Premier Rządu, Mateusz Morawiecki, dwa dni temu ogłosił ostateczną datę wyborów we wszystkich jednostkach samorządowych naszego kraju. Data 21 października będzie dla wielu obywateli stanowiła okazję do zachowania status quo lub niepowtarzalną szansę na zmianę nieskutecznych zarządców w swoich miejscowościach. Dla polityków i działaczy społecznych jest to również wyśmienity czas, by przedstawić swoją wizję i plan odświeżenia wizerunku miasta
W Toruniu od ponad 3 kadencji gospodarzem niezmiennie pozostaje prezydent Michał Zaleski. Najwyższy w toruńskiej hierarchii zwierzchnik w naszym mieście nie musi się przedstawiać praktycznie nikomu, niezależnie od wieku pytanej osoby. W swojej karierze i umownej gablocie z osiągnięciami może pochwalić się niemałym dorobkiem, tak samo jest również w kwestii zaufania społecznego, którym Zaleski może się cieszyć niezmiennie od półtorej dekady. Jednak każda pomyślna z punktu widzenia politycznego prezydentura, ma także swoje niemiłe wydźwięki, które momentami dają osobie znać w postaci nieprzychylnych opinii publicznych obywateli, radnych lub polityków, którzy nie sympatyzują z wizją naszego obecnego włodarza.
W przeddzień nadchodzących wyborów samorządowych, swoje programy zaczną ogłaszać politycy i działacze, którzy z niemałą chęcią chcieliby zasiąść na miejskim tronie i skorygować kierunek, w którym obecnie podążą Toruń. Pomysłów jest niemało, problemem na chwilę obecną wydaje się być tylko odpowiedni kandydat, który byłby w stanie przeciwstawić się dotychczasowemu gospodarzowi. O tym, że Toruń potrzebuje niezwłocznego powiewu świeżości, nie ma najmniejszych wątpliwości Jacek Warczygłowa – Wiceprzewodniczący Regionu Kujawsko-Pomorskiego Nowoczesnej.
Toruń potrzebuje nowego otwarcia, nowych pomysłów, silnego impulsu nowoczesności, który przyciągnie nowych inwestorów i skłoni absolwentów wyższych uczelni do pozostania w mieście i związania z nim swoich życiowych planów – mówi Jacek Warczygłowa. – Toruń musi zaoferować wszystkim pokoleniom szanse na realizację swych pomysłów na życie, w dobrze zaprojektowanej i przyjaznej przestrzeni, w czystym i otwartym obyczajowo i światopoglądowo środowisku, niewykluczającym żadnych osób, żadnych pomysłów, żadnych idei – dodaje.
Członek Rady Krajowej Nowoczesnej otwarcie krytykuje obecny model zarządzania naszym miastem, reprezentując jednocześnie głos niezadowolenia społecznego, który – jego zdaniem – ma dość fatalnej pozycji biznesowej Torunia w naszym kraju, do którego napływają liczne inwestycje, a mimo to nie ma w tym temacie dla nas korzystnej perspektywy rozwojowej.
Pomysłów na rozwój Torunia władza ostatnio wiele nie miała. Właściwie tylko jeden – brać kredyty, zdobywać dotacje, budować infrastrukturę. Most, drogi, skrzyżowania, obiekty sportowe – tak, to ważne i potrzebne rzeczy. Dlaczego więc tak bardzo dzieliły? – pyta Warczygłowa. – Najwyraźniej dlatego, że przy ich planowaniu i projektowaniu nie wzięto pod uwagę głosów sporej grupy mieszkańców, nie potrafiono znaleźć rozsądnych kompromisów, nie starano się tych konfliktów zażegnać. Doprowadzono za to do potężnego zadłużenia miasta, które na dodatek się starzeje i wyludnia, a zewnętrzni inwestorzy omijają je szerokim łukiem.
Najbliższe wybory samorządowe zdecydują, czy Toruń i jego mieszkańcy chcą dalej podążać wytyczoną przez obecnego włodarza ścieżką i kontynuować jego wizję rozwoju. Całość opinii Jacka Warczygłowy na przedstawiony temat możecie znaleźć niżej.