Swoją pozycję w polskim rapie budował bardzo długo. W międzyczasie musiał mierzyć się z wieloma przeciwnościami. Głownie z samym sobą. Dziś jest jednym z najlepszych polskich raperów, a jego utwory zna cały kraj. Kamil „Zeus” Rutkowski w wywiadzie dla chillitorun.pl opowiada o swojej ostatniej płycie, muzycznych inspiracjach, relacjach z fanami i planach na przyszłość
Chilli Toruń: Jesteśmy tuż po Twoim kolejnym koncercie w Toruniu. Jakie wrażenia po zetknięciu z bardzo liczną toruńską publicznością?
Zeus: Mogę się wypowiadać w samych superlatywach: bardzo mi miło, super, rewelacja, coś wspaniałego, fajni ludzie, super energia!
CT: Jak wspominasz Toruń? Jak już powiedzieliśmy, jesteś tu niepierwszy raz.
Z: Tak, byłem tu już sporo razy, bo to takie miejsce, które się raczej odwiedza, nie? (śmiech) Byłem tu już parę razy i to nawet niekoniecznie „koncertowo”. Tutaj Justyna (Kuśmierczyk – przyp. red.) brała udział w konkursie wokalnym i jej towarzyszyłem. Pochodziliśmy sobie, pozwiedzaliśmy. Toruń jest bardzo w porządku, a koncerty tutaj są zawsze pozytywne.
CT: Przejdźmy już do spraw stricte muzycznych. Twoje trzy ostatnie albumy noszą tytuły: „Zeus, jak mogłeś?”, „Zeus. Nie żyje”, „Zeus. Jest super”. O ile o pierwszych dwóch tytułach można powiedzieć, jako o niezbyt pozytywnych, to o trzecim wręcz przeciwnie. Znajduje to jakieś odzwierciedlenie w Twojej dotychczasowej karierze?
Z: Oczywiście! Całe moje życie jest odzwierciedleniem tego, jakie utwory robię. W większości są one oparte na mojej autobiografii i bieżących sprawach. Mam nadzieję, że nie będę już musiał płytom nadawać takich smutniejszych tytułów, a jak jakieś problemy będą, to sobie z nimi jakoś poradzę. Trochę lepiej niż w przeszłości. Mam już o wiele większą świadomość wielu rzeczy niż wtedy, gdy byłem młodszy. Oczywiście, albumy odzwierciedlają moje życie.
CT: Po wydaniu Twojego ostatniego krążka fora internetowe zalała fala hejtu, skierowana w Twoją stronę. Wśród wielu zarzutów, najczęstszy był ten, że Twoja płyta jest zbyt „cukierkowa”. Jak na to odpowiesz?
Z: Na pewno jest. Generalnie ja nie obserwuję forów, ale domyślam się, że tak może być. Oczywiście, że jest cukierkowa. Celowo nie ma tam żadnych wulgaryzmów. Ona brzmi mocno popowo. Kurczę, mogę to wytłumaczyć tylko w jeden sposób – ja tak czułem i tak wyszło. Nie wiem jaka będzie kolejna płyta. Wcale nie jest powiedziane, że nie będzie cukierkowa i nie jest powiedziane też, że będzie. Jak wyjdzie, tak wyjdzie. A jak wyjdzie, to nie wiem (śmiech).
CT: Wiele na „Zeus. Jest super” radiowych refrenów…
Z: … tylko treść nie jest na nich radiowa (śmiech).
CT: Chyba wiem do czego pijesz. Do tego przejdziemy również, ale najpierw odpowiedz mi, jak na te radiowe refreny zareagowało środowisko raperów?
Z: Nie mam pojęcia. Nie toczę rozmów na te tematy. Zresztą my teraz gramy samodzielną trasę, więc nie mam z innymi wykonawcami kontaktu za bardzo. Jak już ze sobą mamy okazję pogadać, to rozmawiamy o milionie innych spraw, a niekoniecznie o naszych albumach.
CT: W jednym z wywiadów powiedziałeś, że w branży zawsze byłeś trochę na uboczu i nie pasowałeś do reszty środowiska. Czym zatem się wyróżniasz spośród innych raperów?
