CANpernicus zwycięzcą ogólnopolskiego konkursu CanSat! Grupa toruńskich uczniów żywiąca ogromną pasję do inżynierii kosmicznej stworzyła najlepszą mini satelitę i już w czerwcu reprezentować będzie Polskę w europejskim finale!
Konkurs CanSat to coroczna inicjatywa ogólnoeuropejska, której główną ideą jest zachęcenie młodych naukowców do pogłębiania swojej wiedzy i zainteresowań inżynierią kosmiczną. W skład toruńskiego zespołu wchodzą Julia Sochacka, Łukasz Komoszyński, Maciej Procyk, Stefan Rucki, Filip Szykuła, Marcel Korpal. Liderem jest Kajetan Rachwała, a całą grupę nadzoruję Mariusz Kamiński. W rozmowie z ChilliToruń.pl opowiedzieli o przygotowaniach, samym konkursie i zawodach europejskich, które już w czerwcu odbędą się w Bremie!
ChilliToruń.pl: Wasza minisatelita powstała z wcześniejszych założeń czy jednak na poszczególnych etapach prac zdecydowaliście się na jakieś zmiany?
Łukasz Komoszyński: Już na samym początku naszego udziału w konkursie ustaliliśmy co i w jaki sposób będzie badała nasza satelita oraz jakie dodatkowe funkcje będzie posiadała. Później ograniczyliśmy się do testowania i udoskonalania wprowadzonych rozwiązań.
CT: W jakie atuty zaopatrzyliście swój projekt? Co Waszym zdaniem zadecydowało o tym zwycięstwie?
Kajetan Rachwał: Nasz projekt, chociaż ambitny, był też przemyślany i pełen innowacji, jak np. rurka Pitota – urządzenie, które jest wykorzystywane w prawdziwych samolotach – było bardzo oryginalnym rozwiązaniem i dużą innowacją w tym konkursie. Uważamy, że to przyczyniło się do zwycięstwa. Oprócz tego, nasza krytyczna analiza danych i profesjonalnie przygotowane wykresy i modele 3D odegrały dużą rolę w naszym sukcesie.
CT: Co do samego konkursu – jak on wyglądał od środka?
Stefan Rucki: Z punktu widzenia uczestnika kampania startowa to dwa zrzuty mini satelity i dziesiątki godzin ciężkiej pracy polegającej na naprawianiu znalezionych błędów, szukaniu potencjalnych problemów i – po drugim zrzucie – analizowaniu wszystkiego co działo się wewnątrz i na zewnątrz urządzenia podczas lotu.
CT: Co możecie powiedzieć o konkurencji? Rywalizacja była zacięta?
Stefan Rucki: Podczas zawodów miało się wrażenie, że zespoły ze sobą nie konkurują, ale współpracują po to, by jak największa liczba projektów zadziałała poprawnie. Musiało to być zaskoczeniem dla sędziów, którzy oprócz tego, że punktowali wszystkie dokumenty stworzone w ramach projektu i oceniali końcowy efekt pracy podczas prezentacji, byli bacznymi obserwatorami wszystkiego, co robiły zespoły. Zadanie sędziów polegało również na niezauważalnym przyglądaniu się pracy drużyn, nie tylko po to by wychwycić nieuczciwe zagrywki, czy nadmierną ingerencję opiekunów, ale po to by zobaczyć, jak młodzież się ze sobą dogaduje i rozkłada między siebie zadania.
CT: Jak oceniali Was sędziowie?
Stefan Rucki: Jeśli chodzi o ocenę, to każda drużyna była oceniana w czterech kategoriach o różnych wagach (walory edukacyjne, osiągnięcia techniczne, praca zespołowa, promocja projektu). Dodatkowo ostateczny wynik był mnożony przez punkty przyznane za dokumentację. Jednak tak naprawdę ocena musiała być raczej holistyczna, niż ściśle wypunktowana. Nie jest możliwe porównanie osiągnięć technicznych między tak różnymi systemami, jak spektrometr i inercyjny system nawigacji. Jury musiało też patrzeć na ogół pracy zespołu i na jego potencjał w perspektywie zawodów międzynarodowych.
CT: Konkurs międzynarodowy to spore wyzwanie, ale także wielkie wyróżnienie. Jakie macie oczekiwania?
Kajetan Rachwał: Chcielibyśmy przede wszystkim dopracować rzeczy, które tego dopracowania wymagają. Ale tym razem nie chodzi o nagrody czy wygraną, ale o zaprezentowanie się z jak najlepszej strony, pogłębienie wiedzy i zwiększenie doświadczenia. A poza tym na kampanii międzynarodowej spędzamy pierwszy tydzień wakacji za granicą w towarzystwie przyjaciół – więc chcemy się też dobrze bawić.
CT: Jak na Wasz sukces zareagowali nauczyciele? Czy możecie liczyć na wsparcie, a także pomoc przy wyjeździe na konkurs międzynarodowy?
Julia Sochacka: Nasze szkoły – Liceum Akademickie i IV LO są z nas dumne. Mamy dostęp do pracowni fizycznej GiLA oraz sprzętów i urządzeń, którymi dysponuje szkoła – jednak mamy bardzo dużą swobodę w organizacji pracy i projekcie. Chociaż pozornie wydaje się to utrudniać nam zadanie, jest wręcz przeciwnie – pracując sami, mamy szansę nauczyć się więcej, ale też na wylot znamy naszego satelitę, co pomaga w sprawnym wykrywaniu błędów i analizie danych.