„Całe życie jesteśmy w drodze…” – rozmowa z KARI

0
1806

Mówią o niej, że jest objawieniem i nadzieją polskiej muzyki alternatywnej. Nas urzekł jej zniewalający głos, chłodne, skandynawskie dźwięki i nietuzinkowa uroda. W muzyce i w życiu wybiega poza skalę – jest oryginalna, ale pozostaje sobą. I najważniejsze, że robi to, co kocha – tworzy muzykę i uczy. Z KARI Amirian porozmawialiśmy m.in. o początkach kariery, życiu i pasjach. 

ChilliToruń: Jak odczucia po koncercie w NRD? Zagrałaś solo.

KARI: Bardzo dobrze mi się grało. To już czwarty koncert w Toruniu, ale ten był wyjątkowy. Granie solo sprawia, że tworzy się niesamowita więź z publicznością. Lubię takie bliskie spotkania.

CT: Płyta Wounds and Bruises znacznie różni się od poprzedniej. Co wpłynęło na to, że twój styl muzyczny tak diametralnie się zmienił?

K: Życie. Każdy z nas cały czas przechodzi pewien proces, cały czas się rozwijamy. Całe życie jesteśmy w drodze. Musiałam zareagować na te zmiany, odpowiedzieć na nie. Dlatego ta druga płyta jest opowieścią o zupełnie innym świecie. I to się niewątpliwie przekłada na dźwięki. Chcę, żeby każdy album był inny, nie chce stać w miejscu. Lubię nowe wyzwania!

CT: A jakie wyzwania jeszcze przed Tobą? Jakie plany, nagrody do zdobycia?

K: Chcę, żeby kolejna płyta była dla mnie wyzwaniem. A o nagrodach nie myślę. Jak pojawiają się pochwały, dobre recenzje czy nagrody, to zawsze bardzo się cieszę, bo jest to dowód uznania dla tego, co robię. To mnie bardzo motywuje i mobilizuje do pracy, ale nie potrzebuje tego, żeby tworzyć.

CT: Trochę o korzeniach. Jak i kiedy muzyka pojawiła się w twoim życiu?

K: Gdy miałam 7 lat mama wysłała mnie do szkoły muzycznej i zaczęłam grać na fortepianie. Później przyszedł mi do głowy pomysł, by być kompozytorem muzyki filmowej, komponowałam przez 10 lat. W którymś momencie na początku studiów na Uniwersytecie Muzycznym poczułam, że  pisanie piosenek przychodzi mi bardzo łatwo, że jest to coś naturalnego. No i wtedy pojawił się impuls, żeby coś z tym zrobić…

CT: Czy oprócz muzyki masz inne pasje?

K: Tak, bardzo interesują mnie pedagogika i improwizacja. Temat improwizacji, kreatywności w kształceniu muzycznym pasjonuje mnie od wielu lat. Jestem nauczycielem w Leeds Music Centre. Prowadzę klasę fortepianu i kocham to robić.

CT: Czy to, że nauczycielka jest piosenkarką jest jakoś inaczej odbierane przez uczniów?

K: Dla moich angielskich studentów jestem trochę takim egzotycznym zjawiskiem! (śmiech) Jak juz zaczną dokopywać się do informacji o mnie, to robi to na nich wrażenie i są ciekawi.

CT: Druga płyta powstała przy współpracy z Jon’em Headley. Opowiedz nam o nim.

K: Poznaliśmy się na początku zeszłego roku i bardzo szybko poczuliśmy, że muzycznie rozumiemy się bez słów, że chcemy razem pracować, coś razem robić. No i wyprodukowaliśmy razem płytę. Po paru miesiącach intensywnej współpracy zaprzyjaźniliśmy się. To człowiek, który ma bardzo bogate wnętrze, jest moją wielką inspiracją. Tworzy swoje projekty, jest dla mnie dużym wsparciem.

CT: Czy spotkałaś się z zarzutami, ze będąc Polką śpiewasz po angielsku?

K: Zdarzają się pytania dlaczego nie śpiewam po polsku i myślę, że to z czasem przyjdzie. Nie uciekam od tego, aczkolwiek na chwilę obecną mam inną koncepcję na swoje albumy. Na razie chcę tworzyć po angielsku, chcę być rozumiana wszędzie. To moja świadoma decyzja.

CT: Jakie znaczenie na scenie ma dla Ciebie moda? Na scenie i w życiu.

K: To, co noszę musi mnie wyrażać. Nie chodzi o to, żeby oddać muzykę, którą wykonuję, ja muszę czuć się sobą w danej stylizacji. Czasem z moją stylistką bardziej szalejemy i tworzymy zjawiskowe kreacje, a czasem po prostu lubię dopasować się do miejsca, rodzaju koncertu. Dzisiaj grałam solo, chciałam być blisko was, więc nie chciałam się przebierać, tworzyć barier, bo strój czasami może tworzyć stwarzać dystans. Interesuję się modą, śledzę projektantów, ale nie podążam ślepo za trendami. Lubię naturalne kroje, elementy etniczne. Podchodzę do tego w sposób osobisty.