Z: Wiesz co, to chyba nie jest kwestia wyróżniania się. Kiedy miałem piętnaście lat i zaczynałem słuchać rapu, to nie miałem szerokich spodni, fajnej bluzy czy czapki. Patrzyłem na tych chłopaków z okolic śródmieścia, którzy byli tacy „fly”. Nie za bardzo do tej ekipy pasowałem i tak chyba pozostało do dzisiaj. Wiesz, to co mnie wybiło na ten mój sukces, to to, że ja siedziałem sam w domu i robiłem muzykę. To co wypłynęło ze mnie, po prostu się ludziom spodobało. Wszystkie inne zewnętrzne kwestie nie były dla mnie ważne. Stary, ja nie jestem typem gwiazdora, czy lowelasa, a wielu raperów wręcz przeciwnie. Cechuje ich egocentryzm, duża pewność siebie, przelot. Ja nie jestem taki. Owszem, lubię jakoś aktorsko rozegrać numer i czasem ta agresja gdzieś we mnie się pojawia, bo jestem momentami zły. Natomiast taka przywózka nie jest mi bliska. Wydaje mi się jednak, że przez jakiś czas próbowałem być taki, jak inni. Patrząc choćby na ostatnią płytę, mogę to stwierdzić. Może przez chwilę uwierzyłem, że jestem kimś, kim nie jestem. Teraz już to jednak minęło. Nie jestem taki.
CT: Mówiliśmy o Twoich nietypowych dla rapu rozwiązaniach, które są obecne na Twoim najnowszym krążku. Co Cię inspiruje, żeby po nie sięgać?
Z: Zawsze bardzo dużo słuchałem różnej muzyki. Myślę, że największą inspiracją jest dla mnie soul i disco z przełomu lat osiemdziesiątych.
CT: Disco w rapie?
Z: Sorry, źle się wyraziłem. Chodziło o disco funk (śmiech). Przecież to są korzenie rapu.
CT: Oczywiście.
Z: Myślę, że właśnie te klimaty są dla mnie inspiracją. Soul z okolic lat siedemdziesiątych, który jest w rapie bardzo często samplowany, to jest brzmienie i harmonia, która na mnie bardzo wpływa i mnie jakoś porusza. Chyba tam bym szukał moich korzeni. Może jak ja to realizuję po swojemu, to wychodzi słowiańsko-popowo (śmiech). Lubię też mocne popowe numery, więc jak widać, inspirację czerpię zewsząd: rock, pop, punk, soul. Po prostu wszystko.
CT: Trochę tego faktycznie jest. Masz w czym wybierać, więc może powiesz nam co będzie na Twojej najnowszej płycie?
Z: Ja sam jeszcze tego nie wiem. Zawsze to się klaruje w ostatnich momentach. Wychodzę od jakiegoś pomysłu i potem to ewoluuje. Teraz też mam bardzo dużo pomysłów i robię już muzykę. Tylko ona jest bardzo różna i nie wiem, co z tego wyjdzie. Ale naprawdę mam zajawę. Powiem Ci szczerze, że po wydaniu tamtej płyty, przede wszystkim grałem na konsoli i potrzebowałem takiego oddechu, bo tylko graliśmy koncerty. Natomiast teraz wróciłem do robienia muzyki i spędzam nad nią cały mój czas i jest bardzo fajnie. Kiedy to wyjdzie? Też tego nie wiem.
CT: Jesteś już raperem, który na polskiej scenie ma mocno ugruntowaną pozycję. Cały czas poszukujesz nowych inspiracji. Nie boisz się, że pewnego razu nie trafisz w gusta słuchaczy kompletnie i stracisz swoją pozycję? Łaska fana na pstrym koniu jeździ, a stracić można wiele.
Z: Absolutnie się tego nie boję, bo robiłem to już wiele razy. Najbardziej znamiennym momentem było chociażby to, kiedy zrobiłem numer „Supełek z pętelką”. Miałem wtedy grzywkę, której ludzie nie mogli mi wybaczyć. Pisali o mnie, że jestem pedałem, i że to jest absolutny koniec mojej kariery. Potem wydałem „Zeus. Nie żyje” i wszyscy mnie polubili. Zresztą co tu będę mówił o tym albumie. Tydzień po „Supełku z pętelką” zrobiłem za 200 złotych sam teledysk do utworu „Wariat pośród świrów” i wszyscy mówili, że jest super. Stary, nie przejmuję się tym, czy oni mnie przestaną lubić, bo to momentami są absurdy. Ja pozostaję wierny swojej inspiracji i tyle. Zresztą wydaje mi się, że jakbym się silił na coś, to ludzi by to nie przekonało. Jeżeli pozostanę wierny sobie, to nawet jeśli ludziom się to nie spodoba, ja i tak wiem, że zrobiłem to co chciałem, i że jestem w porządku. Jeśli bym kogoś udawał, to nawet gdybym grał utwory, które dałyby mi popularność, źle bym się czuł. Nie umiem tak grać. To co mnie się podoba i to co ja czuję, to będzie zawsze na moich płytach. Nie mam pojęcia, co ludzie o tym powiedzą.
