Umówmy się – w ostatnich latach było z tym kiepsko.

KO: Wydaje mi się, że coś drgnęło. Są chociażby szachy w niedalekim sąsiedztwie, w Czernikowie, o nowej inicjatywie myśli Dom Harcerza, na pewno jest urodzaj szachów szybkich, gdyż w tej chwili w naszym mieście co najmniej 2-3 odbywają się regularnie, także w końcu jest gdzie grać. Nadal uważam jednak, że jest miejsce przynajmniej na dwa turnieje w szachach klasycznych.

CT: Czy jest coś, o czym koniecznie jeszcze trzeba wspomnieć przy temacie „Harmonijki”?

KO: Może to, że od początku dbaliśmy o to, aby turniej był rozpoznawalny i miał pewną markę. Ja pamiętam, że gdy jeździłem na różne turnieje, mniejsze lub większe, w centrach i na peryferiach – to zawsze mnie wyjątkowo denerwowała taka siermiężność tych turniejów. Można było odnieść wrażenie, że gdy da się szachistom kawałek stolika, deskę i figury, to mogą grać w dowolnych warunkach i nic ich nie obchodzi. My staraliśmy się zapewnić przyjazne warunki, ale także oprawę wizualną, tzn. plakaty z odpowiednim motywem, nagrody z wykorzystaniem właściwych grafik związanych z Harmonijką, długopisy, koszulki i wiele więcej. Wydaje mi się to istotnym, że Harmonijka jest ładniejsza niż większość turniejów w okolicy.

CT: Uczelnia chyba też na tym korzysta, bo jest to forma promocji Uniwersytetu.

KO: Jest to wpisane w cele turnieju, ale na ile korzysta – to szczerze mówiąc nie wiem, ale z moich informacji wynika, iż władze dziekańskie się chwalą tą imprezą. Co mnie natomiast niepokoi – bardzo mała liczba studentów biorąca udział w turnieju. Mamy wielu grających seniorów, z których część to byli absolwenci UMK, sporo jest dzieci, natomiast studentów w tym roku było może kilku.

CT: Z czego to może wynikać?

KO: To musiałbym już socjologicznie jechać (uśmiech). Raczej z materiału ludzkiego. Studenci w tych czasach szukają innych rozrywek. 10-15 lat temu w Juwenalia jedną z konkurencji był turniej szachowy, obecnie teraz mamy piłkę w błocie i inne. Studia przestały być elitarne i co za tym idzie, mniej osób chce grać w szachy. Może to się zmieni.