Kibice, którzy w czwartkowy wieczór zgromadzili się na trybunach Areny Toruń na pewno nie żałują poświęconego czasu. Zawodnicy Energi Manekina oraz Eslovs Al Bordtennis pokazali tenis stołowy na najwyższym światowym poziomie. Ostatecznie lepiej zaprezentowali się goście ze Szwecji i to oni wygrali toruńską inaugurację Ligi Mistrzów
Patrząc na sztab szkoleniowy i tenisistów Energi Manekina podczas rozgrzewki miało się wrażenie, że oni nie czują żadnych nerwów przed historycznym występem w Lidze Mistrzów. Wszystko przebiegało spokojnie i w dobrych nastrojach. Była to cisza przed burzą, bo nerwy miały dopiero nadejść.
Jako pierwsi do stołu podeszli Cazuo Matsumoto (Energa) i Robert Svensson (Eslovs). Lepiej w pierwszym secie prezentował się nowy nabytek toruńskiego klubu, jednak widać było w jego grze nerwowość. Kilka zbyt szybkich i nie do końca przemyślanych ataków znalazło swój finał na siatce lub za stołem, więc ostatecznie to Szwed cieszył się ze zwycięstwa w pierwszym secie.
Drugi set był niemal wierną kopią pierwszego. Matsumoto prowadził ze Szwedem niemal przez całą rozgrywkę, co zawdzięczał dobrym atakom topspinowym. Niestety, nerwy Brazylijczyka znów dały o sobie znać, co wykorzystał bezlitośnie Svensson. Szwed wygrywał już 2:0.
W trzecim secie torunianin nie dał już się rozstawiać zawodnikowi Eslovs. Tym razem zrobił użytek ze swojego stylu piórkowego, z którym Szwed nie potrafił sobie w tej partii poradzić. Svensson posyłał piłki w siatkę, tym samym oddając łatwe punkty Enerdze. W tym secie role się odwróciły i to Matsumoto był zawodnikiem rozpoczynającym wymiany, które wygrywał. Trzeci odsłona zakończyła się niepodważalnym zwycięstwem Brazylijczyka 11:4.
Wiele szczęścia Szwedów, świetne wymiany, bloki, zaskakujące serwy i rotacje w czasie akcji. Tak krótko można scharakteryzować przebieg następnych dwóch setów. Spotkanie Matsumoto – Svensson zakończyło się wygraną tego drugiego w tie-breaku. Szwed w ostatecznej rozgrywce miał po prostu więcej szczęścia. Raz piłka odbijała się od siatki i trafiała w stół torunianina, a jeszcze innym razem trafiała w sam kant stołu, na co bezradny Brazylijczyk tylko odprowadzał ją wzrokiem. Ostateczny wynik spotkania to 3:2 na korzyść Eslov.
– Cazuo Matsumoto prowadząc dwa pierwsze sety przegrał je – komentował po meczu Grzegorz Adamiak. – Moim zdaniem zgrał troszeczkę nerwowo. To było widać. Poprosił tutaj o czas, widać tego potrzebował, ale nie za bardzo się uspokoił i te dwa sety poszły szybko, a widać było po następnych trzech, że stać go było na dobrą grę. Gdyby pierwsze sety zostały wygrane to ten mecz może potoczyłby się inaczej.
Pierwszy set drugiego spotkania rozgrzał toruńską publiczność do czerwoności. W tym meczu Tomasz Kotowski podejmował chińczyka Xu Hui, który jest w tym momencie w topie światowych list. Młodziutki podopieczny Grzegorza Adamiaka punktował bezlitośnie Xu Hui’a , który momentami zdawał się niedowierzać temu co się dzieje w polu gry, bo był moment, gdy torunianin prowadził już 7:1. W tym momencie doświadczenie zaczęło brać górę nad młodością. Chińczyk po paru świetnych atakach doprowadził do remisu, a po dwóch kolejnych skończył pierwszego seta.
