Majster był żywą legendą wśród toruńskich nastolatków. Szczególnie tych, którzy zdążyli zbłądzić na swojej drodze życia i popadli w alkohol, narkotyki i inne używki. „Jestem ziomem ulicy” – mawiał o sobie Majster. Po sobie zostawił świadectwo w postaci młodych, których wyciągnął z nałogu, mimo że sam był uzależniony
Majster nigdy nie ukrywał się z tym, że ćpał. Leczył się w dziewięciu ośrodkach, które miały mu pomóc się wyleczyć. Używkami zniszczył sobie życie. Nie bez znaczenia były również jego traumatyczne przeżycia z dzieciństwa. Doświadczał wiele przemocy. Być może to i brak perspektyw na lepszy byt sprawiły, że sięgnął po narkotyki. Jak sam przyznawał, ćpał chyba wszystko, co można było. W końcu zniszczył sobie życie. Majster postanowił przestrzegać młodych przed nałogiem. Często odwiedzał toruńskie szkoły, gdzie dawał świadectwo swojego życia i ostrzegał przed popadnięciem w narkotyki. Nawet, gdy w ostatnim roku swojego życia stracił głos, nie zrezygnował ze swojej działalności i porozumiewał się z innymi za pomocą tabliczek.
Swoimi działaniami uratował od śmierci wielu nastolatków. Jeszcze więcej uchronił przed narkotykami. Jak przekonywał, jego towarem była wiara w Boga i to Biblia dała mu siłę do pokonania własnego nałogu. Zdzisława Betlejewskiego (Majstra) nie dało się pomylić z kimś innym. Był bardzo charakterystyczny. Miał dredy, na nogach ciężkie buty, przyczepione do spodni łańcuchy, a nade wszystko wielkie serce, którym dzielił się z innymi. Takiego zapamiętają go torunianie.
Jutro o 12:30 w Kościele Chrześcijan Ewangelicznych w Toruniu odbędzie się nabożeństwo pogrzebowe Majstra.
(Źródło: spodkopca.pl)