„Trzeba być jak bokser, jak ta małpa!”

0
1831

Są to słowa, które najczęściej przewijały się w wypowiedziach Daniela Olbrychskiego podczas piątkowego spotkania z fanami, odbywającego się w ramach tegorocznego Tofifestu. Aktor nieustannie porównywał człowieka do boksera, pewnego siebie, ale i pełnego pokory. Odpowiadał na każdego rodzaju pytania; te nudne i sztampowe, te inteligentne, i te mniej. Zadziwiał i szokował. Bawił i skłaniał do refleksji. A wszystko w ramach godzinnego spotkania w toruńskim Centrum Sztuki Współczesnej.

Daniel Olbrychski jest niepodważalnym autorytetem dla młodych aktorów, niekwestionowanym królem zarówno polskiego, jak i zagranicznego kina. Odtwórca niezapomnianych, kultowych ról: Makbeta, Hamleta, Kmicica oraz Otella. Gwiazda w pełnym znaczeniu tego słowa. Szanowany i ceniony artysta, któremu dane było współpracować z najwybitniejszymi reżyserami.  I mimo, że powszechnie twierdzi się, iż nie ma ludzi niezastąpionych, to w tym przypadku to przysłowie się nie sprawdza. Bo czym byłoby  „Wesele”, „Potop”, czy „Ziemia obiecana” bez niego?

Na tym spotkaniu nie otrzymałam odpowiedzi na to pytanie, dowiedziałam się jednak czym te filmy były dla aktora i jaką rolę odegrały w jego życiu. Ale to też nie od razu. Spotkanie rozpoczęło się dość nieschematycznie, bo zamiast o aktorstwie Olbrychski zaczął opowiadać o boksie, szermierce i innych sztukach walki, z którymi musiał się zmierzyć podczas kręcenia różnych scen.  Jednak szybko wyjaśnił tą intrygującą dygresję prostą konkluzją: „W grze jest troszkę tak jak w boksie, napięte mięśnie nie są szybkie, podobnie jest z psychiką”. Artysta chciał w ten sposób uświadomić publice jak ważne jest podejście psychiczne w pracy zawodowej aktora i jak wiele potrafi ono zmienić.

Podczas meetingu padło wiele różnorodnych pytań, każde kolejne ciekawsze od poprzedniego i choć totalnie nie były one ze sobą powiązane, to dzięki odpowiedziom Olbrychskiego pozwoliły stworzyć jego bardzo ciekawy obraz. W pewnym momencie zostało zadane również pytanie o nagrody. I wbrew pozorom nie chodziło o Złotego Anioła, którym aktor został uhonorowany na tegorocznym Tofifeście, lecz o medal otrzymany w dzieciństwie, którego nie mógł na sobie nosić tylko z tego względu, że widniała na nim podobizna Stalina. Nie byłoby to tak dziwne, gdyby nie to, że Olbrychski i jego rodzina ubóstwiają wręcz kulturę wschodnią, niezależną (na szczęście) od tamtejszej polityki. Jako dowód swojej miłości do rosyjskiej twórczości aktor zaprezentował zgromadzonym wiersz w tym języku: „Żyjesz jeszcze, biedna stara matko? (…)”  -recytował z przymrużonymi oczami artysta.

Pytany czy zna swoją ocenę na Filmwebie odpowiedział krótko: „Nie”. Po czym odparł, że to tak naprawdę bez znaczenia, ponieważ dla niego ważne są tylko prawdziwe emocje, to, co ludzie odczuwają w trakcie seansu; śmiech, wzruszenie, rzewne łzy. Później dodał również, że bycie rozpoznawalnym, otrzymywanie pozdrowień od ludzi mijanych na ulicy jest dla niego największą nagrodą, sukcesem. Nie zabrakło także pytań o filmy i sztuki, w jakich oraz o te, w których udziału odmówił. Albo do których filmów lubi wracać i jakie aktualnie poleca. Olbrychski szczególnie ukochał sobie twórczość Chaplina i to jego dzieła ogląda w chłodne, jesienne wieczory. Co ciekawe bardzo entuzjastycznie wypowiadał się na temat swoich ulubionych polskich seriali, takich jak „Rodzina zastępcza”, czy „Ranczo”. Wyraził nawet ubolewanie nad tym, że w tym ostatnim nie udało mu się zagrać żadnej roli. Więc kto wie…

W wypowiedziach gwiazdy było wiele  anegdot i humorystycznych odpowiedzi na pytania. Artysta zapytany o naukę tekstów odpowiada: „Wolałbym, żeby można było położyć tekst pod poduszkę, a rano go umieć”. Aktor przybliżył również słuchaczom swoją innowacyjną metodę nauki ról. Otóż zdradził, że uwielbia łączyć przyjemne z pożytecznym i najchętniej uczy się tekstów jeżdżąc konno. „Jak umiem już tekst w galopie, to znaczy, że mogę grać”- podsumował.

W trakcie spotkania aktorowi dość często zdarzało się cytować słowa jego zagranicznych przyjaciół z filmowego światka: Meryl Streep, Angelinę Jolie, czy jej męża Brada Pitta. Obdarowywał słuchaczy ich cennymi mądrościami, dewizami życiowymi, przepisami na sukces zawodowy. Jako artysta, który przez tyle lat wciąż para się aktorstwem został zapytany czy potrafi jeszcze świeżo spojrzeć na film, polecić coś nowego, ciekawego, godnego uwagi. Jako filmy warte obejrzenia wymienił „Miasto 44”  oraz „Piąte: Nie zabijaj”, które to z kolei zebrały różne recenzje. Jednak według aktora właśnie te dzieła filmowe mają szczególną wartość.

Olbrychski musiał się zmierzyć z różnymi pytaniami. Tymi łatwymi oraz z tymi cięższego kalibru. Z każdego z nich wybrnął jednak perfekcyjnie, jak na mężczyznę z klasą przystało. Nie wiadomo  kiedy znów będzie nam dane podyskutować z gwiazdą takiego formatu. Wiadomo jednak, że   niedługo spadnie na niego kolejny splendor. Otóż aktor otrzymał propozycję  zajęcia miejsca w jury, obok innych gwiazd światowego formatu, podczas festiwalu filmowego w Cannes. Jednak czy to dojdzie do skutku?  Sam aktor mówi: „Jak człowiek planuje, to Pan Bóg chichocze”. Oby i tym razem los do niego się uśmiechnął i dał mu możliwość wykorzystania swojej cennej, nabytej przez lata praktyki i wiedzy, aby mógł się nią dzielić z innymi. Jak najdłużej.