CT: Nie tylko Ty poszukujesz na polskiej scenie nowych rozwiązań. Coraz więcej mamy electro-rapu, a szczególnie w wykonaniu tzw. „młodych wilków”. Czy według Ciebie, w obliczu napływu wielu innych gatunków, granica między rapem a pozostałymi rodzajami muzyki może się niedługo zatrzeć?
Z: Wiesz, rap jest formą melorecytacji, ale jeśli chodzi o kwestie muzyczne, to właściwie nie można tego do końca sklasyfikować. Można temu nadać jakieś mgliste kształty, ale tak naprawdę, co najbardziej mnie śmieszy, ludzie, którzy określają lata 90-te złotą erą rapu, są szczerze znienawidzeni przez zwolenników lat 70-tych i 80-tych. Rap w latach 90-tych miał się już przecież właściwie nijak do tego sprzed dekady i to jest naturalne. Przez to, że rap tak wiele chłonie różnych gatunków, tak bardzo się zmienia. Uważam, że to co się dzieje teraz, to jest naturalna sytuacja. Nie ma się czym przejmować, bo zmiany są oczywiste dla tego gatunku.
CT: Utwór „Zgłupiej” aż kipi od pewnego rodzaju przekazu. Czy Ty chciałeś w nim coś przekazać ludziom, czy to były po prostu Twoje luźne przemyślenia?
Z: Wiesz, ja żadnych konkretnych doktryn nie chciałbym ludziom sprzedawać. Natomiast fajnie by było, gdyby chociaż parę osób więcej poddało w wątpliwość pewne rzeczy, które są nam wmawiane. Odnoszę wrażenie, że nie wszystkie z nich są prawdą i nie wszystkie działają na naszą korzyść. Fajnie by było, gdyby ludzie się chociaż przez chwilkę nad tym zastanowili. Ja nie chcę sprzedawać patentu na przekonania polityczne, wiarę czy cokolwiek. Raczej małą dawkę refleksji.
CT: Nieprzypadkowo zadałem to pytanie. Chciałbym, żebyś teraz mi powiedział, jaka jest wg. Ciebie rola rapera w dzisiejszych czasach.
Z: Nie mam pojęcia, ponieważ raperzy są ludźmi i każdy człowiek ma jakieś swoje refleksje na temat tego, co powinien robić, a czego nie powinien. Myślę, że nie ma czegoś takiego, jak rola rapera. To nie jest żadne stanowisko społeczne, przed objęciem którego jest powiedziane: „Słuchaj, jeżeli chcesz być raperem, musisz spełniać pewne wymogi”. Ja, jako człowiek, który robi muzykę dającą ludziom przyjemność, chcę wciąż dawać ludziom pozytywną energię, motywację i szczyptę przemyśleń. Przede wszystkim chciałbym chyba poprawić jakość ich życia. To jest moja rola, ja tak siebie widzę.
CT: Ja wygląda Twój kontakt z fanami? Ile dostajesz takich wiadomości, o których jest mowa w obu utworach „ODP”? Jak na nie reagujesz?
Z: Bardzo dużo tych wiadomości dostaję. Naprawdę to ogromna ilość. Zbieram się do odpisywania raz na jakiś czas, ale przemiał jest gigantyczny, więc starannie te wiadomości selekcjonuję. Staram się odpisywać na te długie. Wszystkie rzeczy, które w tych utworach wymieniłem dostawałem i dostaję nadal. Pewne rzeczy już nie robią na mnie takiego wrażenia, a pewne rzeczy ignoruję, np. prośby o filmiki na urodziny. Na poważniejsze wiadomości staram się odpisywać, ale bywa tak, że dostaję takiego maila, że mnie po prostu z nóg ścina i myślę, że cokolwiek bym powiedział, to jest głupie i to co przeżyłem to jest nic w porównaniu z przedstawionym mi problemem. Długo zastanawiam się nad tym co odpisać i potem zapominam (śmiech). Tak też bywa, jestem tylko człowiekiem. Niestety, jestem w stanie raz na jakiś czas się zmobilizować, by ogarnąć te wiadomości. Kolejna sprawa to koncerty klubowe. Na festiwalach staram się nie wychodzić po koncercie do ludzi, żeby fani w pierwszych rzędach nie zostali stratowani przez innych. Nie chce też przeszkadzać chłopakom, którzy grają kolejne koncerty. Natomiast po występach klubowych zawsze zostaję do ostatniej osoby. Co ludzie mają mi do powiedzenia, to mi mówią. Zbijamy piątki, razem się śmiejemy, mamy normalny, ludzki kontakt. To jest fajne.
