Mówi się, że kontynuacje książek, filmów czy gier zazwyczaj nie utrzymują poziomu początkowej części serii. Twórcy „Szybkich i wściekłych” zdają się tym nie przejmować, serwując nam kolejną część przygód, gdzie główną rolę grają szybkie i drogie samochody. Czy udaną?
Pod koniec kwietnia na ekranach kin pojawiała się kolejna część kultowego już filmu „Szybcy i wściekli”. To już ósma odsłona, którą bez wątpienia można nazwać kolejną udaną przygodą Dominica Toretto oraz jego wściekle szybkiej bandy.
Dom (Vin Diesel) wraz ze swoją świeżo poślubioną żoną Letty (Michelle Rodriguez) przeżywa cudowne chwile podczas miesiąca miodowego, marząc o powiększeniu rodziny, która bez wątpienia jest dla niego w życiu najwyższą wartością. Piękne chwile przerywa tajemnicza kobieta, która szantażem i groźbą zmusza Dominica do zdrady przyjaciół. Tylko on jeden wie, jak wiele ma do stracenia, nie zapominając o tych, którzy byli z nim od zawsze.
„Szybcy i wściekli 8” to kapitalna opowieść o sile rodziny, zamieszczona w scenerii, jaką znamy z poprzednich części. Efekty specjalne również i w tej części, wydają się być wręcz zadziwiające, a szybkie samochody i ich kosmiczny tuning ponownie powodują masywny opad szczęki.
Film nie tylko dla fanów serii, ale i dla tych, którzy lubią wartką akcję, gdzie nie wkrada się ani na chwile nuda. Serdecznie polecam i dodam, że chyba jestem jedyną osobą, która uroniła łzę przed końcowymi napisami. Dlaczego? No cóż, jak pójdziecie, na pewno to zrozumiecie.