50 lat temu przez komunistyczną Polskę przeszła fala studenckich protestów, która ogarnęła także Toruń. Pierwszy w historii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika wiec odbył się 12 marca 1968 roku
Swoje podłoże Marzec’68 ma w prowadzonych przez komunistów ruchach antysemickich, nasilającej się cenzurze, represjach wobec intelektualistów i coraz większej ingerencji władz w kulturę. Punktem zapalnym okazała się inscenizacja „Dziadów” Mickiewicza. Jak dobrze wiemy, naszpikowany wrogim stosunkiem do ówczesnego rosyjskiego okupanta dramat wbiłby „nóż w plecy przyjaźni polsko-radzieckiej”.
Swoją drogą niechęć władz wobec sztuki przyczyniła się do jeszcze większego wzrostu zainteresowania. Burzliwe oklaski podczas „antyrosyjskich” scen doprowadziły jednak do zawieszenia wystawiania „Dziadów”. Studenci Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej nie pozostali dłużni. Przykład z protestujących warszawiaków wzięli uczeni innych polskich ośrodków akademickich, także ci z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
„Żądamy wolności słowa, precz z cenzurą”
Pierwszy wiec studencki na toruńskiej uczelni odbył się 12 marca 1968 roku w Domu Studenckim nr 3. Dwa dni później miejsce obrad przeniesiono do stołówki uniwersyteckiej. Na kolejny wiec przybyło ponad 700 studentów. W spotkaniu uczestniczył nawet ówczesny rektor prof. Witold Łukaszewicz. Ten zdawał sobie sprawę, że jest to nielegalne zgromadzenie, dlatego przyjął rolę obserwatora.
Wśród studentów krążyły plotki, jakoby toruńska milicja szykowała duże oddziały na tłumienie ewentualnego szturmu. Notabene pod akademikiem zgromadzili się też gotowi do walki aktywiści partyjnymi z różnych zakładów pracy. UMK był pod baczną obserwacją SB. Wzmocniono inwigilację i kontrolę korespondencji. Do protestów na ulicach jednak nie doszło.
Toruńscy studenci wybrali nieco bardziej pokojowe rozwiązanie. Na wiecu przyjęto rezolucję, w której zaprotestowano przeciwko akcjom podjętym przez milicję i SB na Uniwersytecie Warszawskim i wezwano do uwolnienia wszystkich zatrzymanych. Zdecydowano także o wysłaniu delegacji studenckiej do Warszawy, która miałaby przekazać treść rezolucji i zorientować się na miejscu o przebiegu wypadków.
Wiece na UMK z racji stosunkowo spokojnego przebiegu nie wywołały większych represji ze strony władzy. Niektórzy studenci musieli jednak odbyć przesłuchanie. Jednego z obradujących na rok zawieszono w prawach studenta, a jeszcze innego zmuszono do tajnej współpracy.