Wzbogacenie mapy turystycznej naszego miasta, uczynienie z Zamku Dybowskiego chętnie odwiedzanym miejscem przez turystów i samo wpajanie wiedzy o tym niezwykle bogatym historycznie obiekcie – takie zadania stawiają przed sobą nowi dzierżawcy zamku. Co jeszcze mają w planach?
Teoretycznie to jedna z wizytówek zabytkowych atrakcji Torunia. Teoretycznie, bo zamek jest nieodwiedzany, pomijany lub kompletnie nieznany turystom. W latach 90. – gdy podjęto się prac archeologicznych na terenie dawnej Nieszawy – dostęp do niego był tak ograniczony, że musiano najpierw wykarczować pobliski las w celu utworzenia drogi… W 1997 roku, gdy Toruń wpisywano na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO, zwyczajnie omijano temat zaniedbanego i opuszczonego zamku. Zamiast przynosić chlubę naszemu miastu dopuszczono do jego zapomnienia.
Nowy dzierżawca – wielkie plany
Od niedawna obiekt przejęła grupa miłośników historii i jej wszechstronnego zastosowania w praktyce, którzy pod nazwą fundacji „Zamek Dybów i Gród Nieszawa” uczynią z zabytku jedną z głównych atrakcji turystycznych Torunia.
– Sam pomysł bierze się z naszych zainteresowań, pasji – opowiada Aleksander Żmuda-Trzebiatowski. – Od lat 90. zajmujemy się rekonstrukcją historyczną. Z czasem hobby przerodziło się w działalność zawodową. Mamy całkiem spore doświadczenie w obcowaniu z historią i jej praktycznym wykorzystaniu. W sferze zawodowej staramy się między innymi rekonstruować różne przedmioty historyczne. Zdobyliśmy uznanie na całym świecie. Nie ukrywamy – liczyliśmy, że pan Zbigniew Mikiciuk, poprzedni dzierżawca zamku, dopełni swoich planów, a przynajmniej rozpocznie jakieś działania. Niestety, nie udało się. Wtedy postanowiliśmy wkroczyć do akcji i spróbować przenieść doświadczenia na nasz zamek.
Czego tak naprawdę można spodziewać się po działalności fundacji „Zamek Dybów i Gród Nieszawa”? Problem – jak się okazuję – nie tkwi jedynie w samym zamku, a jego otoczeniu. Nowy dzierżawcza podkreśla o konieczności podjęciu wielu działań, dążących choćby do ułatwienia dostępu do tego miejsca.
– Głównym naszym celem jest samo przypomnienie – powiedział Żmuda-Trzebiatowski. – Chcemy po prostu uświadomić, że tam coś jest. Ponadto teren trzeba uporządkować i zabezpieczyć przed dalszą dewastacją. Ważne jest też, samo ułatwienie dostępu do zamku. Musimy zadbać o łatwe zejście z mostu, możliwość parkowania. Niedaleko mamy także punkt widokowy, który odwiedza de facto dużo chętnych. Panorama Torunia to przecież jeden z głównych elementów turystycznych naszego miasta, a jest oddalona raptem o dwa kilometry. Można przecież kierować stamtąd ludzi na zamek.
Ponad 500 lat historii
W okresie prosperującej gospodarki, nawiązywania wszechstronnych kontaktów handlowych, intensywnej produkcji rzemieślniczej, rosnącym zysku ze sprzedaży włókien sukienniczych po drugiej stronie Wisły rodzi się polskie miasto, które w niedalekiej przyszłości stanie się dla Torunia poważną konkurencją. Mowa o Nieszawie, której zaistnienie poprzedziła budowa Zamku Dybowskiego. Zbudowania polskiego zamku w pobliżu groźnej osady krzyżackiej podjął się w latach 1424–1428 triumfator bitwy pod Grunwaldem – Władysław Jagiełło. W upływie wcale nie długiego czasu rozrosła się w okół niego osada Nieszawa.
Od samego początku zagrażała ona pozycji swojemu potężnemu sąsiadowi. Dzięki dogodnemu położeniu była miejscem spotkań kupców zarówno z Polski jak i z Zakonu Krzyżackiego, w którym nie narażano się na uciążliwości związane z prawem składu, jaki wówczas obowiązywał w Toruniu. Do Nieszawy przybywali nie tylko kupcy wielkich polskich miast typu Gdańsk, ale i również ci zagraniczni, typu holenderscy i angielscy. Tym sposobem obroty handlowe Torunia stały się poważnie zagrożone.
