Zbyt rockowi na elektronikę, zbyt elektoniczni na rocka – zespół Dogs Head

0
4319

Niekowencjonalna dawka różnych gatunków muzycznych, z pozoru niemożliwa. Do tego niebanalne teksty skłaniające do refleksji. Czy takie połączenie może zaistnieć? Może. Zaprezentowali to muzycy z Dogs Head na debiutanckiej płycie

Dogs Head to zespół założony w 2014 roku w Toruniu przez Adama Gowora (Ziot) i Krzysztofa Majczuka (Kisiel). Dzięki projektowi na polakpotrafi.pl oraz słuchaczom udało im się wydać płytę. Czym różnią się od innych?

Ich płyta okazała się nie lada zaskoczeniem i zawładnęła myślami. Próba klasyfikacji zespołu dla większości osób, w tym samych autorów jest bardzo trudna. W Polsce jeszcze nie było niczego porównywalnego, zwykle łączono elektronikę z etnicznymi klimatami lub mieszano z muzyką lat 80. Dogs Head połączyli elektronikę z rockiem, dodając mocną dawkę basu. Wymieszali to wszystko z lekkim reggae wprowadzającym w stan upojenia, dorzucając refleksyjne teksty w stylu Marii Peszek. Zaprezentowali spokojną, niezbyt syntetyczną elektronikę trip hopu i lounge.

Szczególnie wyróżnia się ich utwór „I’m lookin’“. Wokal świetnie wpisany w muzykę, co więcej można posunąć się do stwierdzenia, że wokal jest bardziej muzyką niż tekstem na basowym tle. Utwory dawkujące emocje, by finalnie wywołać w umyśle stan katharsis. Już sam wstęp często daje do myślenia, jak to jest w przypadku „Spalam się“. „Usłyszycie mój krzyk, krzyk zwykłego, szarego człowieka“ – to pierwsze słowa utworu. Doskonale odzwierciedla nam to realia życia i wręcz zmusza do narzucenia sobie pytanie, czy nie każdy z nas jest takim szarym, zwykłym człowiekiem? Ta muzyka zmusza do użycia szarych komórek, zatrzymania się na chwilę.

Słuchając ich dzieł, pojawia się nieodparte wrażenie, że autorzy chcą nam otworzyć oczy. Nie wpajają nam swojej „prawdy“ nachalnie, głośno. Przyciągają taką „dobrowolnością“ w odbiorze. Spokojnie, rzeczowo, można by rzec „chłodno“ przekazują coś ważnego.

Pewne elementy można skojarzyć z zespołem Massive Attack, choć toruńscy muzycy nie są tak mroczni. Szczególnie nasunął mi się utwór „Ritual Spirit“. Podobne utrzymanie słuchacza w rozluźnieniu, spokoju. Ciało się odpręża, a dusza wędruje po najgłębszych zakamarkach umysłu. Są to piosenki, przy których można odpłynąć, lecz mimo to nietypowe dźwięki zapisują się w głowie niczym najcenniejsze wspomnienia. Drążą do sedna własnego „ja“.

W muzyce ciężko jest o coś nowego, zaskakującego a jednocześnie przyciągającego. Ciągle słyszymy to samo ubrane tylko w nowe szaty. Dogs Head łamie ten schemat. To idealny zespół dla ludzi znudzonych komercją, szukających czegoś świeżego, relaksującego. Ich płyta jest zapowiedzią podróży, w którą każdy słuchacz zechce się udać. Ambitne i dopieszczone utwory mogą podbić serca. Z niecierpliwością czekam co dalej zaprezentują artyści.