[WYWIAD] Absolwent UMK spełnił marzenie i napisał pierwszą taką książkę w Polsce

0
2186
Autor książki "The Smiths. Piosenki o twoim życiu" zdradził nam nieco szczegółów z procesu powstania biografii zespołu (fot. www.facebook.com/piosenkiotwoimzyciu)

Maciej Koprowicz jest absolwentem dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Obecnie pracuje jako dziennikarz muzyczny portalu Antyradio.pl, a przy okazji, całkiem niedawno zrealizował swoje marzenie i napisał książkę o The Smiths – pierwszą biografię tego zespołu w naszym kraju

Autora książki „The Smiths. Piosenki o twoim życiu” zapytaliśmy m.in. dlaczego wybór padł właśnie na ten zespół, czy muzycy mogą być apolityczni oraz jakie ma plany na przyszłość.

ChilliTorun.pl: Pamiętam że rozmawialiśmy już na pierwszym roku studiów magisterskich o książce. Czy to wtedy zrodził się pomysł?

Maciej Koprowicz: Prawdopodobnie nawet trochę wcześniej. Myślę, że idea pojawiła się w mojej głowie w 2012 lub 2013 roku. Kiełkowała przez kilka lat – spokojnie zbierałem źródła i literaturę, stopniowo je opracowywałem. Podejmowałem nawet próby pisania, ale w pewnym momencie dotychczas napisane fragmenty trafiły do kosza i zacząłem pisać od nowa. Książka powstała w pierwszej połowie 2017 roku. Względnie szybko, bo pisałem z prawdziwą pasją i przyjemnością.

Wiem, że The Smiths to zespół, z którym jesteś związany emocjonalnie od lat. Czy to właśnie dlatego wybór padł na nich? A może był inny powód?

Tak, od 2009 roku to dla mnie najważniejszy zespół. Mogę śmiało powiedzieć, że The Smiths to mój zespół życia. Łączy w sobie wszystko, co najbardziej lubię w muzyce. Typowo brytyjski muzyczny sznyt, przepiękne partie gitarowe o czystym brzmieniu, oryginalny, charakterystyczny wokal, życiowe teksty z dużą dawką melancholii. Mam wrażenie, że nie miałem wyboru – że ten zespół czekał na mnie od zawsze. Drugim powodem napisania książki o Smithsach było to, że moim zdaniem to zespół w Polsce bardzo znany i popularny, a jednocześnie pokutuje taka głupia opinia, że się go u nas nie słucha. To absurd, czego dowodzi pozytywny odbiór książki wśród fanów zespołu, których, jak się okazuje, jest naprawdę sporo w Polsce. To dla nich jest ta książka – czułem, że napisanie jej jest moją misją.

Czego przeciętny zjadacz chleba, taki jak ja może się nauczyć czytając twoją książkę?

O samych The Smiths możesz się dowiedzieć z tej książki naprawdę wiele, <uśmiech> ale ich historia może być pouczająca w kwestii życiowych wyborów. Przede wszystkim może nauczyć tego, że zawsze warto wierzyć, że marzenia mogą się spełnić. Morrissey i Marr mieli konkretną wizję tego, co chcą osiągnąć, wielką motywację i pewność siebie. Wierzyli, że to, co mają do zaproponowania jest jedyne w swoim rodzaju. Nigdy nie wątpili w siebie i odnieśli wielki sukces. Historia The Smiths uczy jednak też tego, że na sukces trzeba być mentalnie gotowym. Skala popularności zespołu i związanych z tym obowiązków przytłoczyła liderów, co doprowadziło do jego rozpadu.

Czy według Ciebie The Smiths mogą w Polsce stać się kultowi tak jak u siebie w kraju?

Są na to duże szanse. Dziś młodzi słuchacze muzyki polegają na internecie, który podsuwa zupełnie inne muzyczne kanony, niż przed laty radio czy prasa w naszym kraju. Dziś na całym świecie alternatywna młodzież słucha bardzo podobnej muzyki. Czy to w Anglii, czy w Polsce, czy w Meksyku, The Smiths są kanonem muzyki rockowej i alternatywnej. Ich płyty to pozycje obowiązkowe dla każdego osłuchanego dzieciaka. Do tego przekaz tego zespołu okazuje się wyjątkowo uniwersalny – trafia do milionów nastoletnich outsiderów na całym świecie, którzy utożsamiają się z tekstami Morrisseya i odnajdują cząstkę siebie w melancholijnych melodiach Marra. Tak jak wspomniałeś, w Wielkiej Brytanii The Smiths są pomnikową legendą, ale na świecie to zaczyna wyglądać podobnie.

