Jakakolwiek próba ingerencji w wolność, którą oferuje w dzisiejszych czasach Internet niemalże zawsze kończy się zmasowanym buntem jego użytkowników. Do tej pory mogliśmy już obserwować kilka podobnych przykładów, z popularnym ACTA na czele. Tym razem pojawia się nowa koncepcja, która jeszcze nie została oficjalnie potwierdzona, a już zdążyła zebrać pokaźne żniwo negatywnych opinii
Chodzi o informacje podane przez Dziennik Gazetę Prawną, który donosi o rewelacjach płynących z korespondencji pomiędzy ministerstwami. Z rozmów wiceminister zdrowia Józefy Szczurek-Żelazko i sekretarza Stałego Komitetu Rady Ministrów wynika, że mogą trwać obecnie prace nad projektem Centralnego Rejestru Domen Internetowych. Projekt miałby na celu stworzenie jednolitego spisu niebezpiecznych z punktu widzenia polskiego prawa domen, który uzupełnialiby urzędnicy. Co więcej, koncepcja ta ponoć spotkała się już z aprobatą Ministerstwa Cyfryzacji, Finansów oraz Infrastruktury.
Co ulegnie cenzurze?
Na chwilę obecną jest to największa niewiadoma. Z dotychczasowych szczątków informacji można wywnioskować, że na celowniku znalazłyby się strony pornograficzne, które dostarczyciele internetu musieliby zgłosić do podobnego rejestru i zablokować je. Jeśli chcielibyśmy mieć do nich dostęp, musielibyśmy prawdopodobnie wystosować do usługodawcy odpowiednie pismo lub wniosek.
W dalszej kolejności, podobnie do działających już dyrektyw, rząd umieściłby w rejestrze wszelkie strony dające możliwość skorzystania z ofert nielegalnych zakładów bukmacherskich. Szczególną uwagę miałyby zwrócić na siebie także strony o tematyce przewozów bezlicencyjnych, takich jak chociażby Uber. Srogie oko sprawiedliwości dokładnie przyjrzy się także wszelkim sklepom internetowym, które wśród klientów mają złą reputację i są posądzane o nieuczciwą praktykę. Kres swojej działalności mieliby także ujrzeć handlarze wszelkiej maści dopalaczy oraz niedozwolonych substancji.