Opóźnienie samolotu czasem może nam wyjść na dobre

0
2155

W związku z okresem wakacyjnym na pewno wielu z nas wybierze się w podróż do jednego z krajów Unii Europejskiej, jako środek transportu wybierając samolot. Oczywiście życzymy sobie, aby w tym sezonie wszystkie samoloty przylatywały i odlatywały o czasie, zwłaszcza kiedy udajemy się na długo wyczekiwany urlop. Jeżeli jednak już po przybyciu na lotnisko lub gdzieś wysoko nad ziemią okaże się, że nasz samolot ma opóźnienie, pamiętajmy o tym, że taka sytuacja może mieć też swoje dobre strony. W pierwszej kolejności zastanówmy się, czy wylatywaliśmy z lotniska znajdującego się na terenie Unii Europejskiej lub, alternatywnie, czy przylatujemy do Unii Europejskiej samolotem przewoźnika z UE bądź z Islandii, Norwegii albo Szwajcarii?

Jeżeli na jedno z powyższych pytań odpowiadamy twierdząco, wtedy już spokojni i pogodzeni z sytuacją „trzymamy kciuki”, aby nasze opóźnienie wyniosło ponad 3h. Kiedy zegar wybije „godzinę zero”, wówczas udajemy się do informacji i spróbujmy dowiedzieć się, jaka była przyczyna opóźnienia samolotu. Naturalnie, jeżeli jesteśmy już bardzo zmęczeni, możemy tę informację uzyskać w terminie późniejszym – telefonicznie lub drogą elektroniczną. Niepożądaną odpowiedzią w naszym przypadku będą „nadzwyczajne okoliczności”. Co tak naprawdę kryje się za tym terminem? Są to okoliczności, których nie można było uniknąć pomimo podjęcia wszelkich racjonalnych środków. Najczęściej mają one związek ze złymi warunkami meteorologicznymi spowodowanymi np. mgłą czy erupcją wulkanu. W pojęciu tym mieszczą się również strajki, zagrożenie bezpieczeństwa czy też destabilizacja polityczna.

Reasumując, jeżeli w naszym przypadku nie mamy do czynienia z żadną z powyższych, nietypowych sytuacji, a jednocześnie przewoźnik nie zaproponuje nam alternatywnego lotu na tej samej trasie i w podobnym terminie, wówczas mamy szanse na to, aby nasza cierpliwość została wynagrodzona. A to wszystko za sprawą Rozporządzenia (WE) Nr 261/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 11 lutego 2004 r., które jasno i czytelnie reguluje nasze prawa w tym przedmiocie. Zgodnie z jego treścią przysługuje nam prawo do odszkodowania, którego wysokość uzależniona jest od ilości kilometrów dzielących port lotniczy, w którym się znajdujemy od naszego punktu docelowego. I tak, w sytuacji gdy nasza podróż zamyka się w granicach Unii i wynosi 1500 km lub mniej, wówczas możemy domagać się odszkodowania w wysokości 250 euro, czyli ok. 1000 złotych. Jeżeli podróż, która pozostała nam jeszcze do odbycia przekracza 1500 km, wówczas mamy szansę na 400 euro, czyli ok. 1600 złotych. Natomiast jeśli nasz lot odbywa się między lotniskiem w UE, a lotniskiem poza UE, wówczas stawki kształtują się następująco: 1 500 km lub mniej – 250 euro, 1 501 – 3 500 km – 400 euro, ponad 3 500 km – 600 euro.

Co musimy zrobić, aby odszkodowanie trafiło do naszej kieszeni? W pierwszej kolejności powinniśmy złożyć reklamację na stronie przewoźnika lub pisemnie. Nie jest to specjalnie skomplikowane, zwykle wystarczy wypełnić odpowiedni formularz. Następnie, po uzyskaniu odpowiedzi, która niestety w większości przypadków jest negatywna, kierujemy do Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego skargę na naruszenie przez przewoźnika lotniczego postanowień rozporządzenia nr 261/2004/WE. To już wiąże się z większym wysiłkiem, gdyż wymaga szczegółowego uzasadnienia, a także zebrania odpowiednich dokumentów, potwierdzających nasze racje. Postępowanie kończy się wydaniem przez Prezesa ULC decyzji administracyjnej, w której określa on zakres naruszenia i termin jego usunięcia. Oczywiście zakładamy, że jest ona dla nas korzystna, a przewoźnik się do niej zastosuje. Wtedy pozostaje nam tylko decyzja, gdzie wybrać się na następne wakacje. Jeżeli natomiast przewoźnik zlekceważy nałożony na niego obowiązek, wówczas pozostaje nam dochodzenie odszkodowania przed sądem, które jednak w tej sytuacji będzie dla nas dużo łatwiejsze. W przypadku, gdy rozstrzygnięcie Prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego nie jest dla nas pomyślne, możemy jeszcze złożyć wniosek o ponowne rozpatrzenie naszej sprawy.

Anna Koźmińska, prawnik, Kancelaria DGK

Tekst powstał w partnerstwie z Kancelarią DGK Adwokaci, na zasadach obopólnej współpracy. Zapraszamy na stronę http://www.dgk-adwokaci.pl/