CT: Nie jest przypadkiem tak, że dla momentów, gdy Twoja twórczość lub kontakt z Tobą komuś pomaga, to dla takich chwil warto być raperem?
Z: Mnie to przerasta, wiesz? Ja nie myślę, że warto być raperem, bo coś tam. Ja po prostu robię muzykę. To jest rzecz, której nie potrafiłem rzucić. Zacząłem to robić i mnie to rozbroiło totalnie, bo myślałem, że nigdy nie będę w stanie jej tworzyć. Uwielbiam to i tylko dlatego robię muzykę. Oczywiście były momenty, kiedy bardzo w to wątpiłem, bo moja sytuacja finansowa była dramatyczna i po prostu myślałem, żeby iść do pracy, rzucić tą muzykę i szukać innych form zarobku. To było dla mnie bardzo trudne. Byłem już na to gotowy i tylko dlatego jestem tutaj, bo udało nam się wstrzelić z płytą „Zeus. Nie żyje”. Dlatego robię rap. Warto go nagrywać dla momentu, kiedy układam bit i po skończonej robocie chodzę po pokoju i krzyczę sam do siebie: „Ale to jest sztos!”. Inni mogą tego nie podzielać, że to jest takie fajne, natomiast do mnie to trafia. To jest najpiękniejsze w byciu raperem, przynajmniej dla mnie. Inne sytuacje, jak z tymi mailami od fanów, przerastają mnie. Ja mam wrażenie, że Ci ludzie mówią do jakiegoś wirtualnego człowieka. Ja jestem zwykłym gościem, tak jak oni, ale to jest absurdalne, że oni do mnie przychodzą i takie rzeczy mówią. Nie jestem autorytetem, nie czuję się w tej roli.
CT: Widać, że fani odnajdują w Twojej twórczości coś, co do nich trafia.
Z: To jest szalone, jak dla mnie. Bardzo mnie to jednak cieszy. Ludzie często przychodzą do mnie, żeby powiedzieć mi, że moja twórczość im pomaga i ich motywuje. Stary, jeżeli ktoś Ci pisze, że Twoja muzyka odwiodła go od myśli samobójczych, a takich osób mam mnóstwo, to jest wtedy super. Nie sądzę, żebym odegrał w tym jakąś wielką rolę, ale cieszę się. To chyba jedyna rzecz, której nie spieprzyłem (śmiech).
CT: Skąd wziął się pomysł na granie koncertów z live bandem?
Z: Myśleliśmy już o tym wcześniej. Mieliśmy takie fajne możliwości, że Łukasz Robakiewicz, u którego w studiu realizujemy muzykę pomógł nam to zorganizować. On skompletował ten cały live band i ogrom pracy włożył w przygotowanie podkładów i systemu, który mamy. Wszystko to on przygotował dla nas. Wiesz, to jest super sprawa.
CT: Jak oceniasz aktualną kondycję polskiego rapu?
Z: W ogóle jej nie oceniam, bo nie wiem, co się dzieje w polskim rapie. Od dwóch lat nie obserwuję tego środowiska. Docierają do mnie pojedyncze rzeczy, które widzę u znajomych na tablicy i to u naprawdę określonego grona. Mam bardzo mało znajomych na facebook’u. Nie mam zielonego pojęcia co się w tym rapie dzieje. Nie wiem, stary. Wojtek mi czasem mówi w aucie o jakichś rzeczach, a ja nie wiem o czym on do mnie mówi, chociaż jestem raperem (śmiech).
CT: Dziękuję Ci za wywiad. Powodzenia!
Z: Dzięki, stary. Wszystkiego najlepszego!