W piątek szczypiorniści AZS UMK Toruń podejmowali u siebie zespół lidera tabeli – UKS Iskra Bydgoszcz. Rywale zza miedzy radzą sobie w tym sezonie znakomicie i przed pierwszym gwizdkiem wszystko wskazywało na to, że mecz padnie ich łupem. Jakże inna okazała się rzeczywistość…
Po kontrowersyjnej porażce w Brodnicy, akademików ogarnęła żądza zwycięstwa. Było ją widać na parkiecie. Torunianie nie ulękli się lidera rozgrywek i pewnie stawili mu czoła. Chyba sami gospodarze nie dowierzali w to, że tak łatwo można ogrywać faworyta, bo po pierwszej połowie AZS prowadził z Iskrą sześcioma bramkami (18:12). Zawodnicy Zenona Lewandowskiego jednak się nie „podpalili” i z zimną krwią grali do samego końca meczu.
W pierwszej połowie bydgoszczanie skupili się przede wszystkim na odciągnięciu od gry Pawła Laszkiewicza. Toruński rozgrywający jest jednym z najskuteczniejszych zawodników w lidze i gdyby nie indywidualne krycie przez zawodników ISKRY, to pewnie zdobyłby w pierwszej części meczu więcej niż trzy trafienia.
Zafrapowanie bydgoszczan rozgrywającym akademików wykorzystali jego koledzy. Na rozegraniu za dwóch grał Łukasz Gościak, a dzielnie wspomagali go Patryk Szabłowski, Amadeusz Rymkowski i Bartłomiej Stanisławski.
Druga połowa nie była już taka łatwa jak pierwsza. Bydgoszczanie wzięli się do odrabiania strat, a pierwsze skrzypce w ich zespole grał Mateusz Wróblewski, który rzucił Radosławowi Rogowskiemu dziesięć bramek. Poskutkowało to tym, że ISKRA zniwelowała stratę, ale tylko do trzech bramek.
Wiadomo, że po szóstej kolejce III ligi torunian czeka awans w tabeli. Nie wiadomo tylko o ile pozycji. Wszystko będzie jasne jutro, kiedy zakończy się szósta seria gier.
AZS UMK Toruń – UKS Iskra Bydgoszcz 31:28 (18:12)