„Zwykle jesteśmy krytyczni względem tego co tworzymy” – rozmowa ze Sławomirem Jędrzejewskim, fotografem i podróżnikiem

0
3789

Między podróżą na Hawaje a do Peru, udało nam się złapać Sławomira Jędrzejewskiego, toruńskiego fotografa i podróżnika. Mieszkańcy Grodu Kopernika mogą go głównie kojarzyć z projektu One Day One Face. Wśród naszych czytelników z pewnością jest wiele osób, które dały się sfotografować Sławkowi. W rozmowie z nami zdradził on tajniki swojego projektu, a także powiedział co nieco o swoich podróżach i marzeniach. Zapraszamy do lektury!

ChilliToruń: Jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią? Czy już od małego lubiłeś latać z aparatem w ręku?

Sławek Jędrzejewski: Na osiemnastkę dostałem od siostry pierwszy aparat i motywację. Przeczytałem instrukcję! Do tego kilka poradników w internecie i niezwłocznie zacząłem robić zdjęcia, o.

CT: Pamiętasz swoje pierwsze zdjęcie?

SJ: Pamiętam… Niecierpliwie rozpakowałem paczkę z aparatem, zrobiłem zdjęcie regału z książkami i stwierdziłem, że nic z tego nie będzie (śmiech).

CT: Przejdźmy do One Day One Face. To pytanie słyszysz zapewne bardzo często, ale muszę je zadać – skąd pomysł na ten projekt?

SJ: Tak, dość regularnie słyszę to pytanie. To była recepta na jesienną chandrę. Zastanawiałem się co takiego mogę zrobić, aby było to odmienne od tego co proponują inni fotografowie i wpadłem na pomysł, aby zagadywać zupełnie przypadkowych, napotkanych na swojej drodze ludzi i – na tyle, na ile potrafię – robić im profesjonalne zdjęcia. Dzięki One Day One Face nieprzerwanie jestem związany z fotografią. Pierwsze zdjęcie wstawiłem 26 września 2010 roku.

CT: Masz swoje ulubione zdjęcia z tego projektu?

SJ: Oczywiście. Zwykle są to portrety ludzi z zagranicy, fascynujące z uwagi na swoją odmienność albo takich, na których twarzach jest wypisana ich historia. Zwykle są to starsze osoby.

_src_10364-Schowek
21 stycznia 2014 roku, John (fot. Sławomir Jędrzejewski)

CT: Mi najbardziej utkwiło w pamięci zdjęcie Johna, ale nie powiem Ci z którego dnia…

SJ: Tak, to też jest jedno z moich ulubionych, bo John posiada nietuzinkową, nietutejszą urodę. Od razu widać, że nie jest Polakiem. Dodatkowo był on ciekawie ubrany, w kapeluszu, a w momencie robienia zdjęcia padał bardzo gęsty śnieg. Egzotyka, ludzie spoza naszego kręgu kulturowego zawsze są w pewien sposób atrakcyjni. I działa to w dwie strony – w innych częściach świata to my możemy budzić duże zainteresowanie.

CT: Jak odbywa się ten „proces”? Podchodzisz do ciekawych ludzi i prosisz o zdjęcie?

SJ: Niekoniecznie muszą się w ten sposób wyróżniać. Czasami widzę, że ktoś sympatycznie wygląda, ma sympatyczne spojrzenie i obstawiam – zgodzi się czy nie? Zwłaszcza w Polsce, gdzie, jeśli chodzi o przystawanie na moją propozycję, mam trafność rzędu jakichś 70%. Podchodzę, witam się, pokrótce opisuję projekt i pytam się czy mogę zrobić zdjęcie. Zawsze nadmieniam, że przed publikacją wyślę zdjęcie osoby portretowanej, co ma być dodatkowym czynnikiem zachęcającym.

CT: Zagranicą ludzie chętniej pozują do zdjęć?

SJ: Niemal wszędzie, szczególnie w egzotycznych krajach. Tylko w Finlandii miałem większy problem, ale tam ludzie mają taką mentalność, że zachowują duży dystans. Widać to nawet np. na przystankach, gdzie ludzie czekający na autobus stoją zaskakująco daleko od siebie.

CT: Widziałem też projekt One Day One Place. Masz z tym coś wspólnego?

SJ: Poniekąd tak. Ten projekt stworzył mój brat. Nazwa miała być inna, ale chciałem żeby lekko się zazębiała z moją i tak powstało One Day One Place. Kiedyś strona była prowadzona na bieżąco, jednak mojego brata zaczęło rzucać po świecie, a równolegle pracował i ciężko było mu zachować systematyczność i utrzymać stronę.

CT: Zrobiłeś w swoim życiu mnóstwo zdjęć, ale masz jakieś ulubione?

SJ: Ciężko wybrać jedno, bo zrobiłem pewnie około 300 tysięcy zdjęć. Z tego wybrałbym kilkadziesiąt ujęć, z których jestem bardzo zadowolony. Zwykle jednak nie odczuwam jakiejś niezwykłej satysfakcji. I jest to raczej naturalne, że jesteśmy krytyczni względem tego co tworzymy. Brak krytyki powoduje samozachwyt, a w konsekwencji – stagnację. Jeśli jesteś niezadowolony, dążysz do poprawienia tego co robisz. Ponadto, jeśli się w czymś specjalizujemy to widzimy to czego inni nie dostrzegają. Gdyby fryzjer spojrzał na moją głowę to pomyślałby „co to ma być?”. Tymczasem dla laika moja fryzura jest naturalna i akceptowalna… Mam nadzieję (śmiech).