Porażka w pierwszym secie musiała podłamać torunina, bo w następnych dwóch grach zdobył tylko siedem punktów. Dominacja Hui’a była bezapelacyjna. Po tym jak dał się zaskoczyć Kotowskiemu w pierwszym secie, nie powtórzył już swoich błędów i bezlitośnie wypunktował siedemnastolatka z Torunia. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3:0 na korzyść Chińczyka.
– Trochę się chyba przestraszyłem, że mogę wygrać. Moim zdaniem przy wyniku 8:4 to cały czasu Xu Hui był faworytem i okazał się także zwycięzcą. Wykorzystał swoje doświadczenie i przegrałem. Jedna piłka mogła decydować o tym, ze to ja bym wygrywał, a tak stało się zupełnie inaczej – powiedział po meczu Tomasz Kotowski
W sukurs swojemu zawodnikowi szedł Grzegorz Adamiak.
– Kotowski, zwłaszcza w pierwszym secie, zaprezentował się bardzo odważnie. Naprawdę zasłużył by wygrać tego seta z Xu Hui’em, natomiast doświadczenie zaważyło i rywalowi było już coraz łatwiej – twierdził trener Energi Manekin
Po spotkaniu Kotowskiego z Xu Hui’em było jasne, że z pierwszymi ligowymi punktami z Torunia wyjadą tenisiści z Eslov. Ale to nie był koniec emocji. Toruńskim kibicom dostarczył ich w trzecim meczu Konrad Kulpa, który dzielnie walczył z Mattiasem Oversjo. Pierwszy set tego pojedynku charakteryzowała bardzo wyrównana gra. Zawodnicy grali punkt za punkt. Kulpa zaskakiwał Szweda znakomitymi atakami topspinowymi, ten z kolei odpowiadał mu backhandowym blokiem, który był jego bronią w tym spotkaniu. Torunianin oddał przeciwnikowi parę punktów nie trafiając w stół i to Szwed cieszył się z wygranej w pierwszym secie.
Podobnie sprawa wyglądała w drugim, w którym u Kulpy szwankował serw-odbiór. To była dla Oversjo woda młyn i ostatecznie to on wygrał także drugą odsłonę. Trzeci set prezentował się zupełnie inaczej. Do kontrataku przystąpił Kulpa, który wygrał sześć pierwszych wymian i prowadził ze Szwedem 6:0. Oversjo powielał błędy Polaka z dwóch pierwszych odsłon i oddawał łatwe punkty. W związku z tym wygrana 11:5 Kulpy była niepodważalna.
Ostatni set to było pasmo pomyłek zarówno z jednej, jak i z drugiej strony siatki. Kulpa przy stanie 3:3 zaatakował. Widać było, ze znakomicie się czuje w grze ofensywnej, prowadząc topspinowe wymiany. Dwa razy udało mu się je wygrać, dzięki czemu prowadził z Oversjo 5:3. Niestety, nie dane było torunianinowi doprowadzić do tie- breaka. Błędy Konrada bezlitośnie wykorzystywał zawodnik Eslov, który się przebudził i zdołał ograć Kulpę po raz trzeci.
– Jak dochodziło do akcji to było bardzo równo, aczkolwiek na początku pierwszy set był dla mnie trochę nerwowy, on dawał mi więcej piłek na stół, widać, ze był spokojniejszy – mówił po meczu Konrad Kulpa. – Ja się troszkę urywałem w swoim ataku. Serwy mi wychodziły więc od razu zaczepiał inicjatywę, grało się troszkę ciężej i uciekły mi pierwsze dwa sety. Potem się uspokoiłem, zmieniłem troszkę taktykę. Moim zdaniem początek troszkę uciekł i skutkiem był przegrany mecz. Jakbym zachował trochę zimnej krwi to byłoby inaczej. Wydaje mi się, że troszeczkę serw-odbiór lepiej grał ode mnie w tym meczu.
Ostateczny wynik spotkania to 3:0 na korzyść Eslov Al Bordtennis. Mimo to Energa Manekin pokazała się z bardzo dobrej strony. Jeśli nie będą czarnym koniem rozgrywek, to na pewno fazy grupowej. Teraz czekają ich przygotowania do spotkania pierwszej kolejki Wschodzący Białystok Superligi, w którym będą podejmować ekipę Morlinów Ostróda.