Po wojnie trzynastoletniej, na mocy postanowień drugiego pokoju toruńskiego pełnoprawnym miastem polskim stał się Toruń. Nic więc dziwnego, że toruńscy mieszczanie składając hołd królowi Kazimierzowi Jagiellończykowi, postawili jeden warunek – zniszczenie Nieszawy. W roku 1460 przeniesiono mieszkańców o 30 km w górę Wisły, gdzie powstało miasto Nieszawa, zwane wówczas Nową Nieszawą. Zamek z kolei stał się toruńską siedzibą starostów królewskich. Odtąd gościli w nim królowie polscy odwiedzający Toruń.
Największe zniszczenia dotknęły zamek w XVII-XVIII wieku na skutek wojen polsko-szwedzkich. W Toruniu, przypomnijmy, doszło aż do trzech oblężeń. Już w 1656 roku zamek został spalony przez Szwedów, jednak całkowity kres jego pełnej funkcjonalności położono w roku 1703. Wojna północna – jak się okazało – była najbardziej dotkliwa dla miasta, jak i całej Polski. Nie tyle co sam potop szwedzki, a opisywana wojna wyniszczyła miasto do cna, powodując jego upadek. Co do Zamku Dybowskiego, stał się on punktem spornym Szwedów, z którego ostrzeliwali miasto. W odpowiedzi zatem wojska polskie skierowały ogień na zamek, powodując dotkliwe zniszczenia jego części mieszkalnej od strony rzeki.
Nie na tym jednak kończą się wojenne losy Zamku Dybowskiego, które wprowadziły niejako Toruń na szeroką arenę dziejów. Aktem gwałtu jakim był drugi rozbiór Polski w 1793 roku Toruń dostał się w ręce Prus. Na poczucie choć przez chwilę odrębności i niepodległości torunianie musieli czekać do roku 1807, kiedy to na mocy traktatu tylżyckiego utworzono Księstwo Warszawskie. Toruń na ponad trzy tygodnie stał się jego stolicą. Na decydującą wojnę, przesądzającą o dalszych losach Księstwa Warszawskiego, nie trzeba było jednak długo czekać. W roku 1812 Napoleon zaatakował Rosję i jak się później okazało był to dla niego najgorszy manewr… Wojna objęła swym zasięgiem Toruń w roku 1813. Czterdziestu Francuzów pod dowództwem porucznika Savary wytrzymało w Zamku Dybowskim trzymiesięczne oblężenie Rosjan, kapitulując dopiero wraz z Toruniem.
Nadchodzi czas zmian?
Dzieje Torunia pokazują że, Zamek Dybowski to miejsce niezwykle bogate w aspekty historyczne. W swych murach gościł przeróżne osobliwości, będąc miejscem krwawych wojen, których znaczenie wywarły ogromne piętno w kartach historii Polski. Skąd zatem zapomnienie?
Rozbudowa pobliskich terenów i renowacja samego zamku niesie za sobą ogromne koszty, które – jak mówi Żmuda- Trzebiatowski – wymagać będą współpracy choćby z samorządem lokalnym. To jednak obiecująca inwestycja, która wzbogaci nie tylko dorobek kulturowy naszego miasta ale i tutejszy handel, usługi.
– Dotychczas Toruń miał bardzo scentralizowany ruch turystyczny. Toruńską starówkę zna chyba każdy. Jest przecież wiele innych ciekawych elementów, typu forty czy właśnie Zamek Dybowski. Renowacja takich obiektów spowodowałaby wzrost ruchu turystycznego, a w konsekwencji przeciętny turysta spędziłby w naszym mieście kilka godzin więcej. Tym samym na większy zysk będą mogły liczyć tutejsze usługi, typu noclegi czy restauracje.
Choć realizacja projektu pochłonie przynajmniej kilka lat, pierwszych efektów działalności dopatrywać się możemy już nawet w tym roku.
– Nasza działalność wiążę się również z organizowaniem imprez okolicznościowych – zapowiada nasz rozmówca – Kiedyś na Zamku Dybowskim organizowano pikniki archeologiczne. Teraz to jest doskonała okazja, by do tego powrócić. Mamy w tym roku 550-lecie Drugiego Pokoju Toruńskiego. To będzie bardzo ważne wydarzenie, i to nie tylko dla Torunia, ale i dla 1/4 Polski. Jest wiele wydarzeń, do których w mniejszym bądź większym zakresie będziemy nawiązywać. Docelowo chcielibyśmy, żeby tutaj się coś ciągle działo. W tym roku co prawda drobne rzeczy, jednak z czasem tych wydarzeniem będzie co raz więcej.
Do tematu będziemy wracać.
fot. Damian Jedynak/Artemisja