29 października – ta data na długo zapisze się w pamięć wszystkich obecnych na koncercie Lao Che. Taniec na scenie, taniec pod sceną, gwizdy, piski i owacje na stojąco. To nie był zwykły koncert…
Występ zgromadził ogromną publiczność. Tłumy były zarówno przed Aulą, jak i w samym budynku. Wszyscy, pełni emocji czekali na moment, gdy artyści wyjdą na scenę. Oczekiwaniom towarzyszyła muzyka w tle, dająca przedsmak tego co nas czeka.
Zespół został przywitany ogromnymi brawami. Już pierwszy utwór sprawił, że wszyscy spoglądali z podziwem i otwartymi z wrażenia ustami. Większość artystów potrzebuje około dwóch utworów, by rozkręcić się na scenie. Zespół nie marnował na to czasu. Od początku wręcz zaatakowali widzów dawką energii. To nie był zwykły koncert a wręcz przedstawienie. Ogromne nakłady pracy nad efektami świetlnymi, dźwiękowymi oraz specjalnymi dały niesamowite wrażenia. Dodatkowo nad całą publiką unosiła się mgła, nadająca klimatu.
Z początku muzycy mieli delikatne problemy ze sprzętem. Szczególnie z gitarą. Szybko zostało to naprawione. Zespół grał niesamowicie. Występy był przepełnione pasją i energią. Wszyscy nieświadomie wybijali rytm, podśpiewywali, a nawet kołysali się w takt.
Część publiczności, które nie potrafiła wysiedzieć w miejscu urządziła sobie mały parkiet na podeście z boku sali. Taniec, skoki, wszystko dozwolone. Niektórzy mniej śmiali tylko spoglądali z pragnieniem i zazdrością na tańczących.
Wszystkie utwory były perfekcyjnie dopracowane i zagrane. Nie obyło się bez najsłynniejszych utworów, m.in.: „Dym“, „Hydropiekłowstąpienie”, „Idzie wiatr“, „Wojenka“ czy „Bajka o misiu“. Zaskakujące było to, że publika znała je wszystkie na pamięć.
Pod koniec koncertu cała sala śpiewała piosenki Lao Che. To chyba najlepszy dowód uznania. się bawić. Gdy w tle leciała muzyka na środku sceny muzycy prezentowali swoje umiejętności taneczne. To było niesamowite wydarzenie. Zespół Lao Chce składa się z niezwykle uzdolnionych muzyków. Mam nadzieję, że zawitają jeszcze nie raz w Grodzie Kopernika.