Czy torunianie czują się bezpiecznie w autobusach i tramwajach? Sprawdziliśmy!

0
3364

Parę dni temu, w Internecie pojawił pojawił się wpis, w którym zbulwersowana kobieta opowiedziała o pobiciu jej syna. Całe zdarzenie działo się w nocy. Chłopak został pobity w autobusie, a kierowca nie zareagował na to w żaden sposób.  To wydarzenie skłoniło nas do przyjrzenia się kwestiom bezpieczeństwa w komunikacji miejskiej

W autobusach MZK powinniśmy czuć się swobodnie i korzystać z poczucia bezpieczeństwa. Kierowcy z reguły starają się jeździć bezpiecznie i dbać o swoich pasażerów. Niestety, są jednak wyjątki od reguły i nie wszyscy troszczą się o nich należycie. Dobitnie przekonała się o tym matka młodego chłopaka, który wracając nocą z imprezy, został pobity w autobusie. Kobieta pragnęła zachować anonimowość.

Bez tytułu
Treść postu, który opublikowała na Facebooku matka pobitego syna

 

Każdy kierowca i motorniczy ma jeden podstawowy obowiązek – dowieźć pasażera cało i bezpiecznie do celu. Mają temu służyć umiejętności kierowcy oraz urządzenia, które znajdują się w jego kokpicie, np. radio, dzięki któremu porozumiewają się z dyspozytornią.

Kierowca lub motorniczy w sytuacji zagrożenia – zarówno dla siebie jak i pasażera – ma bezpośredni kontakt z dyspozytorem autobusowym lub tramwajowym – mówi Piotr Reich, rzecznik prasowy Miejskiego Zakładu Komunikacji. – Dyspozytor przekazuje informacje do odpowiednich służb, tj. policja i straż miejska. Wówczas te służby powinny podjąć interwencję. Kierowcy i motorniczowie często bezpośrednio interweniują w momencie zdarzenia.

Jak więc wyjaśnić bierną postawę kierowcy, który prowadził pojazd MZK w momencie, gdy doszło do pobicia? Być może nadszedł czas, żeby rozliczać pracowników z rzetelnego wykonywania swoich obowiązków? A nuż zmniejszy się liczba pasażerów, którzy w autobusach czują się często co najmniej nieswojo, a czasem nawet odczuwają zagrożenie.

Nie lubię podróżować autobusami czy tramwajami – mówi pani Lidia, która często wbrew sobie musi korzystać z komunikacji miejskiej. –  Niestety, coraz bardziej panoszą się w nich chuligani. Człowiekowi aż uszy więdną, kiedy słyszy, jak się wyrażają, a jeśli zwrócisz im uwagę, to od razu ci naubliżają, albo nawet zrobią krzywdę. Widziałam kiedyś, jak dwóch podpitych mężczyzn zaczęło dręczyć młodego chłopaka tylko i wyłącznie za to, że ten się na nich spojrzał. Było to w autobusie, jeśli mnie pamięć nie myli. Mało brakowało, a zaczęli by go bić.

Podobnych doświadczeń ma wiele innych osób, korzystających z komunikacji miejskiej. Historia pobitego w autobusie chłopaka dobitnie pokazuje, że takie przypadki wciąż się zdarzają, pomimo starań MZK, mających na celu zapewnienie bezpieczeństwa w pojazdach.

Jak się okazuje, dla wielu pasażerów problem stanowią kloszardzi. Z komunikacji miejskiej korzysta grono bezdomnych, którzy odstraszają resztę pasażerów swoim zapachem, ubiorem oraz niekulturalnym i często agresywnym zachowaniem.

Pamiętam jedną sytuację, gdy wychodziłam z autobusu – mówi nastoletnia pasażerka komunikacji miejskiej. – Z  tyłu siedziało dwóch bezdomnych. Nie byli pijani, ale zachowywali się bardzo głośno i budzili odrazę słowami, których używali. W pewnym momencie jeden z nich zobaczył mnie i z miejsca zaczął składać mi niedwuznaczne propozycje, a gdy zareagował na to pan, który siedział obok mnie, zaczęli go straszyć pobiciem, a nawet rzucili w niego butelką po piwie.

Nastolatka podróżuje komunikacją miejską, bo, jak mówi, nie ma innego wyjścia, a nie stać ją jeszcze na samochód. Dziewczyna twierdzi, że z podobnymi problemami boryka się większość jej znajomych.

Nie wiem czemu, ale u nas na lewobrzeżu sytuacje kiedy czuję się w autobusie niekomfortowo albo wręcz zagrożona, zdarzają się częściej niż po drugiej stronie Wisły – mówi dalej nastolatka. – To właśnie tutaj często autobusami jeżdżą kloszardzi, ale również popularni „dresiarze”, którzy zajmują miejsca z tyłu autobusu i nie przeszkadza im nawet to, że są zajęte. Każą po prostu je zwolnić. Włączają głośną muzykę, mierzą groźnie każdego, kto wsiada do pojazdu. To jest jakiś totalny absurd i skandal! MZK powinno coś z tym zrobić – kończy rozzłoszczona pasażerka.

Wielu mieszkańców Torunia nie czuje się zupełnie bezpiecznie w pojazdach komunikacji miejskiej. Widać nawet, że często mają powody, by obawiać się ewentualnego zagrożenia. Co zatem robi Miejski Zakład Komunikacji, aby ta sytuacja uległa zmianie?

Współpracujemy ze Strażą Miejską poprzez różnego rodzaje kampanie społeczne – w ubiegłych latach wspólnie przeprowadziliśmy akcję promocyjną „Widzisz, reaguj..” – mówi Piotr Reich. – Prowadziliśmy także kampanię „STOP wandalizmowi w komunikacji miejskiej”, poprzez eksponowanie plakatów na przystankach autobusowych i tramwajowych, które również miały na celu zwrócenie uwagi na akty wandalizmu. Akcja miała charakter edukacyjny – społeczny, włączyły się w nią Straż Miejska, Policja oraz firma AMS. Jest również monitoring, dzięki któremu można sprawdzić kto był sprawcą jakiegokolwiek zdarzenia,. Oczywiście jeżeli autobus/tramwaj go posiada. Musimy natomiast wiedzieć kiedy takie zdarzenie miało miejsce, na jakiej linii etc. Wówczas możemy zlokalizować kierowcę i zweryfikować jego wersję wydarzeń.

MZK wykonuje sporą pracę, aby rozwiązać problem bezpieczeństwa. Nie zawsze się to jednak udaje. Być może trzeba podjąć bardziej radykalne kroki, by zapewnić całkowite bezpieczeństwo pasażerom? Na to liczą wszyscy korzystający z pojazdów MZK.