Jak Kuba Bogu #8: Jeleni awantura o dzika

0
1866

Z trwogą, ale także niejakim rozbawieniem przyglądam się kolejnej sztucznie kręconej w Polsce aferze. Wiadomo, że Polacy to spece od wszystkiego, a najbardziej od tego, o czym nie mają pojęcia. Teraz namnożyły nam się tysiące znawców łowiectwa i ekologii. Żaden ze mnie w tej dziedzinie autorytet, ale mam jeszcze na tyle zdrowego rozsądku, by sprawdzić kilka dziecinnie łatwo dostępnych źródeł i z politowaniem stwierdzić, że znowu moi rodacy dali się nabrać na tani chwyt socjotechniczny

Niby Szyszko od dawna nie jest już w rządzie, niby naszym polskim drzewom nic już nie zagraża, niby wszystko powinno być już cacy. A nie jest. Te paskudne szkodniki z flintami znów chcą strzelać do biednych zwierzątek i przeprowadzać eksterminację. I to znowu w momencie, gdy u władzy są jeszcze paskudniejsze pisiory. Słowo daję, ciężko doszukiwać się u nich człowieczeństwa, skoro tacy z nich okrutnicy. Z kolei w narodzie próżno doszukiwać się wielkiej rozumności, skoro z rzeczy praktykowanej od dawien dawna  robią wielką aferę. A właściwie na aferę dają się nabrać, bo wiadomo, kto w tym państwie stara się robić pod górę rządzącym i sprytnie manipuluje szeregami swoich wyborców (oczywiście, gdyby tak odwrócić role, to mielibyśmy dokładnie to samo, tylko w wykonaniu PiS-u). Ci z kolei rozsiewają owoce socjotechniki, której sami zostali poddani.

Dzika awantura o dzika. Tak w skrócie można nazwać to, co się obecnie w Polsce wyprawia. Społeczeństwo wpadło w szał i murem staje za gatunkiem, który – jak gdzieniegdzie można wyczytać – jest od kilku dni zagrożony wyginięciem w naszym kraju. Pełen podziwu dla oszołomienia społeczeństwa, sprawdziłem kilka informacji dot. odstrzału dzika w Kraju nad Wisłą. Znalezienie wiarygodnych statystyk Polskiego Związku Łowieckiego zajęło mi niespełna minutę. Oto jak na przestrzeni ostatnich kilku lat przedstawiała się „eksterminacja” dzika w Polsce:

2009 – 226 590
2010 – 226 963
2011 – 244 073

Od 2011 roku PZŁ statystyki podaje w okresie sezonu łownego. I wiecie co? Po tej zmianie dziki wcale nie miały mniej przerąbane. I u władzy nadal była Platforma.

2011/2012 – 177 247
2012/2013 – 218 916
2013/2014 – 219 911
2014/2015 – 260 243
2015/2016 – 310 329

Chyba nie muszę wymieniać dalej, żeby się przekonać, że odstrzał dzika – oraz innych zwierząt – to obowiązująca norma. I bynajmniej nie chodzi o to, żeby zabijać dla samego zabijania. Odstrzał prowadzi do zachowania pewnej równowagi w przyrodzie. I tyle mi wiadomo, więc wymądrzać się bardziej na ten temat nie mam zamiaru. Przytoczę jeszcze tylko historyjkę, którą swego czasu opowiadał mi znajomy. Pewnego razu wybrał się z żoną pobiegać do lasu. I nie pamiętam już czy zobaczyli dzika i zaczęli biec swoją życiówkę, czy też ten dzik ich pogonił. W każdym razie zapuścił się w obszar, w którym przebywają również ludzie. Kojarzycie może krzykliwe nagłówki ze swadą informujące o tym, że dziki przechadzają się po mieście? Wpiszcie w Google – zobaczycie takich od zatrzęsienia. I fajnie się to czyta. Można nawet się pod nosem uśmiechnąć. Gorzej jednak znaleźć się w sytuacji, w której staje się z dzikim zwierzęciem twarzą w twarz. Lub w tym przypadku twarzą w ryj.

Jaki z tego płynie morał? Ano, nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Człowiek, jak to ma w zwyczaju od zarania dziejów, znowu czyni sobie ziemię poddaną i próbuje zachować równowagę w przyrodzie. Jak obrazują statystyki, dzikom żadna zagłada nie grozi, bo jest ich całe mnóstwo i pewnie tak zostanie. I żaden wirus ASF nic tutaj za bardzo nie zmieni. Zresztą podejrzewam, że ów wirus to tylko jakiś pic na wodę. Jedna myśl mnie jeszcze zastanawia… po co komu totalna eksterminacja dzików? Potrzeba naprawdę sporo złej woli, żeby dopuścić do siebie myśl, że komukolwiek to potrzebne.

W tej całej hucpie górę bierze nade mną cząstka mojej moralności i pewna konserwatywna naleciałość, toteż zastanawiam się nad jedną kwestią. Wielu obrońców dzików podkreśla, że ich odstrzał to barbarzyństwo, bo są wśród nich ciężarne osobniki, noszące w brzuchach warchlaczki. Ot, doszło do sytuacji, w której człowieka w łonie matki nazywamy zygotą i możemy go usunąć, a szkoda nam dzików. Jak się domyślam bez wzajemności. Kończę już swoje wywody. I też coś podkreślę. Daliście się rodacy znów zrobić w konia. Zupełnie jak jelenie. Radzę uważać, bo je też myśliwi miewają na muszkach. A przecież wiadomo, że u nich często łatwo o pomyłkę, prawda?