Ich popularność w ostatnich latach zwiększa się gigantycznie. Koncerty wyprzedają się niesamowicie szybko i nie inaczej było 9 lutego w toruńskiej Od Nowie. Muzycy zespołu Nocny Kochanek opowiedzieli nam m.in. o graniu przed zespołem MIG w Toruniu, dlaczego nowe wcielenie zespołu nieco wyparło Night Mistress i czemu „Dziewczyna z Kebabem” to „padaka”
ChilliToruń: Jesteście ponownie w Toruniu. Całkiem niedawno graliście u nas, m.in. na juwenaliach. Jak wrażenia z występów w mieście z bogatą przecież historią muzyczną?
Krzysztof Sokołowski, wokalista Nocnego Kochanka: Cieszę się, że akurat to pytanie padło na mnie (muzycy zdecydowali, że każdy musi odpowiedzieć chociaż na jedno dop. red.). Bardzo lubię Toruń i tak się składa, że ja akurat spędzałem tutaj w okolicy Sylwestra z ukochaną…
Artur Pochwała, basista Nocnego Kochanka: … ja bym powiedział, że nie pamiętam (śmiech). Chciałbym pozdrowić zespół MIG.
Krzysztof Sokołowski: Toruń sam z siebie jest świetnym miastem, a jak do tego dodać granie tutaj koncertów, to jest – jak to mówi młodzież – sztos. Koncerty juwenaliowe wspominamy pozytywnie przede wszystkim ze względu na publiczność, ale także jako ciekawostkę. Graliśmy wtedy m.in. z zespołem MIG, więc właśnie koncert minął nam… w MIG.
CT: Ostatnie lata to prawdziwy „bum” na Nocnego Kochanka. Podium w plebiscycie Teraz Rock, znakomicie sprzedające się płyty i wszystko inne. Spodziewaliście się aż takiego „hałasu”?
Krzysztof Sokołowski: Zdania są generalnie podzielone (śmiech). Wiesz jak to jest, jak zaczęliśmy nagrywać płytę pod szyldem „Nocny Kochanek” to liczyliśmy na to, że znajdziemy grono odbiorców. Przede wszystkim w Polsce brakuje zespołów, które grają heavy metal w języku polskim. Jest ich bardzo niewiele. Po drugie – wiedzieliśmy, jak ludzie reagują na kawałki typu „Minerał Fiutta”, który zrobili w zasadzie Bartek Walaszek z Piotrem Połaciem, a my w zasadzie go tylko zarejestrowaliśmy. Później był już typowo nasz „Wielki Wojownik” i spłodziliśmy także „Andżeja”. Po reakcjach widać było, że ta formuła się sprawdza, ale też my sami świetnie się przy tym czuliśmy.
CT: Zwieńczeniem tej popularności był koncert na Przystanku Woodstock 2017. Gigantyczna frekwencja i bardzo pozytywny odbiór. Macie obecnie gigantyczną przewagę w plebiscycie Złotego Bączka, gdzie wybierane są najlepsze koncerty. Jak się do tego odnosicie?
Arkadiusz Majstrak, założyciel i gitarzysta NK: Ja jestem tutaj specjalistą od bączków! Koncert na Woodstocku to był prawdziwy sztos….
Krzysztof Sokołowski: Ja już użyłem tego słowa. Zastąp je innym, może np. turbosztos….
Arkadiusz Majstrak: Wiem, to było po prostu zajebiste! Opowiem teraz taką anegdotę. Całkiem niedawno dopadł nas jeden człowiek, chyba nawet nasz fan. Mianował się Nazgrim. Tworzył muzykę różnego pokroju. Wychodziliśmy kiedyś przed koncertem i ten jegomość wręczył nam swoje płyty, wyrażając tym samym aprobatę dla naszej muzyki. Powiedział coś w rodzaju „Ale chłopaki, chłopaki, chłopaki!! Ta wasza Dziewczyna z Kebabem (hitowa piosenka NK dop. red.) to jest normalnie… to jest… to jest padaka, padaka!!”. Człowiek sobie tak myśli, że to chyba nie jest zbyt pochlebne, ale ten gość miał przy tym taki uśmiech, który nie wyglądał na szemrany. Po prostu chyba źle dobrał słowo (śmiech). Nawiązując do tej historii, wróćmy do Woodstocku. Nasz największy koncert, mnóstwo ludzi i był tzw. misstresik. Otwieraliśmy ostatni dzień o 15. Niektórzy fani do nas pisali, że co to w ogóle jest, piętnasta godzina, że za wcześnie itd., a koncert Nocnego Kochanka powinien być wieczorem.
