O KULTowym czwartku

0
1893

Zapełniona sala, blask świateł i tłumy ludzi zlewających się w czarno-pomarańczową masę, skandujących jedno krótkie imię; „Kazik, Kazik!”. Narastające podekscytowanie i  to oczekiwanie, niecierpliwe zerkanie na zegarek i spoglądanie w stronę kulis z nadzieją, że Kult wreszcie pojawi się na scenie i zrobi to, co podczas każdego swojego występu, czyli dosłownie rozniesie scenę. Tak też się stało. Był to jeden z tych koncertów, które na długo zapadają w pamięć.

Zespół kazał na siebie dość długo czekać, ale co dla prawdziwego fana Kultu znaczy 40-50 minut oczekiwania na ulubione utwory w wersji live. Z resztą  im dłuższy był moment oczekiwania, tym więcej ludzi przybywało. Już w niecałe 20 minut sala koncertowa wypełniła się na tyle że nie dało się przejść, a publikę stanowili fani z każdej kategorii wiekowej, zaczynając od 10-latków, a kończąc na emerytach. Właśnie na tym polega fenomen Kultu – potrafią trafić do każdego rodzaju odbiorcy, każdego ich teksty chwycą za serce, a już na pewno każdy zna choć jedną ich piosenkę.

Koncert rozpoczął się „Kastą pianistów”. Tłum już po pierwszych dźwiękach ożywił się, zaczął śpiewać i podskakiwać w rytm muzyki. Już po dosłownie kilku sekundach pierwsza osoba znalazła się na rękach publiki przemierzając ją wzdłuż i wszerz. I pewnie gdyby nie ochrona Kultu, to nie jeden fan Kazika mógłby znaleźć się na scenie, choćby po to, aby uścisnąć mu dłoń. Panowie jednak dzielnie łapali „lecących fanów” zapewniając bezpieczeństwo zarówno im, jak i członkom zespołu, na który składa się cała gama bardzo barwnych postaci.

Muszę przyznać, że niezwykle zaintrygowała mnie postawa Kazika. Zwykły, skromny facet, który nie gwiazdorzy, nie stroi fochów, nie lekceważy publiczności – wręcz przeciwnie. Przez niemalże cały koncert ściskał dłonie swoich fanów, podchodził, gdy go wołali, odczytywał dedykacje, które w postaci zmiętolonych kartek lądowały na scenie. To właśnie to, za co ludzie go kochają – szczerość. Jest sobą, robi to, co kocha i nikogo nie udaje. Posiada też cenną umiejętność dawkowania ludziom doznań. Dawało się podczas tego koncertu odczuć narastającą falę ludzkich emocji, która rosła wraz z każdą kolejną piosenką. „Amnezja”, „Baranek”, „Pasażer”, „Maria ma syna”, „Prosto”, „Wysłannik”, aż wreszcie „Wódka”, która sprawiła, że tłum dosłownie oszalał. Coś niesamowitego.

Dalsza część koncertu przebiegała w podobnej atmosferze. Pogo, krzyki, śpiew, owacje. „Posłuchaj to do Ciebie” dla relaksu i „Gdy nie ma dzieci”, którego wykonanie słyszał chyba cały Toruń! A wszystko za sprawą charyzmatycznego wokalisty Kazika, który porwał do śpiewu całą publiczność. Nic dziwnego, że w dzień koncertu wszystkie bilety były już wyprzedane. Nikt po prostu nie chciał przegapić takiej okazji na oderwanie się od problemów życia codziennego, a wierzcie mi – na takim koncercie zapomina się o całym świecie. Nie tylko my –publika, świetnie się bawiliśmy, ale i ochrona, która bardziej traktuje swoją pracę jak rozrywkę, niż jak obowiązek. Pozytywna energia biła od nich na kilometr, zarażali nią wszystkich i można powiedzieć, że sami dawali przykład i pokazywali jak należy się bawić na takim koncercie. Podczas jednej z piosenek ochroniarz wszedł na barierki i rzucił się w tłum głośno krzycząc tekst utworu. Na tym jednak atrakcje się nie kończą. Później można było posłuchać jak ten sam pan wykonuje na scenie jeden z przebojów zespołu wraz z Kazikiem. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam.

Podczas koncertu zespół zagrał wiele hitów o różnej tematyce; „Berlin, „Arahja”, „Marność”, „Idiota stąd” i wiele, wiele innych. Jednak najciekawszy jest dobór piosenki, którą zespół się z nami pożegnał. I nie mam na myśli utworu przed bisami, lecz ten, którym koncert faktycznie się zakończył. „Sowieci”. Może to był przypadek, może nie, ale biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczną był to utwór bardzo trafiony. Przypadł do gustu zarówno mnie, jak i całej publice. Wiadomo z jakiego powodu.

Gdy wracałam z tego koncertu ogłuszona i obolała, w głowie siedziała mi tylko jedna myśl: więcej takich kapel! Szczerych i nieskomplikowanych w przekazie, kochających to, co robią, szanujących fanów, oddanych muzyce i będących wzorem do naśladowania dla raczkujących zespołów.