Od „Seansu spirytystycznego” przez „Medium” na „Remedium” kończąc. Piotr Kowalczyk, czyli popularny raper Tau, opowiada o swoim życiu, demonach przeszłości, nawróceniu i planach na przyszłość
Chillitorun: Często raperów wkurza, kiedy ktoś pyta o genezę ich ksywy. Ja pójdę jednak na przekór i to zrobię, bo zdaje się, że wiąże się z nią pewne przesłanie. Opowiesz o tym?
Tau: Tak. Geneza mojej ksywki jest taka, że któregoś dnia obudziłem się i słyszałem w głowie głos, który mi powtarzał słowo „tau”. Nie wiedziałem co to oznacza, więc zrobiłem research. Przejrzałem książki, internet, dowiedziałem się trochę o tym i okazało się, że „tau” jest znakiem ludzi zbawionych, który propagował w przeszłości św. Franciszek. Wszędzie się nim podpisywał. Jest to również znak Jezusa cierpiącego, ponieważ, litera „tau” wygląda jak Chrystus wiszący na krzyżu z głową w dół. Zastanawiałem się skąd się bierze ten symbol. Dlaczego słyszę ten głos? Dlaczego ciągle to do mnie powraca? I okazało się, że w końcu stał się moim pseudonimem, z którym zacząłem nowe życie. „Medium” jest terminologią, ezoteryczną, spirytystyczną, okultystyczną. Natomiast „Tau” kojarzy się już stricte z chrześcijaństwem.
CT: Przygotowując się do tej rozmowy oglądałem wywiad, który udzieliłeś DJ-owi Kostkowi w programie RAPTIME. Powiedziałeś wtedy, że bardzo Ci zależało żeby wydać album w Asfalt Records, i nawet gdy Tytuz odrzucił Twoje demo zapowiedziałeś walkę o miejsce w wytwórni. Jak wiadomo w końcu dopiąłeś swego. Powiedz, dlaczego tak bardzo zależało Ci na Asfalcie?
T: Zawsze ceniłem raperów, którzy przekazywali coś więcej w swoich tekstach niż jakieś płytkie bragga, albo inną formą wyrazu, która nic nie wnosi do życia człowieka. Z Asfaltu bardzo sobie pod tym względem ceniłem Westera i Łonę. Fisza też, aczkolwiek nie byłem jego jakimś wielkim fanem. Kiedy byłem małym dzieckiem, zamarzyłem sobie, że wydam płytę w Asfalt Records i systematycznie dążyłem do tego. Moim zdaniem wtedy to była najlepsza polska wytwórnia. Co więcej, wydawali artystów, którzy mieli coś do powiedzenia. Teraz zmieniły się trochę te proporcje, bo tych raperów pojawiło się więcej, aczkolwiek wciąż uważam, że to, co wytworzył w tamtych czasach Asfalt jest nie do podrobienia.
CT: We wspomnianym wywiadzie powiedziałeś, że interesowałeś się okultyzmem i innymi podobnymi praktykami. W rezultacie sięgnąłeś dna. Dopiero potem odkryłeś Boga i wszystko w Twoim życiu zaczęło się układać. Jak na Niego trafiłeś?
T: Chyba bym nie powiedział, że zajmowałem się okultyzmem. Mówiłeś, że oglądałeś świadectwo mojego nawrócenia. W takim razie to stare. Gdy je nagrywałem to robiłem wszystko bardzo impulsywnie, bo zacząłem dopiero odkrywać Boga i jego działania w moim życiu. To wszystko było dla mnie nowe i świeże, dlatego podchodziłem do tego spontanicznie i pewne rzeczy mówiłem bez przemyślenia. Z tym okultyzmem to może trochę przesadziłem, aczkolwiek medium i seanse spirytystyczne kojarzą się właśnie z tym. A jak odnalazłem relację z Bogiem? Tylko człowiek myślący nielogicznie może stwierdzić, że nie ma siły wyższej. Raczej trzeba skupić się na stwierdzeniu: jak odzyskałem relację z Bogiem. Krótko mówiąc, udało mi się to dzięki praktyce, tzn. spowiedzi, modlitwie, czytaniu Pisma Świętego, uczestniczeniu w mszach świętych. I dzięki intensywnej pracy nad własnym wnętrzem.
CT: Ale w którym momencie poczułeś, że spadasz w dół, i że potrzebujesz tych wszystkich wymienionych przez Ciebie rzeczy?
