Polowanie z udziałem min. Szyszki odbyło się zgodnie z prawem

0
1178

Lotem błyskawicy Toruń obiegła informacja o polowaniu na bażanty w Grodnie, które miało miejsce 11 lutego br. W całym wydarzeniu wziął udział szef resortu środowiska min. Jan Szyszko. Chociaż zewsząd słychać głosy potępiające takie działania, trzeba podkreślić, że polowanie było zgodne z prawem, wedle którego bażant po wypuszczeniu z klatki staje się zwierzyną łowną

Całą sprawą zajęła się toruńska prokuratura, która otrzymała zawiadomienie od organizacji zajmujących się prawami zwierząt. Nie zdecydowano się jednak na wszczęcie śledztwa, bo cała sytuacja nie nosi znamion czynu zabronionego. Jak poinformował „Nowości” Andrzej Kukawski, rzecznik prasowy toruńskiej Prokuratury Okręgowej, sprawa była badana pod kątem złamania prawa łowieckiego, prawa o ochronie zwierząt i rozporządzenia ministra sprawiedliwości w sprawie okresów polowań na zwierzęta łowne. Jak się okazało, żadne prawo nie zostało złamane.

Odmowa wszczęcia postępowania została zaskarżona przez Fundację Lex Nova. Wszystko skończyło się jednak na tym, że uznano, że decyzja prokuratury była słuszna i tak naprawdę można uznać, że to koniec sprawy.

Wiele wątpliwości budzi jednak nadal to, czy wszystko podczas polowania z 11 lutego odbyło się zgodnie z prawem. Zgodnie  prawdą trzeba przyznać, że nie może być mowy choćby o naruszeniu prawa. Można mieć wątpliwości co do racji etycznych, ale prawo nie zostało w żaden sposób złamane. Jak dowiedziały się „Nowości”, wszyscy uczestnicy polowania mieli legitymacje członkowskiego Polskiego Związku Łowieckiego i zezwolenia na posiadanie broni myśliwskiej. Co więcej, na bażanty można polować od początku października do końca lutego. Nie ma również przepisów co do tego, jaki czas musi upłynąć od wypuszczenia bażantów z klatek, by móc rozpocząć polowanie na nie.

Oświadczenie w sprawie polowania w Grodnie wydał sam min. Szyszko, który poinformował w nim, że polowanie jest najbardziej humanitarną formą pozyskiwania pożywienia pochodzenia zwierzęcego. Zaznaczył również, że jako minister ma obowiązek znać sytuację w polskim środowisku łowieckim, dlatego też bierze udział w polowaniach.