Historia zatoczyła koło. Igrzyska Olimpijskie w Tokio znów zostały przesunięte. W 1940 roku na przeszkodzie stanął wybuch wojny chińsko-japońskiej, natomiast w 2020 koronawirus. Największa sportowa impreza odbędzie się co prawda w Kraju Kwitnącej Wiśni, ale w innym terminie
Premier Japonii Shinzo Abe i szef Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach zgodnie stwierdzili, że ze względu na pandemię koronawirusa niemożliwe jest zorganizowanie najważniejszej sportowej imprezy w planowanym terminie 24 lipca – 9 sierpnia 2020 roku. Na razie nie znamy konkretnych ram czasowych. Według najpewniejszych scenariuszy igrzyska miałyby się odbyć wiosną lub latem 2021 roku.
– Nie ukrywam, że czuję się tak, jakbym dostała obuchem w głowę – mówi toruńska wioślarka Katarzyna Zillmann. – Cały czas miałam nadzieję, że te igrzyska się odbędą. Patrząc jednak na to trzeźwo, jestem w stanie zrozumieć tę decyzję. Może dobrze, że została już podjęta. Wiemy, na czym stoimy. Nie ma znaków zapytania i niepotrzebnych domysłów.
Od dłuższego czasu świat sportu stoi w miejscu. W niektórych dyscyplinach wciąż nie wyłoniono olimpijczyków. Niektórym sportowcom udało się jednak wywalczyć kwalifikację, a są wśród nich torunianie: wioślarze AZS UMK Katarzyna Zillmann i Mirosław Ziętarski, a także żeglarka UKŻ Wiking Jolanta Ogar. Obecnie nasi zawodnicy pozostają na kwarantannie po powrocie z zagranicy, gdzie przygotowywali się do igrzysk.
– Ta impreza mocno odciska się na moim życiu – dodaje Zillmann. – Na ten rok przygotowuje się całe życie. To taka wisienka na torcie tej ciężkiej pracy i wielu wyrzeczeń. No cóż, będą to moje pierwsze igrzyska, więc będę miała ten dodatkowy rok ekscytacji. Nie martwię się o plan treningowy czy o to, jak ułożą się obozy. Jestem pewna, że nasz trener doskonale nad tym zapanuje i wszystko poukłada.
Przypomnijmy, Katarzyna Zillmann wiosłuje wspólnie z Agnieszką Kobus-Zawojską, Martą Wieliczko i Marią Springwald. W 2018 roku polska czwórka podwójna sięgnęła po mistrzostwo świata i Europy. Rok później w zmaganiach światowego czempionatu stanęła na drugim stopniu podium.
– Jesteśmy silną osadą – podkreśla torunianka. – Znamy swoje cele i możliwości. Mamy dodatkowy rok, który możemy spożytkować na ewentualne poprawki tego dobrego okresu przygotowawczego. Myślę, że ten czas nie będzie miał na nas negatywnego wpływu.
Zillmann podobnie jak inni polscy kadrowicze 16 marca wróciła ze zgrupowania w portugalskim Lago Azul. Musiała zatem poddać się czternastodniowej kwarantannie. Toruńska wioślarka nie odpuszcza jednak treningów.
– Na pewno nie ma nudy – zapewnia Katarzyna Zillmann. – De facto jest więcej rzeczy do roboty niż na obozie, gdzie mamy obsługę. Bez zmian trening jest najważniejszy. Wszystkie najcięższe ćwiczenia robimy na ergometrze, który jest doskonałym odzwierciedleniem tych ruchów wioślarskich. Z motywacją w ogóle nie mam problemów. Z założeniami jest już ciężej. Na pewno regeneracja jest trochę gorsza niż w normalnym trybie. Trener nie jestem w stanie na bieżąco kontrolować, gdy ma nas obok. Nie jesteśmy w stanie zmierzyć kwasu czy regulować obciążeń. Wszystko jest jednak do wykonania. Trzeba tylko i aż zebrać się do pracy i utrzymać tę formę.