T: To był proces, ale myślę, że taki punkt kulminacyjny mojej depresji był wtedy, kiedy wydałem płytę w Asfalt Records. Byłem już rozpoznawalny, miałem ludzi na koncertach, pojawiły się pieniądze, byłem debiutem roku i tak dalej. Spełniłem swoje marzenie, myślałem, że to da mi wytchnienie, spokój, szczęście, ale okazało się, że wciąż we mnie gdzieś jeszcze tkwi taka pustka, której nie mogę niczym zapełnić. Cisza, bezwład, obojętność. Ani nie kochałem, ani nie nienawidziłem, byłem pusty po prostu. Zaczęły się pojawiać w mojej głowie różne dziwne myśli, obsesje. Ten mroczny, duchowy świat, w który wszedłem spowodował, że byłem rozbity psychicznie, duchowo, fizycznie. W pewnym momencie zaczęły mi się pojawiać myśli autodestrukcyjne. Więc pomyślałem, że skoro żaden człowiek na ziemi nie jest w stanie mi pomóc rozwiązać mojego problemu, to ten Bóg, który gdzieś tam może istnieje, jest w stanie wyciągnąć do mnie pomocną dłoń i przy okazji mnie z tego bagna, w którym się znalazłem. I tak się stało.
CT: Wiele osób, szczególnie młodych, żyje podobnie jak Ty przed przemianą. Nie stronią od narkotyków, alkoholu i najogólniej rzecz ujmując żyją w dołku. Tobie w wyjściu z takiego dna pomogła wiara. Jak ją zatem zareklamujesz młodym ludziom, którzy potrzebują takiego bodźca?
T: „Zareklamujesz” to jest złe słowo, ponieważ reklama kojarzy mi się z produktem ziemskim. Natomiast wiara nie pochodzi z tego świata. Wiara pochodzi od Boga, który nie jest stąd. Stworzył świat, jednak z niego nie pochodzi. Bóg jest duchem i działa w duchu. Wiara nie jest czymś, czego się możemy nauczyć. Wiarę możemy otrzymać. Gdybyśmy mogli się jej nauczyć, to każdy wierzący nauczyłby się wierzyć. A tak się nie da! Niejeden przecież próbował. Więc co mogę zrobić? Polecę młodym ludziom praktykę. Tak, jak żeby być dobrym sportowcem, naukowcem, lekarzem, kimkolwiek trzeba włożyć dużo pracy, samozaparcia, konsekwencji dyscypliny. Tak samo jest w praktyce duchowej. By się rozwinąć trzeba włożyć mnóstwo pracy, żeby wejść na odpowiedni poziom. Potrzebna jest spowiedź, czytanie Pisma Świętego, modlitwa, częsta msza święta. Żeby być w tym i uczestniczyć. I trzeba prosić Boga o tę wiarę, bo w pewnym momencie on ją daje, jeśli taka jest jego wola.
CT: W swoim świadectwie na You Tube mówisz, że na „Teorii Równoległych Wszechświatów” nie znalazłeś jeszcze Boga, chociaż Go poszukiwałeś. Zatem, na którym krążku mamy do czynienia z w pełni nawróconym Piotrem Kowalczykiem?
T: „Remedium”.
CT: A „Graal”?
T: Nie, na „Graalu” jestem jeszcze osobą, która wychodzi z ciemności, z takiego trybu poszukiwania. „Remedium” to jest płyta, która jest w pełni, świadomie skonstruowana przez pryzmat ewangelii, której my, jako chrześcijanie, powinniśmy przestrzegać. Wszystko jest tam zgodne z wolą Boga. Poprzednie płyty były jeszcze procesem wychodzenia z tych labiryntów, które sam sobie stworzyłem w świadomości i duchu.
CT: Co sobie stawiasz za sprawę priorytetową w Twojej muzyce? Ewangelizację?
T: Tak.
CT: Jednak to do wielu ludzi nie trafia. Często można usłyszeć nieprzychylne teksty pod Twoim adresem.
T: Rozumiem. Kiedy byłem po tej drugiej stronie myślałem inaczej, podobnie do tych, którzy mnie hejtują. Aczkolwiek wynika to z niedojrzałości duchowej i psychicznej. Zazwyczaj luzie, którzy mają zawężone horyzonty, zamknięte mózgi, nie potrafią myśleć samodzielnie. Mówią to, co im ślina na język przyniesie, nie umieją ogarnąć swoich myśli. Więc się nie przejmuję nieprzychylnymi opiniami. Przed tymi ludźmi jeszcze długa droga żeby mogli zrozumieć to co ludzie żyjący z Bogiem.
CT: Swego czasu stworzyłeś wraz z ks. Jakubem Bartczakiem i Bęsiem projekt ewangelizacyjny „Pokój nauczycielski”. Będzie jego kontynuacja?
T: Kontynuacja będzie latem, wtedy wyruszymy w trasę do kilkudziesięciu miast. W lipcu i sierpniu będziemy jeździć po całej Polsce.
CT: Do Torunia też zawitacie?
T: Prawdopodobnie tak.
