Ruszył proces w głośnej sprawie, na rozstrzygnięcie której czekamy prawie cały rok. Chodzi o zabójstwo 26-letniego Roberta R. w okolicach lokalu Mr. Capone znajdującego się przy ulicy Jurija Gagarina. Tragiczne wydarzenia z Torunia śledziła wtedy cała Polska. Wczoraj odbyła się pierwsza z kilkunastu zaplanowanych rozpraw…
Nie przyznaję się do winy – tę jasną deklarację dało się usłyszeć w gmachu Sądu Okręgowego w Toruniu z ust oskarżonego. Dla śledzących wątek było to niemałe zaskoczenie, ponieważ jak dowiedzieliśmy się z toku prowadzonego wcześniej postępowania, 24-letni Dawid W. przyznał się zarówno policjantom oraz prokuratorowi do popełnionego czynu, czemu zaprzeczył w trakcie pierwszej rozprawy.
WIĘCEJ O SPRAWIE: http://www.chillitorun.pl/news/z-ostatniej-chwili-wiadomo-jak-wyglada-torunski-nozownik/
ORAZ TUTAJ: http://www.chillitorun.pl/news/nozownik-przyznal-sie-do-winy-grozi-mu-najwyzsza-kara/
Obrońcy będą teraz opierać swoją linię defensywy na wyjaśnieniach oskarżonego, któremu obecnie grozi nawet dożywocie. Akt oskarżenia w tej sprawie wygłosił prokurator Krzysztof Lipiński.
Tej tragicznej nocy…
– W nocy z 26 na 27 grudnia w klubie Capone miała miejsce awantura między pokrzywdzonym a innymi obecnymi tam osobami – przybliża sprawę prokurator Krzysztof Lipiński. – Awantura przeniosła się na zewnątrz lokalu, na wysokości przystanku MZK. Brał w niej udział pokrzywdzony, jego brat i trzy kobiety. Po jej zakończeniu Robert R. udał się w kierunku Polomarketu, żeby skorzystać z bankomatu. Tam zauważono jak upada i odbiega od niego nieznany mężczyzna.
Świadkowie obecni na miejscu, po próbach udzielenia ofierze pierwszej pomocy natychmiastowo zadzwonili na policję oraz służby ratownicze. Brat Roberta – Kamil R. – wraz z towarzyszami ruszył biegiem w kierunku uciekającego sprawcy, który postanowił skryć się między budynkami campusu Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Z relacji ścigających wynika również, że w trakcie ucieczki zabójca groził goniącym śmiercią, wymachując trzymanym w ręce narzędziem wcześniej dokonanej zbrodni.
Służby, które przybyły na miejsce, natychmiast zabrały Roberta R. karetką do szpitala, jednak już wtedy było wiadomo, że dla młodego mężczyzny nie ma nadziei. Zmarł w szpitalu, ugodzony nożem niemalże w samo serce.
Alkohol i narzędzie zbrodni
Wersja wydarzeń, którą wygłosił w sądzie Dawid W. rozmija się w kilku istotnych punktach z tą przedstawioną przez świadków oraz jego własnymi zeznaniami, które złożył podczas zatrzymania w grudniu zeszłego roku. Według oskarżonego, jego pobyt w Toruniu 26 grudnia był spowodowany chęcią spędzenia czasu ze swoją dziewczyną. Twierdzi, że zjedli razem uroczystą kolację i wyruszyli do pobliskiego klubu Mr. Capone. Na miejscu czekali na nich znajomi. Wypili razem parę piw.
– Po jakimś czasie wywiązała się awantura przed barem – zeznaje Dawid W. – Wszyscy zwróciliśmy na to uwagę, bo w dzisiejszych czasach awantura w środku klubu zdarza się nieczęsto. Wszystko przeniosło się na zewnątrz, więc większość ludzi w lokalu też tam wyszła, ja również. Stanąłem może 30 metrów od tego zamieszania, bo obawiałem się o swoje bezpieczeństwo
Oskarżony twierdzi, że zauważył jak jeden z jego kolegów został trafiony butelką w plecy, więc ruszył mu z odsieczą. W trakcie próby odciągnięcia towarzysza imprezy, sam zaczął być okładany przez agresywnych napastników. Wiele wątpliwości w tej historii budzi nie tylko dostęp, co użycie samej broni tej tragicznej nocy. Niejasność pojawia się w momencie tuż przed jej użyciem – jak twierdzi oskarżony – do odstraszenia napastników. 24-latek utrzymuje, że leżący na ziemi nóż zauważył w momencie upadku, po czym instynktownie go chwycił i chciał wykonać obronny ruch odstraszający. Właśnie wtedy jego ofiara – Robert R. został nim przypadkowo ugodzony w klatkę piersiową. Jak dowiadujemy się z prowadzonego postępowania, istnieje rozbieżność w wygłaszanych wyjaśnieniach, ponieważ wcześniej oskarżony wspominał, że zauważył, jak nóż wypada z kieszeni jednemu z uczestników całego zdarzenia
Oskarżony składa również niespójne wyjaśnienia odnośnie ilości spożytego alkoholu. Podczas zatrzymania w grudniu zeszłego roku zeznał, że przyjął dawkę ok. 0,5 litra wódki, natomiast w toku prowadzonego postępowania zmieniał wielokrotnie wersję, by ostatecznie przyznać na rozprawie, że ograniczył się jedynie do kilku drinków i piwa w lokalu.
Badania toksykologiczne również mogą nie pomóc w rzucaniu nowego światła na sprawę, ponieważ Dawid W. zeznał, że jakiś czas po zdarzeniu udał się do pobliskiego miejsca zamieszkania swojej dziewczyny, gdzie zażył sporą ilość leków uspokajających. Następnego dnia udali się wspólnie do Inowrocławia (miejsce zamieszkania oskarżonego – przyp. red.), gdzie wkrótce potem nastąpiło zatrzymanie podejrzanego przez policję.
Gorycz, smutek i żal
Obecnie odbyła się jedna rozprawa w przedstawianej sprawie, na której odczytano akt oskarżenia i skonfrontowano zeznania Dawida W. z zebranym materiałem w trakcie prowadzonego postępowania. Dzisiaj odbędzie się kolejna, a cały cykl ma ponoć liczyć 16 rozpraw i ciągnąć się aż do lutego.
W gmachu sądu nie zabrakło również najbliższej rodziny Roberta R. Podczas wprowadzania oskarżonego do sali rozpraw, na linii jego wzroku widniał obraz w czerni i bieli, przedstawiający wizerunek zabitego mężczyzny, z czarną przepaską na jego obramowaniu.
Kiedy wprowadzano oskarżonego, utworzonemu szpalerowi towarzyszyły jedynie poruszenie, flesze fotoreporterów i rozgoryczone – Dlaczego zabiłeś mi syna… – z ust matki Roberta R., której żaden proces nie zwróci życia ukochanego syna…
Film z wczorajszego wprowadzenia oskarżonego do sali rozpraw. W tle słychać rozedrgany lament matki zabitego mężczyzny.
https://www.youtube.com/watch?v=bLmoC1u3c6s&feature=youtu.be