CT: Przyznaję, że sam tak myślałem….
Arkadiusz Majstrak: Wiadomo, że fajnie jest zagrać gdzieś tam później w stawce, ale dla nas sama możliwość zagrania na Dużej Scenie Woodstocku była czymś wspaniałym. Dodatkowo, wcale nie uważamy, że gdy jest ciemno to gramy lepiej. Ostatecznie było tyle ludzi, że sam Jurek Owsiak był zaskoczony. Przyznał, że chyba nigdy nie mieli takiej sytuacji, iż o 15 na otwarcie dnia, na zespole, który wygrał eliminacje jest tyle woodstockowiczów. Mega przeżycie. W związku z wynikami Bączka – mamy teraz szansę zagrać ponownie. Mamy ok. 3 tysięcy głosów przewagi i mamy nadzieję, że uda się to doprowadzić do końca. To oczywiście zależy od naszych fanów. Fanklub bardzo prężnie działa i zachęca do oddawania głosów. Nie wiem co by się musiało stać, żebyśmy jednak nie wygrali, ale na razie nie możemy jeszcze się cieszyć w 100%.
CT: Jak to się stało, że doszło do współpracy przy serialu „Kapitan Bomba”? Tak od kuchni.
Arkadiusz Majstrak: Oj często pada to pytanie, ale tak pokrótce – Artur nawiązał kontakt z twórcą serialu, Bartkiem Walaszkiem. Tak naprawdę chodziło wtedy o inną produkcję – „Sarnie żniwo, czyli pokusa statuetkowego szlaku” i ścieżkę dźwiękową. Artek wysłał do niego płytę i dał znać, że jeśli ma ochotę, to niech korzysta z naszych utworów. Był to szczęśliwy zbieg okoliczności. Później się poznaliśmy, Bartek poprosił nas, abyśmy napisali muzykę do ich utworu…
Krzysztof Sokołowski: Właściwie to podkład.
Arkadiusz Majstrak: Tak. Wysłali nam gotowy tekst z linią melodyczną i poprosili, czy byśmy nie zagrali do tego jakiegoś heavy metalu. Zgodziliśmy się i była to piosenka, która została wykorzystana w długometrażowym „Kapitanie Bombie: Zemście Faraona” i tak to się potoczyło.
CT: Myślicie, że jeszcze kiedyś wrócicie do – powiedzmy z braku lepszego słowa – „powszechniejszej” formy muzyki, jaką prezentował Night Mistress, czy trzymacie się tego, co jeszcze bardziej „zażarło”?
Arkadiusz Majstrak: Takie plany to wybieganie daleko w przyszłość. Nie jest tak, że zapominamy o Night Mistress, ale jest też tak, że to co się teraz dzieje… po prostu Nocny Kochanek nie jest żadnym projektem, tylko zespołem, który prowadzimy, dającym nam dużo frajdy. Dobrze się czujemy z tym co robimy, więc nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli to zostawić. Tu już nawet nie chodzi o to, jaki sukces odniósł Nocny Kochanek w porównaniu do Night Mistress. Nam ta formuła po prostu odpowiada. Muzyka nie różni się za bardzo, ale sama aura jaka teraz nam towarzyszy jest bardziej przyjazna. Na ten moment – nic nie wskazuje na jakiekolwiek zmiany.
CT: Mówi się sporo o waszych inspiracjach. Iron Maiden, Judas Priest, Helloween… to jak to z nimi jest?