CT: Pamiętam, że już kiedyś byliście u nas w mieście z tym projektem.
T: Możliwe, że byliśmy. W ciągu roku jestem w tylu miejscach, że prawdę mówiąc zapominam o takich rzeczach (śmiech).
CT: Słuchasz polskiego rapu?
T: Niestety nie mam na to czasu. Od czasu do czasu przesłucham sobie jakiś utwór. Prawdę mówiąc, już dawno nie słyszałem czegoś, co wzbudziło by u mnie podziw.
CT: Zadałem to pytanie, ponieważ chcę się od Ciebie teraz dowiedzieć jak oceniasz kondycję polskiego rapu.
T: Uważam, że niestety większość raperów, przynajmniej z mojego pokolenia i jeszcze młodszych, zlewają się w jedną całość. Nie ma indywidualistów, którzy byliby charakterystyczni w jakiś sposób. Nawet ci tak bardzo „hajpowani” wykonawcy wpisują się w pewien kanon rapera. Teraz kiedy sięgam pamięcią wstecz i przypominam sobie Eldo, Pezeta, Gurala, Ostrego, Mesa i każdego innego rapera, którego mógłbym wymienić, zawsze kojarzą mi się oni z jakąś charakterystyczną cechą. Właściwie wieloma wyróżnikami, które stwarzały ich jako indywiduum, fenomen. Nie wiem czy to zostanie jakoś podtrzymane. Generalnie wszystko mi się wydaje być takie samo. Raperzy teraz za bardzo próbują kopiować Stany Zjednoczone, zatracając w tym swoją oryginalność.
CT: Porozmawiajmy o polityce, wszak w swoich utworach nie stronisz od niej. Już za parę dni pójdziemy na wybory. Na kogo Ty oddasz swój głos?
T: Mój głos oddam na doktora Dudę, ponieważ wiem, że to jest jedyna osoba, która w tej chwili ma szanse w walce o fotel prezydencki. Wiem też, że w finalnej rozgrywce liczyć się będzie tylko on i Komorowski. Nie ma niestety innej opcji. Uważam na przykład, że Grzegorz Braun jest świetnym kandydatem, ale nie ma poparcia. Prawdą jest, że muszę wybrać kogoś kto ma zbliżony światopogląd do tego, który reprezentuję ja. Czyli chrześcijaństwo. A Andrzej Duda pokazuje się w mediach katolickich, nie stroni od Telewizji Trwam czy Radia Maryja, które są reprezentantami takowych i promują polskie wartości. Więc myślę, że ta osoba, jeśli nie kłamie, będzie na pokład wciągać ludzi, którzy zmienią kraj.
CT: Jakie są Twoje cele na przyszłość? O czym będzie następny krążek? Kiedy się go można spodziewać?
T: Kończę powoli promocję „Remedium”. Dziś jesteśmy w Toruniu, gdzie zagrałem przedostatni koncert z trasy a jutro gramy w Bydgoszczy. W ten sposób zamykam trasę „Remedium” jesienno-zimowo-wiosenną. Wypuściłem niedawno teledysk do „Made in Serce”. Planuję zrobić jeszcze jeden, który będzie zlepkom fragmentów z koncertów. Odbierzemy Złotą Płytę i to będzie taka ładna klamra, która zepnie te wszystkie nasze działania wokół promocji „Remedium”. Założyłem również markę odzieżową. Nazywa się Godline. Na razie ograniczymy się do produkcji t-shirtów, później będziemy robić odzież ogólnie pojętą. Sam nie mam w czym chodzić za bardzo (śmiech), a nie chciałbym się skupiać na promowaniu jakiś obcych marek odzieżowych. Ludzie tego chcą, bo ja się długo przed tym wzbraniałem. Gdybym tak tego chciał, to przed „Remedium” mógłbym wyprodukować swoje ubrania, które wypromowałbym na klipach. Bo one mają już ponad 11 milionów wyświetleń. Ale nie miałem takiego parcia. To ludzie bardziej zadecydowali o tym, że ja stworzyłem tą markę. A plany na następny krążek? Rap jest moją pasją, terapią. Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki, więc będę kontynuował pracę nad płytą. „Remedium” postawiłem sobie wysoko poprzeczkę, którą chcę przeskoczyć. Żeby to zrobić muszę się zaszyć w spokoju w swoich czterech ścianach i zacząć pracę nad nowym albumem. W tej chwili mam lepsze warunki, więcej sprzętu. Mamy instrumenty perkusyjne, klawisze, lepsze możliwości studyjne, a przede wszystkim większy bagaż doświadczeń. Myślę, że przeskoczę poprzeczkę, którą sobie postawiłem i stworzę nową jakość, nową płytę, która wyjdzie sumptem Bozon Records. Może jeszcze w tym roku. Zobaczymy, mam co robić.