12932869_1348669905148512_2809535760071491067_n
Kuba (fot. Sławomir Jędrzejewski)

CT: Twoją drugą pasją jest podróżowanie. Gdzie ostatnio byłeś?

SJ: Na Hawajach, w Honolulu. Zwykle jednak nie celuję w takie turystyczne miejsca. Wolę miejsca nieodkryte, może oderwane od cywilizacji i zacofane, po prostu mniej popularne. Nadarzyła się jednak okazja i postanowiłem z niej skorzystać.

CT: Prowadzisz jakąś listę miejsc, w których już byłeś?

SJ: Nie, ale poza Europą jeszcze tak dużo tych miejsc nie było. Wcześniej podróżowałem praktycznie po naszym kontynencie, ale w pewnym momencie postanowiłem, że pora to zmienić. Do tej pory zwiedziłem kilkanaście krajów spoza Europy. Ze Starego Kontynentu największe wrażenie zrobiła na mnie Islandia. Jest to niezwykły kraj pod względem tego co można tam zobaczyć i sfotografować. Mimo coraz częstszych wyjazdów w nieznane tereny świata, przy okazji zwiedzam też niektóre kraje europejskie, ponieważ podróżuję tanimi liniami lotniczymi, a zwykle opierają się one na licznych przesiadkach.

CT: Który kraj ze wszystkich zwiedzonych wspominasz najlepiej?

SJ: Niektórych może to zaskoczyć, ale Iran. Jest tam mało turystów, a ludzie są chyba najprzyjaźniejsi na świecie. Teoria przyswojona przed podróżą miała poparcie w rzeczywistości. To jedyny kraj, który opuszczałem z łezką w oku. Nam, Polakom, wydaje się, że jest to niebezpieczny kierunek, bo ludzie są karmieni nieprawdziwymi informacjami, a do tego mylą mieszkańców tego kraju z Arabami. Natomiast w Iranie mieszkają przeważnie Persowie, zupełnie inny naród, o zupełnie innej mentalności – dumny, grzeczny i spokojny.

CT: Co napędza Cię do tych wypraw? Ciekawość, poznawanie nowych kultur?

SJ: Tak, jedno z drugim się wiąże. Jest to przede wszystkim szeroko rozumiana ciekawość. Ciekawość tego co mogę zastać, czego mogę doświadczyć i kogo spotkać.

15134803_10207296199274872_8123832367511784553_n
Iran (fot. Andrzej Śliwiński)

CT: Jak w ogóle wygląda procedura doboru przez Ciebie miejsc i przygotowanie się do takiej wyprawy?

SJ: Można powiedzieć, że są to przeważnie spontaniczne decyzje. Przeglądam różne strony z bardzo atrakcyjnymi ofertami lotniczymi. Kiedy pojawia się jakaś, która mnie interesuje, śpieszę się z wykupieniem biletów. Takie oferty cieszą się ogromnym zainteresowaniem, więc trzeba być czujnym i szybkim. Kiedy już jestem na miejscu to przeważnie nie płacę za noclegi. Jest pewna strona internetowa, na której ludzie oferują nocleg za darmo. Inni wystawiają danemu użytkownikowi opinie, więc ciężko trafić na oszusta. Sam też przyjmuję u siebie gości z zagranicy.

CT: Czy kiedy już kupisz bilety lotnicze to układasz sobie szczegółowy plan podróży?

SJ: Nigdy nie mam szczegółowego planu podróży. Wprawdzie zawsze są jakieś miejsca, na których bardzo mi zależy, ale najczęściej pozwalam decydować znajomym, z którymi podróżuję, bo dla mnie ważniejsi są ludzie niż miejsca.

CT: Zwiedziłeś już tyle państw, że musisz mieć jakąś ciekawą anegdotkę związaną z Twoimi podróżami. Możesz nam coś zdradzić?

SJ: Bardzo dużym przeżyciem było odwiedzenie buddyjskiej świątyni Wat Bang Phra w okolicach Bangkoku. Dwie paczki papierosów w prezencie, kwiatek i kadzidełko w ofierze (łącznie jakieś 3 dolary) i mnich zrobił mi magiczny tatuaż. Nie mogłem wybrać ani symbolu, ani miejsca, musiałem poddać się woli świętego tatuatora. I jego pomocników, którzy trzymali mnie za ręce (śmiech).

CT: Jest jeszcze jakiś kraj, który szczególnie chcesz odwiedzić?

SJ: Wszystkie kraje chciałbym odwiedzić! A najbardziej? Hmmm…  Bardzo chciałem wdrapać się na Mount Everest, ale okazało się, że sama zgoda na wejście kosztuje przynajmniej 30 tysięcy złotych. Mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda, bo jest to jedno z moich największych marzeń. Nie byłem jeszcze w Afryce. Celuję w ten rejon w najbliższej przyszłości, ale ostrożnie, bo przerażają mnie wysokie temperatury.

16864354_10207998619594941_6937263514607239966_n
Birma (fot. Dawid Ostrowski/Sławomir Jędrzejewski)

Zapraszamy do odwiedzenia stron: One Day One Face oraz Sławomir Jędrzejewski Fotografia Ślubna i Artystyczna. Zachęcamy również do skorzystania z usług Sławka. Kilka osób z naszej redakcji zostało już uchwyconych przez jego obiektyw. Warto! Poniżej kilka portretów z cyklu One Day One Face.

(fot. Sławomir Jędrzejewski)