Arkadiusz Majstrak: No właśnie tak! Nie no, zdecydowanie takim podstawowym, wspólnym mianownikiem jest Iron Maiden, którego jesteśmy szczególnie fanami z Krzysiem i Arturem. Nasza trójka jest ze Skarżyska, gdzie powstał wcześniej przywołany Night Mistress. Kazon też był fanem Maidenów, ale trochę mu obrzydziliśmy ten band, gdyż graliśmy non-stop ich utwory. Jakbym miał wskazać ten jeden zespół, bez którego nie byłoby takiego grania to z pewnością stawiam właśnie na Iron Maiden. Oprócz tego – tak jak wspomniałeś: Judas Priest, Helloween… Grave Digger, Blind Guardian i również nowe brzmienia – Avenged Sevenfold czy Trivium. Czerwone Gitary… Budka Suflera… (śmiech)
CT: Nie obawialiście się nieco tego, że Polacy, naród słynący z powszechnego narzekania na otoczenie, będzie się doszukiwał w waszych piosenkach prostackich treści, narzekania na piosenki o niczym? Czasami w komentarzach da się przeczytać tego typu opinie.
Robert Kazanowski, gitarzysta NK: Raczej się nie baliśmy. Wbrew pozorom te teksty, które chłopaki tutaj piszą, wcale nie są takie proste. Wcale nie jest łatwo napisać tekst, który jednocześnie będzie głupi, śmieszny, ale równolegle nie był żałosny. Może przez moment zastanawialiśmy się, czy ktokolwiek będzie tego słuchał. Linczu się nie obawialiśmy, bo sami się świetnie czujemy z tym co robimy. Taką mamy zasadę, że najpierw to musi się nam podobać, a dopiero potem puścimy to do ludzi. Jak nie przejdzie z sukcesem przez nas, to wcześniej będziemy pracować nad materiałem. Jak to mówi nasz piosenkarz „Wszystkim nie dogodzisz, choćbyś się zesrał”.
CT: Koncerty plenerowe, czy klubowe i dlaczego oba?
Artur Pochwała: O matko… akurat trafiłeś w moje zainteresowania. Dla mnie nie ma wielkiej różnicy, koncerty na zewnątrz oraz w klubie rządzą się swoimi prawami i zarówno jedno jak i drugie ma swój urok. Gdy gramy w klubie takim jak Od Nowa to są koncerty typowo „nasze”. Wiemy, że publika przyszła bezpośrednio na nas i to daje mega frajdę. W Toruniu teraz mieliśmy sold out, poszło wszystkie 800 biletów, więc mamy takie przekonanie, że ludzie wierzą w to co robimy i lubimy. W plenerach, czyli np. na juwenaliach lub większych festiwalach sytuacja jest nieco inna. Tłum przychodzi może i na inne zespoły, lecz także poznaje nowe, w tym być może nas, a potem przychodzą już specjalnie na Nocnego Kochanka. Sytuacja jest jasna – sezonowo kluby, sezonowo plenery. Dobrze się z tym wszystkim czujemy.
CT: Jak wygląda sytuacja na koncertach zagranicznych? Wiem, że Polonia wypytuje niekiedy na waszym fanpage’u o to, kiedy przyjedziecie do konkretnego kraju. Jak tam jest z zainteresowaniem?
Krzysztof Sokołowski: Żurek, opowiedz o pobycie Niemczech!
Artur Żurek, perkusista NK: Było bardzo fajnie, ale niestety po koncercie zostałem wyrzucony i musiałem wrócić pod inną postacią (śmiech). Generalnie jak dochodziłem do chłopaków… pięknie to ująłem… to mieliśmy już dogadane, że uda się pojechać do Anglii na trzy koncerty w marcu. Zainteresowanie jest. Zdaje się, że idziemy na sold out. Idziemy w dobrym kierunku i mamy nadzieję, że nasz nowy kawałek – „Dr Olgierd Ngal” dotrze dalej i będzie leczył wszędzie. Chce nam się działać dalej. Może Stany Zjednoczone…. to takie ostatnio modne.
Rozmawiał Konrad Marzec