Chillitorun.pl: Czego się boisz?
Przemek Kossakowski: Najbardziej boję się siebie i swojego braku rozsądku. To jest tak naprawdę pytanie o moje granice, za które się nie posunę. A wydaje mi się, że to jest coś tak płynnego, że trudno mi jest w tej chwili je określić. Za każdym razem, kiedy wydawało mi się, że już tam jestem i dotknąłem czegoś, za co nie chciałbym się zapuścić, po jakimś czasie, zupełnie niespodziewanie, dowiadywałem się że już ją przekroczyłem o kilka kolejnych długości, i staje przede mną kolejna. Ale daleki jestem od tego, żeby traktować siebie jako osobę jakoś specjalnie odważną, i myślę, że to, co czasem ludzie biorą za odwagę, jest tak naprawdę zwykłym brakiem rozsądku.
CT: A czy podczas kręcenia programu często się bałeś?
PK: Tak, oczywiście. Mam jednak problem z tym, że w moim przypadku bardzo często strach pojawia się „po”. Kiedy jest działanie i kiedy pewne rzeczy mają miejsce, wtedy wchodzę w nie zupełnie beztrosko, a dopiero potem dochodzą do mnie rozmiary ewentualnych konsekwencji, gdybym nie miał szczęścia. A ja chyba naprawdę mam szczęście, jeżeli do tej pory, po tym co robiłem, nic mi się nie stało. Ale z drugiej strony, biorąc po uwagę , że wszyscy uzdrowiciele powtarzają, że nie ma nic przypadkiem, może coś nade mną czuwa, może mam niesamowitą ochronę. Trudno mi to wyjaśnić. Kiedyś powiedziałbym jednoznacznie, że to tylko szczęście, a teraz nie wiem. Za długo to trwa.
CT: Bywałeś w różnych ekstremalnych sytuacjach. Dla mnie najbardziej wstrząsające było to, że dałeś się zakopać w grobie. Co się czuje jak się z takiego grobu wstaje?
PK: Czuje się ulgę, której nie jestem w stanie opisać, i której nie jest w stanie sobie wyobrazić nikt, kto nie był w takiej sytuacji. To była niesamowita rzecz. Jeżeli doznajemy takiej mieszaniny strachu, udręczenia fizycznego i zwykłego bólu, to wyjście z tego i zobaczenie w całej okazałości drzew, nieba, swoich przyjaciół, jest doznaniem całkowicie mistycznym.
CT: Jak odreagowujesz takie ekstremalne doznania?
PK: Końcówka Rosji była dla mnie bardzo trudnym doświadczeniem. Tak naprawdę dochodziłem do siebie przez kilka tygodni, zanim potrafiłem z powrotem funkcjonować w zwykłej miejskiej przestrzeni Warszawy czy po prostu naszej kultury. Koniec wyprawy do Rosji polegał na tym, że spotkałem się z bardzo mocnymi – i fizycznie i duchowo, doświadczeniami. To były obrzędy szamańskie u Buriatów. Obrzędy, które dotykały takiej sfery psychiki, jak i sfery ciała, że wróciłem stamtąd, nie powiem że odmieniony, ale na pewno skrajnie zdewastowany. Dojście do siebie po powrocie z Rosji kosztowało mnie naprawdę bardzo dużo wysiłku i czasu.
CT: Żałujesz czegoś, co zrobiłeś? Oprócz masażu kręgosłupa dłutem, o którym wspominałeś na spotkaniu.
PK: Masaż dłutem, to jest jedyna rzecz, która mi przychodzi do głowy. Chciałem powiedzieć, że oprócz tego wszystko bym powtórzył, ale to też nie jest prawda. Nie powtórzyłbym zakopania w grobie, ale nie dlatego, że żałuję, tylko dlatego, że myślę, że nie znalazłbym w sobie siły, żeby to powtórzyć. Mimo tego uważam, że to było niesamowite doświadczenie, które w jakiś sposób mnie odmieniło i na pewnie wzbogaciło. Natomiast masaż dłutem, z dzisiejszej perspektywy, uważam za nic innego jak głupotę.
CT: A co najdziwniejszego Ci zdiagnozowano, przepowiedziano?
PK: Kiedy realizowaliśmy ten cykl dziwność była naszą codziennością. Większość rzeczy, do których ja już przywykłem, dla większości ludzi byłoby skrajnie dziwne. Cóż, można powiedzieć, taka praca. Jednego dnia ktoś mi mówił, że mam dziecko, o którym nie wiem, ale kiedyś się dowiem. Drugiego, że mam tendencję do padaczki. Trzeciego – że mam nowotwór, czwartego – że duch dziadka nie jest ze mnie zadowolony, a piątego, że mam chorą prostatę. Człowiek będący w takiej rzeczywistości zaczyna inaczej traktować słowo „dziwne”.
CT: Jaką masz pasję, poza takimi „dziwnymi” rzeczami?
PK: Doświadczenie z „Szóstym zmysłem” było zapalnikiem, obudziło we mnie pewne rzeczy, o których albo nie wiedziałem, albo myślałem, że są poza mną. Na przykład w tej chwili bardzo dużo maluję, robię wystawy. Przed przygodą z programem nie miałem pojęcia, że jestem w stanie napisać książkę. Nagle okazało, że tak i wszystko wskazuje na to, że nie jest to ostatnia książka jaką napiszę. Staram się też dbać o siebie, bo mężczyzna w moim wieku powinien to robić, w związku z tym dużo się ruszam, uprawiam sport, prowadzę dosyć aktywne życie.