The Rolling Stones, Tina Turner, The Animals, Scott McKenzie, Eric Clapton – komu obce są te nazwiska? To wybitne muzyczne osobistości, które zapisały się złotymi zgłoskami w historii rocka. W piątkowy wieczór publiczność zebrana w Centrum Kulturalno-Kongresowym Jordanki mogła jeszcze raz usłyszeć największe hity tych artystów i poczuć klimat „retro lat sześćdziesiątych”
„When you come to San Francisco, be sure to wear some flowers in your hair”…
…to legendarne słowa, które słyszymy w piosence Scotta McKenzie, pt. „San Francisco”. Sam McKenzie nie był wczoraj obecny w Toruniu, ale znakomicie zastąpił go Michał Gasz – artysta od lat związany z Piotrem Rubikiem. Jego nie do podrobienia wokal przeniósł toruńską publiczność na pola Woodstocku z lat sześćdziesiątych, gdzie aż roiło się od hipisów i wszystkich kochających muzykę. Przenosiny w czasie, to także zasługa Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej, która wraz z bandem rockowym świetnie odtworzyła muzykę do „San Francisco”.
Zresztą nie tylko do tego utworu. W piątkowy wieczór usłyszeliśmy całe mnóstwo innych retro hitów, m.in. „The house of the rising sun”, „White room”, „California Dreamin” oraz „I feel good”. O ich znakomite wykonanie zadbała również dwójka innych artystów związana z Rubikiem – Grzegorz Wilk oraz Magdalena Tul.
Wokaliści pokazali jakie show potrafią zrobić na scenie. Ciężko wyobrazić sobie ludzi z większą energią. Pozytywne nastawienie artystów udzieliło się także publiczności, która w czasie żywszych utworów wstawała z miejsc i zaczynała tańczyć. Z początku nieśmiało, ale z biegiem trwania koncertu zaznaczała swoje ruchy coraz wyraźniej. Koniec końców w trakcie bisów stała i tańczyła już cała sala.
Każdy ma w duszy rocka
Utarło się powiedzenie, że każdy ma w duszy punk rocka. Koncert pokazał, że to prawda. Było to widać po dyrygencie, który w piątkowy wieczór kierował Toruńską Orkiestrą Symfoniczną.
Tadeusz Wicherek zdecydował się porzucić powagę charakterystyczną dla dyrygenta i dał się ponieść muzyce rockowej. Podobnie jak publika, tak i on niekiedy wręcz tańczył na swoim podeście. Dla takich widoków warto było zobaczyć ten występ. Nieczęsto widujemy dyrygentów w takiej sytuacji.
Rocka czuli też członkowie Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej. Niektóre utwory z udziałem Orkiestry brzmiały być może nawet lepiej niż w oryginale.
To był wyjątkowy występ. Lepszego otwarcia roku nasza Orkiestra Symfoniczna nie mogła sobie wyobrazić. Zresztą jak każdy meloman, który znalazł się w piątek na sali. Najbliższy występ Toruńskiej Orkiestry Symfonicznej odbędzie się już za tydzień (16 stycznia). Tym razem muzycy zagrają koncert wraz z grupą wokalistów z Affabre Concinui.