Po niesamowitym horrorze w meczu 18. kolejki Tauron Basket Ligi Kobiet Energa Toruń przegrała z Pszczółką Lublin zaledwie jednym punktem. Decydujący cios ekipie z Grodu Kopernika zadała Jhasmine Player
Mimo przegranej Katarzynki nie stoją na straconej pozycji, a udział w fazie play-off mają na chwilę obecną zapewniony. Trzecia porażka z rzędu daje jednak powody do zmartwień, tym bardziej przed zbliżającymi się derbami z Artego Bydgoszcz. Mało brakowało, a przed końcową syreną do wyrównania doprowadziłaby Weronika Idczak. Jej rzut nie znalazł jednak drogi do kosza, a torunianki musiały uznać gorycz porażki.
Miłe złego początki
Początek należał do gości z Torunia. Katarzynki nie dość, że wypracowały mocną przewagę, to skutecznie niwelowały zagrożenie pod własnym koszem. Pierwsza akcja punktowa lublinianek miała miejsce dopiero po piątej minucie spotkania (1:7). Odtąd w defensywie Energi zapanował istny chaos. Torunianki dopuszczały się wielu fauli, zaś okazję z rzutów wolnych bez problemu wykorzystywała Drey Mingo. Po zażartej wymianie ciosów, w końcu padł remis. Ostatnie słowo w tej partii należało jednak do Matee Ajavon, dzięki której Katarzynki wyszły na jedno punktowe prowadzenie. Po przerwie do głosu ponownie doszły gospodynie. Precyzja i skuteczność w rzutach Agnieszki Makowskiej czy Kateryny Dorogobuzowej przełożyły się na prawie 10-punktowe prowadzenie. Sytuację próbowała ratować bardzo aktywna w tej partii – Joanna Walich. W toruńskiej drużynie dochodziło jednak do zbyt wielu niewykorzystanych sytuacji i niepotrzebnych strat. Końcowy wynik po drugiej partii to 38:33.
W trzeciej kwarcie gra nie uległa większym zmianom. Co należy oddać toruniankom, po nieudanych rzutach od razu starały przechwycić piłkę i oddać kolejną próbę. Nie załamywały rąk i walczyły o każdą piłkę. Błędy w obronie robiły jednak swoje, a w rzutach wolnych lublinianki były nadzwyczaj skuteczne. Prowadzenie gospodyń wciąż jednak nie pozwalało myśleć o pewnym zwycięstwie. Trzecią partię Pszczółka zakończyła z przewagą jedynie sześciu punktów. Od samego początku decydującej kwarty skutecznością nie zawodziły Renee Taylor i Emilia Tłumak. W ostatnich minutach zupełnie niespodziewanie Energa doprowadziła do remisu, a 51 sekund przed końcem wyszła na prowadzenie. Torunianki od zwycięstwa dzieliło raptem kilkanaście sekund. Po przerwie na żądanie, do ataku ruszyła jednak Jhasmine Player, która dokładnie sześć sekund przed końcową syreną celnie trafiła do kosza za dwa punkty, rozstrzygając tym samym losy meczu.
Wczorajsze spotkanie było jedynym z 18. kolejki, jakie odbyło się w pierwotnie w zaplanowanym terminie. Pozostałe z powodu przerwy na zgrupowanie reprezentacji zostały przełożone na początek marca. W następnym starciu (28.02.) Energa podejmie we własnej hali Artego Bydgoszcz.
– Myślę, że ten mecz mógł się podobać kibicom – powiedział Elmedin Omanić, trener Energi Toruń. – Dla takich meczów warto przychodzić. Walka była do samego końca. Przegraliśmy trzeci mecz z rzędu głupotą. Końcówkę zagraliśmy tak jak nie powinniśmy zagrać. Uczulałem moje zawodniczki na to, że przeciwnik jest groźny zwłaszcza w rzutach za trzy punkty. To już nasz trzeci mecz, który przegraliśmy minimalnie. Gratuluję zespołowi z Lublina. Pokazali dzisiaj charakter i wolę walki. Mieli bardzo dobrą dyspozycję rzutową z dystansu.
Pszczółka AZS UMCS Lublin – Energa Toruń 75:74 (16:17, 22:16, 19:18, 18:23)
Pszczółka Lublin: Mingo 16, Makowska 14, Szumełda-Krzycka 14, Dorogobuzova 13, Player 9, Owczarzak 7, Metcalf 2, Szczepanik 0.
Energa Toruń: Taylor 23, Ajavon 16, Tłumak 15, Walich 13, Skorek 5, Szczechowiak 2, Idczak 0, Macaulay 0, Misiek 0.