Jakie są związki The Smiths z naszym krajem?

Kiedy The Smiths istnieli, ich związki z Polską były bardzo małe, żeby nie powiedzieć żadne. Morrisseyowi Polska kojarzyła się pewnie głównie z tym, że przez chwilę miał dziewczynę polskiego pochodzenia – co ciekawe, jej głos słychać w dwóch piosenkach na pierwszej płycie… Zespół nigdy nie zagrał koncertu w Polsce, ale zawsze był tu znany i popularny w środowiskach fanów muzyki alternatywnej. W 1988 albumy „The Smiths” i „The Queen Is Dead” wydał na winylu Tonpress. Piosenki The Smiths były notowane na liście Trójki i Rozgłośni Harcerskiej. Zainspirowały też wiele zespołów – w latach 80. na przykład Bieliznę i zespół Malarze i Żołnierze, w kolejnej dekadzie między innymi Partię i Myslovitz. Kiedy na początku XXI wieku w Polsce pojawiła się scena indie, The Smiths byli dla młodych muzyków „pozycją obowiązkową”. Takie kapele, jak Cool Kids Of Death czy Muchy uważały zespół za swoją główną inspirację. Dziś artystów inspirujących się „Kowalskimi”, jak pieszczotliwie ich w Polsce zwano, mamy jeszcze więcej, by wspomnieć choćby Lilly Hates Roses, zespół, który na koncertach grał „The Queen Is Dead” w całości. To chyba wiele mówi na temat pozycji The Smiths w naszym kraju.

Mówiłeś sporo na spotkaniu autorskim w Toruniu o zaangażowaniu The Smiths w bunt. Czy uważasz że obecnie misją uznanych zespołów muzycznych jest walka z dyskryminacją różnego typu?

Uważam, że tego typu misja powinna być suwerennym wyborem danego artysty. Nikogo nie można do tego zmuszać. Choć oczywiście uważam, że bunt i walka z dyskryminacją są wpisane w DNA rock’n’rolla i bardzo cieszą mnie przykłady wykonawców, którzy śmiało stają w obronie różnego rodzaju mniejszości. W Polsce brakuje mi takich artystów. Morrissey wielokrotnie wypowiadał się w charakterze nieformalnego rzecznika osób w jakiś sposób dyskryminowanych – niepełnosprawnych, LGBT, kobiet. Walczył i do dziś walczy, często bardzo radykalnie, o prawa zwierząt. Dziś oczywiście nie wszystkie jego wypowiedzi mi się podobają, niektóre już w tej chwili trącą niepokojącą ksenofobią, ale nie można mu odmówić tego, że na przestrzeni swojej kariery powiedział bardzo, bardzo wiele ważnych i potrzebnych rzeczy.

Czy w dzisiejszych czasach jest możliwe by zespół muzyczny był apolityczny, czy też bombardowanie nas tym tematem ze wszystkich stron musi objąć muzykę?

Jest to możliwe, choć programowa apolityczność i niezabieranie głosu w sprawach politycznych i tak zwykle bywa polityczną wypowiedzią. W pewnych sytuacjach milczenie oznacza przyzwolenie… Morrissey nigdy nie milczał, gdy coś mu na świecie przeszkadzało. Osobiście cenię zespoły, które mają wyraziste poglądy społeczne czy polityczne. The Smiths byli zespołem o bardzo mocnym i wyrazistym przekazie, co dziś także składa się na ich fenomen.

Czy był jakiś moment podczas pisania tej biografii, że miałeś poważny kryzys i pomyślałeś „kurcze, to się nie uda!”?

Nie było żadnego takiego momentu. Pisanie było dla mnie prawdziwą przyjemnością, a poza tym od samego początku wierzyłem, nie – wiedziałem, że mi się uda i postawię na półce własną książkę o The Smiths.

Jakie masz plany na przyszłość? Czy jest jakiś zespół, który chciałbyś jeszcze wziąć „na warsztat”?

Nie zamierzam poprzestać na jednej książce. Pomysłów mam całą masę. Nie chcę jeszcze zdradzać niczego, bo sam jeszcze nie podjąłem decyzji, co będzie następne. Może książka, która nie będzie miała nic wspólnego z muzyką? Nie wykluczam niczego. No dobra, wykluczam tylko autobiografię –  The Smiths opowiedzieli o moim życiu dużo lepiej w swoich piosenkach. <uśmiech>

Rozmawiał Konrad Marzec

Jeśli jesteście ciekawi, jak ostatecznie wygląda książka pt. „The Smiths. Piosenki o twoim życiu” to zachęcamy do jej zakupienia. Można to zrobić m.in. TUTAJ.